Przed meczem Łącznościowca z AZS-em AWF Katowice

EKSTRAKLASA PIŁKAREK RĘCZNYCH. Szczecinianki pałają żądzą rewanżu za wysoką porażkę w pierwszym meczu w Katowicach.

17:30 - taki wynik padł w meczu inaugurującym sezon. Łącznościowiec pojechał na Śląsk po zwycięstwo, nastroje były bojowe, ale okazało się, że akademiczki były lepiej przygotowane do spotkania i rozbiły naszą siódemkę. Po tamtym meczu trener Łącznościowca Grzegorz Gościński bardzo ostro wypowiedział się o grze swojego zespołu. Wszyscy chcieli jak najszybciej zapomnieć o tamtym występie.

- Chyba im jednak przypomnę, co stało się w Katowicach i mam nadzieję, że to będzie najlepszą mobilizacją dla mojego zespołu - mówi Gościński.

Prawdopodobnie Łącznościowiec zagra w najsilniejszym składzie. Dziś wizę na pobyt w Polsce ma otrzymać Olena Naumienko, której taki dokument kończył się właśnie w piątek. Gdyby zabrakło tej zawodniczki, szanse naszej siódemki byłyby znacznie mniejsze.

Rozmowa z rozgrywającą

Jakub Lisowski: Co powinien zrobić trener, abyście były maksymalnie zmobilizowane przed meczem?

Monika Andrzejewska, rozgrywająca Łącznościowca: Do sobotniego meczu wszyscy w klubie: zawodniczki, trener, dyrektor, musimy być odpowiednio zmobilizowani, by zakończyć spotkanie zwycięstwem. Nie mam mowy o porażce. Zrobimy wszystko, by wygrać. Nastawienie w zespole jest bardzo pozytywne i jakaś dodatkowa mobilizacja nie jest potrzebna.

Może jednak obejrzycie spotkanie w Katowicach?

- Nie jest to potrzebne. Tam był pierwszy, inaugurujący sezon mecz. Nie wiedziałyśmy, na co stać przeciwnika, same nie zagrałyśmy tak, jak chciałyśmy. Zaprezentowałyśmy się źle. Poniosłyśmy zasłużoną, choć za wysoką porażkę. W sobotę będzie inaczej. Wyjdziemy na parkiet umotywowane, ale bez rozpamiętywania, co było w Katowicach. Jestem pewna, że tamto nie może już się powtórzyć.

Czujesz w zespole ochotę do rewanżu?

- Tak. W sobotę zrewanżujemy się rywalkom.

I wy, i AZS AWF macie po cztery punkty. Siły zespołów są więc porównywalne.

- Po meczu my będziemy mieć sześć punktów, a one cztery. Innego wyjścia nie ma.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.