To druga z rzędu największa sensacja ligowej kolejki sprawiona przez słupszczan. Zwycięstwo Czarnych przed tygodniem z Prokomem
Trefl Sopot nie było w tej sytuacji wynikiem szczęścia, jednorazowego wyskoku i chwilowej słabości rywala. Znowu na wynik nie wpłynęły klasa graczy, budżet i sława klubu, ale inne cechy ważne w
sporcie. Walka na całym boisku, ambicja i determinacja.
Pierwsza połowa to lepsza gra gości. Armands Skele był nie do zatrzymania dla Daniela Blumczyńskiego i Łukasza Żytki. Jego fenomenalne, indywidualne akcje kończyły się zwykle punktami. Słabszy niż przed tygodniem mecz zagrał rozgrywający Jerry Green, co było powodem problemów Czarnych w ataku. Brakowało składnych akcji pozycyjnych.
- To normalne. Pierwszy mecz w polskiej lidze mu wyszedł, wykorzystał świeżość po przerwie w grze. Teraz dopiero przechodzi mały kryzys aklimatyzacyjny, ale i tak nie było najgorzej - ocenił trener Czarnych Tadeusz Aleksandrowicz. Trener, który na początku sezonu przeszedł zawał serca i znowu wszystkich przestraszył. W pewnym momencie poczuł się źle, zbladł i opadł na krzesło. - Tym razem to nie serce, ale
pogoda i skoki ciśnienia spowodowały, że na moment poczułem się gorzej - uspokajał po meczu.
Po przerwie rozgorzały jeszcze większe emocje. W drużynie Anwilu świetnie grał pod koszem Dušan Boeevski, za to wyraźnie osłabł Skele (po przerwie tylko 2 z 19 zdobytych punktów). Sprytnie wymuszał na nim faule Blumczyński i Łotysz nie dotrwał nawet do końca meczu.
Braki w ataku Czarni nadrabiali grą w obronie. Są w tym po prostu świetni, nie tylko dlatego że drużyna ta straciła jak dotąd najmniej punktów w lidze. W ostatnich dwóch minutach Czarni trzykrotnie zatrzymali rywali w obronie i trzy razy zebrali im
piłki w ataku, w tym kluczową dla losów meczu, a przecież Anwil i jego trener Andrej Urlep także największą wagę przywiązują do defensywy.
Gospodarze wymuszali w ataku wiele fauli i świetnie wykonywali wolne (80 proc. skuteczności.), choć - paradoksalnie - to właśnie przez wolne omal nie przegrali. Grający znowu świetny mecz Zbigniew Białek przy prowadzeniu Czarnych jednym punktem 67:66 na cztery sekundy przed końcem, nie trafił obu rzutów osobistych. Przestrzelił, oddając tym samym tytuł bohatera meczu koledze z drużyny - Łukaszowi Żytce. Po drugim pudle Białka, Żytko, najniższy zawodnik na boisku, w zadziwiający sposób zebrał
piłkę. Za chwilę faulowany trafił oba, decydujące o zwycięstwie wolne.
Ciekawie także było przed spotkaniem, które cieszyło się olbrzymim zainteresowaniem. Sprzedano kilkaset wejściówek stojących, a przed halą można było spotkać "koników" sprzedających bilety z dwukrotnym przebiciem.
Czarni Słupsk - Anwil Włocławek 69:68 kwarty: 16:19, 23:17, 10:11, 20:21Czarni: Białek 22(3x3), Blumczyński 14, Green 13(2), Tenys 8, Parzeński 5 oraz Żytko 6, Frank 1Anwil: Boeevski 22, Skele 19, Kurilić 0, Krstić 5(1), Wrigth 4 oraz Witka 10(1), Zavadzkas 4, Szczotka 4, Blums 0