Reprezentacja Polski w futsalu przegrała w Chorzowie 2:7 z Portugalią

W pierwszym barażowym meczu piłkarzy halowych o prawo gry w mistrzostwach świata Polska przegrała wysoko z Portugalią 2:7 i zachowała tylko teoretyczne szanse na awans. Rewanż za tydzień w Lizbonie.

Polacy zmarnowali kolejną szansę na powrót do światowej elity. Wczoraj byli gorsi od Portugalczyków pod każdym względem. Nie chce się wierzyć, że trzy lata temu pokonali ich 3:0 w eliminacjach do mistrzostw Europy

Biało-czerwonym nie wychodziło wczoraj nic. - Portugalczycy przebijają nas o klasę i to bez dwóch zdań. My potrafimy strzelić bramkę jedynie z kontry, a oni potrafią sobie wszystko wypracować po zespołowej akcji. Te słowa są gorzkie, ale taka jest prawda - przyznał po meczu przybity Krzysztof Filipczak, strzelec pierwszej bramki dla Polski.

Mecz rozpoczął się od szybko zdobytej bramki dla Portugalii. Już w 2. minucie strzał z dystansu Andre zupełnie zaskoczył Pawła Sobolewskiego. - Gra od początku się nam nie układała. Pierwszy stracony gol nas dobił i nie potrafiliśmy się podnieść. Gdyby Krzysiowi Jasińskiemu udało się na początku meczu wykorzystać którąś z okazji, być może spotkanie potoczyłoby się inaczej - mówił Krzysztof Kuchciak, kapitan reprezentacji Polski.

Polacy już minutę później mogli wyrównać, jednak potężny strzał Mirosława Miozgi obronił Joao Benedito. Mimo to w natarciu nadal byli Portugalczycy i chwilę później naszą drużynę dwukrotnie uratował słupek. Niestety mniej szczęścia nasi piłkarze mieli w 8. minucie, kiedy to Leo w dziecinny sposób ograł Krzysztofa Jasińskiego i bez trudu pokonał bezradnego Łukasza Groszaka. Niestety polski bramkarz, który chwilę wcześniej zmienił kontuzjowanego Sobolewskiego, doznał urazu szczęki i na boisko musiał ponownie wrócić bramkarz Cleareksu. - To był straszliwy pech. Najpierw kontuzji doznał Sobolewski, a kilka minut później Groszak i Paweł musiał wrócić na boisko. Dodam tylko, że w przerwie Sobol, żeby grać dalej, dostał aż cztery zastrzyki znieczulające. Niestety, ten mecz okupił skręceniem stawu skokowego oraz kolanowego. Równie źle wygląda Groszak, bo prawdopodobnie ma złamaną szczękę - kręcił głową Marek Bęben, selekcjoner reprezentacji Polski. Mimo olbrzymiego pecha Polacy zaczęli odważniej atakować i wydawało się, że w końcu zdołają strzelić kontaktową bramkę. Niestety w 13. minucie Andrzej Szłapa trafił w słupek. Po natychmiastowym kontrataku gości kolejna bramka Majo zupełnie odebrała Polakom ochotę do gry. - Spodziewaliśmy się, że od początku drugiej części Polacy ruszą do ataku. Nie mieli innego wyjścia musieli w końcu zaatakować i zaczęło im to wychodzić. W drugiej części byli bardziej agresywni, ale nasze kontrataki były dla nich zabójcze - podkreślał kapitan gości.

Rewanż 17 grudnia w Lizbonie.

Polska 2 (0)

Portugalia 7 (4)

Bramki: 0:1 Andre (2.), 0:2 Ivan (8.), 0:3 Majo (13.), 0:4 Arnaldo (16.), 1:4 Filipczak (23.), 1:5 Andre (24.), 2:5 Miozga (28.), 2:6 Joel Queiros (31.), 2:7 Majo (31.).

Polska: Sobolewski (4.Groszak, 8. Sobolewski) - Kuchciak, Miozga, Szłapa, Jasiński; Kusia Ż, Powroźnik, Filipczak, Dąbrowski oraz Pięta i Widzicki.

Portugalia: Joao Benedito (38. Sandro) - Ivan, Goncalo, Andre, Arnaldo; Joel Queiros, Formiga, Majo, Leo oraz Ricardinho i Jose Maria.

Widzów: 1200.

Sędziowali: Antonius Van Eekelen i Victor Van Helvoirt (obaj Holandia).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.