Francuzi chcą kupić Legię

Chcę sprzedać Legię - deklarował wielokrotnie prezes Pol-Motu Andrzej Zarajczyk. Z tych deklaracji jednak nic nie wynikało. Teraz jest możliwość, że w końcu wyniknie. Porozumieniem jest zainteresowana francuska firma Vinci Construction, budowniczy m.in. słynnego stadionu piłkarskiego Stade de France w St. Dennis pod Paryżem. - Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Tajemnica handlowa - mówi prezes Zarajczyk.

Vinci Construction jest firmą budującą mosty, tunele, autostrady, a nawet elektrownie jądrowe. Z obiektów sportowych na koncie ma oprócz Stade de France m.in. stadion olimpijski w Stambule. W Polsce, a konkretnie w Warszawie firma wybudowała m.in. hotel Mercure przy ul. Jana Pawła II (obecnie Fryderyk Chopin), a także biurowiec Sienna Center. Francuzi mają u nas udziały w CFE Polska, Freyssinet Polska oraz w znanym ze współpracy z Polonią Warszawa Warbudzie (prezydentem firmy jest pan o swojsko brzmiącym nazwisku Philippe Ratynski).Oferta Francuzów w urzędzie miasta leży od dawna. Vinci Construction jest zainteresowany rolą inwestora, a w efekcie głównego budowniczego nowoczesnego stadionu mającego w przyszłości powstać w Warszawie. Gdy dwa miesiące temu pisaliśmy, że przejęcie Legii interesuje także niemiecki Walther Bau (buduje obiekty sportowe, przede wszystkim stadiony piłkarskie, m.in. w Niemczech i na Słowacji), wspomnieliśmy, że jako pierwsi w odwodzie pozostają Francuzi ("Gazeta Stołeczna" z 8.10 "Legia niemiecka?"). Rozmowy z Niemcami, choć zaawansowane, zostały zawieszone, co uaktywniło innych kontrahentów. Podobno przez biurko prezesa holdingu przy ulicy Rajców przewijają się wstępne oferty kupienia najbardziej rozpoznawalnego polskiego klubu (także holenderskiej firmy Thialf Investment, swego czasu zainteresowanej Polonią). Dlatego gdy sobotni "Przegląd Sportowy" doniósł, że w piątek do klubu wpłynęła konkretna oferta, to dla zainteresowanych była to pewna nowość. W piątek minął po prostu termin listu intencyjnego, do którego należało ustalić tzw. warunki brzegowe. Czyli, że jak od tej pory już coś się ustali, to z tego bez konsekwencji nie można się wycofać. Francuzi mogliby nawet się zgodzić, że przejmą nie całość, a tylko 51 proc. (czyli pakiet większościowy akcji klubu). To dałoby im i tak korzystną pozycję przy przetargu na inwestora budowy stadionu. W tej sytuacji 29 proc. udziałów w klubie zachowałby Pol-Mot, 20 zaś - przynajmniej na razie - CWKS Legia.

Pięć lat temu Pol-Mot odkupił akcje Legii od koreańskiej firmy Daewoo za 3,5 mln dol. Obecnie cena wyjściowa wynosi ok. 1,5 mln dol. (czyli plus minus 6 mln zł), ale do tego trzeba doliczyć wynoszące 14,5 mln zł długi. Czyli w sumie de facto jakieś 20 mln. Tyle za całość udziałów, za połowę stosunkowo mniej. W maju tego roku klub już niemal zmienił właściciela. Miał nim zostać prezes Multico Zbigniew Jakubas (wcześniej o kupno Legii starali się m.in. Jacek Gmoch z Januszem Dorosiewiczem, mówiło się też o włoskiej grupie kapitałowej, Rosjanach, ITI, a nawet tureckim biznesmenie Sabrim Bekdasie). Rozmowy były poważnie zaawansowane, biznesmen przymierzał swoich ludzi do klubu, ale ostatecznie nie doszło do podpisania umowy. Tak więc w tym temacie "wszystko już było". Dlatego do rewelacji na temat sprzedaży Legii jak zwykle należy podchodzić ostrożnie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.