Czarne chmury nad Prochem Pionki

Komu w Pionkach zależy na istnieniu Prochu - klubu z blisko 80-letnią tradycją? Raczej nie władzom miasta - ani jeden przedstawiciel magistratu nie pojawił się na zebraniu sprawozdawczym klubu

Obecność burmistrza Pionek Marka Janeczka lub jego reprezentanta nie byłaby konieczna, gdyby miasto wywiązywało się z danych wcześniej obietnic. Chodzi oczywiście o pieniądze. Z obiecanych przez miejskich włodarzy 20 tys. zł Proch otrzymał do tej pory jedynie 8,5 tys. Teoretycznie dostał wcześniej 35 tys. zł, ale są to pieniądze wirtualne. Okazuje się bowiem, że klub musi płacić miastu za wynajem stadionu na mecze i treningi! - Żeby przynajmniej boisko było przygotowane przyzwoicie. Najczęściej zawodnicy sami muszą rysować linie i zakładać siatki - żali się prezes Prochu Mirosław Lepa.

Paradoksalnie poważniejsze kłopoty pojawiły się, gdy dwie drużyny młodzieżowe Prochu odniosły sukces - awansowały do ligi makroregionalnej. Dalekie wyjazdy kosztują, a klub nie ma pieniędzy na nic. - Stoimy nad przepaścią, a dalsze zadłużanie klubu nie ma sensu - podkreśla wiceprezes Prochu Marcin Mikusek. - Bez pomocy miasta nie ruszymy z miejsca, bo żaden sponsor nie zainteresuje się zespołem grającym w klasie A [występują w niej seniorzy Prochu - przyp. gas]. Dlatego chociaż przez ostatnie pół roku zaangażowałem się bardzo w pomoc klubowi, chcę zrezygnować. - Kiedy nie tylko się nam nie pomaga, ale wręcz kładzie kłody pod nowi, również ja nie zamierzam dłużej tracić czasu i pieniędzy - wtóruje Mikuskowi Paweł Turski - członek zarządu i pracujący za darmo trener Prochu.

- Jeszcze raz spróbujemy poprosić o pomoc miasto. Jeśli rozmowy nie dadzą rezultatu, może zdarzyć się najgorsze - ogłosimy upadłość klubu - kończy Mirosław Lepa.

Copyright © Agora SA