Idea Śląsk - Unia-Wisła 90:81

ERA BASKET LIGA. To był wieczór rezerwowych z Robertem Kościukiem na czele. W ostatnim meczu w tym roku we własnej hali koszykarze Idei zagrali efektownie, pokonali 90:81 Wisłę, a bohaterem wieczoru okazał się zawodnik, dla którego to mógł być nawet ostatni mecz w karierze

Kto by się tego spodziewał! 34-letni Robert Kościuk, na którego już praktycznie nikt nie liczył (z końcem roku kończy mu się kontrakt), zaskoczył wszystkich w Orbicie. W swym być może nawet ostatnim meczu w karierze udowodnił, że mimo wieku i niemal wyłącznego przesiadywania na ławce w tym sezonie wciąż może być przydatny nie tylko na treningach.

- Nie ukrywam, że fakt tak długiego występu i dla mnie był po części zaskoczeniem - mówił po spotkaniu. - Cieszę się, że dostałem szansę, a co dalej? Zobaczymy - dodawał w odpowiedzi na pytanie, czy zagra w Śląsku w 2004 roku.

Były rozgrywający reprezentacji Polski niespodziewanie pojawił się w piątce rozpoczynającej drugą kwartę i do końca meczu z parkietu schodził sporadycznie, bo też z jego rozgrywania wynikały prawie same korzyści. W sumie w 27 minut zdobył co prawda tylko cztery punkty, miał tyle samo zbiórek, ale za to ponad połowa z jego siedmiu asyst była najwyższej klasy. W najefektowniejszej akcji meczu błyskawicznie wyprowadził piłkę z własnej połowy, po drodze ogrywając dwóch rywali, i gdy już miał przed sobą pusty kosz, odbił piłkę od tablicy. Dopadł do niej nadlatujący zza pleców Ryan Randle i efektownie zapakował ją do kosza.

- Jestem bardzo zadowolony z gry "Kostka", bo spisał się bardzo dobrze, ale to nie jest dla mnie zaskoczenie. - Rozmawiałem wiele z Jurkiem Chudeuszem, który przekonywał, że Robert jest gotowy do gry, bo bardzo dobrze spisywał się na treningach. A taki mecz w sytuacji, gdy zawodnik długo nie grał, nigdy i dla nikogo nie jest łatwy, nawet dla Michaela Jordana. Dlatego cieszę się za niego i za zespół, bo Robert jest przecież częścią nas - mówił po meczu Katzurin, ale również nie chciał zdradzić, czy będzie za pozostawieniem zawodnika w zespole. - Wszystko musimy ustalić z ludźmi w klubie, którzy są odpowiedzialni za transfery.

Już pierwsze akcje z udziałem Kościuka sprawiły, że wrocławianie przejęli pełną kontrolę nad meczem. Po tym, jak w pierwszej kwarcie ani razu nie wyszli na prowadzenie, drugą głównie dzięki przyspieszeniu gry rozpoczęli od zdobycia 10 kolejnych punktów. Siedem z nich błyskawicznie zdobył Lynn Greer, który przy Kościuku mógł się skoncentrować na rzucaniu. To był jednak mecz, a przede wszystkim kwarta dublerów. W pewnym momencie na parkiecie była dość eksperymentalna piątka samych rezerwowych (Skibniewski, Kościuk, Ignerski, Tomczyk i Vasiljević), a mimo to przewaga wrocławian wciąż rosła. Obok Kościuka z dobrej strony pokazał się również inny zawodnik niemal z samego końca ławki - Pero Vasiljević, który wówczas zdobył 11 ze swoich 13 punktów. W tym czasie bohaterowie spotkań Euroligi Greer oraz Adam Wójcik co chwilę podskakiwali z ławki po efektownych akcjach kolegów.

- Zaczęliśmy mecz źle, ale po pierwszych pięciu minutach kolejnych 30 to była koszykówka na dobrym poziomie, a przede wszystkim efektowna, więc kibice mogli być zadowoleni - stwierdził Katzurin. - Cieszy mnie również spory wkład w wynik zawodników rezerwowych.

Przewaga Śląska wynosiła momentami już ponad 20 punktów, ale końcówka nie była już tak udana. Goście zmniejszyli rozmiary porażki, co dla kibiców nie miało już znaczenia, ale dla Katzurina tak.

- Trener zawsze bardziej zwraca uwagę na to, co złe i co trzeba poprawiać, a nie na to, co dobre. Dlatego też jestem niezadowolony z tego, co zagraliśmy w końcówce, to było okropne - mówił. - Mieliśmy szansę zakończyć mecz wysokim i efektownym zwycięstwem, więc należało to zrobić. Bo jak kiedyś przeciwnik po takim meczu wróci do gry i będzie miał szansę na zwycięstwo, to postara się ją wykorzystać. W sporcie nie ma litości.

Unia-Wisła, która we Wrocławiu przegrała dopiero drugi mecz w sezonie, wyrównaną walkę toczyła przez dziesięć minut przede wszystkim dzięki rozgrywającemu Brandunowi Hughuesowi. Później goście zupełnie się pogubili i nawet fakt, że mieli aż 14 zbiórek w ataku, nie wpłynął na rosnącą przewagę Śląska. Nieźle zaprezentował się były koszykarz wrocławskiej drużyny Piotr Szybilski, choć niespodziewanie większość punktów zdobył rzutami z dystansu. Fatalnie natomiast wypadł lider strzelców EBL Michael Ansley. Próbował akcji na siłę, sporo się kłócił z sędziami oraz rywalami, więc w efekcie trafił zaledwie 2/10 rzutów z gry (oba celne zaraz na początku meczu) i miał 6 strat.

- Śląsk zagrał kolejny dobry mecz po czwartkowym w Eurolidze, a to sztuka utrzymać wysoką koncentrację - stwierdził trener przyjezdnych Mariusz Karol. - Dla nas to była dobra lekcja z jakim zaangażowaniem należy grać w obronie, a nie wytrzymali presji zwłaszcza koszykarze na pozycjach obwodowych. W koszykówce nie da się, jak w piłce nożnej, grać z pominięciem drugiej linii, bo rywale się szybko połapią w defensywie. Wyjdą tak może dwie trzy akcje i to wszystko, a my w tym meczu mieliśmy praktycznie jedynie rozgrywających i środkowych. Z pozostałych pozycji, może poza ostatnią kwartą, nie stanowiliśmy żadnego zagrożenia.

IDEA ŚLĄSK WROCŁAW - UNIA-WISŁA 90:81

Kwarty: 21:23, 32:15, 25:19, 12:24.

Idea Śląsk: Wójcik 20 (2), Greer 14, Randle 8, Tein 4, Hyży 0 oraz Vasiljević 13, Zieliński 10 (2), Ignerski 9 (1), Tomczyk 7 (1), Kościuk 4, Skibniewski 1, Mróz 0.

Unia-Wisła: Hughues 22 (2), Szybilski 19 (4), Lofton 13 (3), Ansley 9 (1), Sulowski 0 oraz Żurawski 7, Seweryn 6, Tuljković 4, Mielczarek 1.

Koszykarz meczu: Robert Kościuk - udowodnił, że wciąż może być przydatny.

WYJAZD DO TREVISO

Klub Wesołego Kibica organizuje wyjazd na mecz Euroligi Benetton Treviso - Idea Śląsk Wrocław. Wyjazd z Wrocławia we wtorek o godz. 16 z parkingu przy Poczcie Głównej, przyjazd do Treviso w środę w godzinach przedpołudniowych. Mecz o godzinie 20.40, powrót bezpośrednio po spotkaniu. Koszt przejazdu 300 zł (członkowie KWK 270 zł); bilet na mecz ok. 50 zł. Więcej informacji pod nr telefonu 0601 788-701.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.