Piłkarze Legii: Nie dostaliśmy żadnych pieniędzy

To bzdura, że Legia zapłaciła nam jakiekolwiek zaległości. Zapłaciła, ale tylko obcokrajowcom - tak zawodnicy trzeciej po rundzie jesiennej drużyny ekstraklasy reagują na komunikaty klubu. - Ja przez prasę z nimi rozmawiać nie będę - mówi prezes Edward Trylnik

Po raz kolejny musimy przypomnieć stan faktyczny. Zawodnikom z obiecanej za zdobycie w 2002 roku i wycenionej na prawie 3,5 mln zł premii za mistrzostwo Polski wypłacono ok. 20 proc. Przez półtora roku sporo pochłonęły odsetki od tej kwoty. Od sierpnia zawodnicy nie dostają pieniędzy z tytułu umów kontraktowych. Dostają pensje po 2,5 tys. zł. - W ciągu roku zawodnikom wypłacono po 170 tys. Niektórym nawet więcej - ripostują zarządzający klubem.

To także prawda, ale piłkarze przyzwyczajeni do określonego standardu życia większość pieniędzy zdążyli wydać, nie przewidywali bowiem kłopotów. Nie musieli. W umowach mieli zapisane co, ile i kiedy dostają. I niektórzy - chociaż nie wszyscy, bo są tacy co oszczędzali - mają kłopoty. Wiedzą, że klub ma 14,7 mln zł długów. Jednak według nich ważne są obiecane im zobowiązania. I w końcu nie oni te długi robili. Oni nie zakwalifikowali się tylko do europejskich pucharów. Gdyby się zakwalifikowali, to jakieś pieniądze w klubie by były. Tylko że takich uwag nie mieli wewnątrz kontraktów.

Dlatego z oburzeniem przyjęli oficjalnie podaną w tym tygodniu wiadomość, że Legia uregulowała wobec nich zobowiązania za sierpień. - W tym zgadza się tylko to, że mieliśmy obiecaną wypłatę za dwa miesiące. Nie dostaliśmy jednak nawet za jeden. Za sierpień zapłacono tylko naszym zagranicznym piłkarzom [pieniądze dostali więc Serbowie Stanko Svitlica i Aleksandar Vuković oraz reprezentant Zimbabwe Dickson Choto - red.]. Nie mamy oczywiście do nich pretensji, ale oni sobie wyjechali, a my tu zostaliśmy. Ostatecznym terminem miał być poniedziałek. Tymczasem byliśmy po te pieniądze w swoich bankach i nic nie wpłynęło na konta. Nie może być tak, że jednych traktuje się lepiej, a drugich gorzej. W piątek rano spotkamy się w pięcio- lub sześcioosobowym gronie. I wtedy coś postanowimy - mówią.

Na poranne spotkanie mają przyjść ci, którzy nie wyjechali na urlopy, tylko zostali w Warszawie. - Jeszcze przed zakończeniem rundy jesiennej mieliśmy wysłać list otwarty do prasy, w którym zamierzaliśmy opisać wszystko, co złego dzieje się w klubie. Ostatnie wypłaty dotarły do nas bodajże w lipcu. Złożone obietnice spowodowały, że jeszcze raz się wstrzymaliśmy. A chodziło tylko o to, by uspokoić sytuację. Ale teraz zobaczymy - deklarują.

Wczoraj wypłaty mieli dostać zatrudnieni w Klubie Piłkarskim "Legia" - po 1,5 tys. zł. Piłkarzy w tym gronie nie było.

Szczupła kadra

Trenerzy Legii ostatecznie ustalili plan zimowych przygotowań. Treningi legioniści wznowią 9 stycznia. Od 16 do 24 drużyna będzie trenować w Szczyrku. Później w zależności od możliwości finansowych pojedzie na jedno lub dwa zgrupowania zagraniczne. W grę wchodzą Hiszpania i Cypr. Ponieważ te możliwości jak wiadomo największe nie są, powinno skończyć się na jednym wyjeździe. Także z tych samych powodów raczej mało prawdopodobne są awizowane przez prasę nazwiska piłkarzy, którzy w przerwie zimowej mieliby wzmocnić Legię.

- Największym wzmocnieniem będzie to, jeśli nikt nie odejdzie. Mamy zbyt szczupłą kadrę, aby jeszcze ją zmniejszać - mówi trener Dariusz Kubicki. A takie niebezpieczeństwo istnieje, bo niektórzy z graczy mają oferty z klubów zagranicznych. Najbardziej rozrywany jest Stanko Svitlica, któremu przyglądają się m.in.: FC Nantes, Olympiakos Pireus, Borussia Moenchengladbach i Torpedo Metallurg Moskwa. O Marku Saganowskim myślą w Nantes, ofertę z Francji ma też Artur Boruc (ale, jak sam twierdzi, nie jest zainteresowany; niezainteresowana jest także raczej Legia, bo Francuzów interesowałoby wypożyczenie, a w Warszawie czekają na gotówkę).

- Gdybyśmy z kolei zatrudnili wszystkich, o których się spekuluje, to nasza kadra liczyłaby 40 piłkarzy. To znani zawodnicy mający ważne kontrakty w swoich klubach, a Legię interesują w tej chwili ci, których można zatrudnić za darmo - podsumowuje szkoleniowiec warszawian.

Od 1 stycznia 2004 roku do Legii wraca z wypożyczenia Moussa Yahaya, ale zdaniem Kubickiego nie będzie występować przy Łazienkowskiej. W drużynie może pojawić się natomiast pomocnik Radomiaka Konrad Gołoś. Ten zawodnik dobrze wypadł w rozegranym w listopadzie sparingu z Legią. Po tamtym spotkaniu pomiędzy warszawskim klubem a władzami Radomia zawarto porozumienie o współpracy. Przyjście za darmo Gołosia mogłoby zacząć wprowadzać te postanowienia w czyn. A dla piłkarza powinno stanowić promocję znacznie lepszą niż występy w III-ligowym zespole. Choć z drugiej strony jest duża możliwość, że Gołosiowi nie uda się przebić do podstawowego składu, a wtedy pozostałyby mu występy w rezerwach Legii. Nawet nie w trzeciej jak w Radomiaku, a w czwartej lidze.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.