Piotr Bania: Chyba nikt się nie spodziewał, że tak dobrze pójdzie. Każdy zastanawiał się, na co stać zespół, który tak dobrze sobie radził w trzeciej lidze. Nikt w klubie nie wywierał na nas presji, że musimy awansować. Mieliśmy się jak najlepiej zaprezentować i zająć jak najlepsze miejsce. Początek nie był różowy, później zaczęliśmy się oswajać i wierzyć w swoje możliwości. Wysokie miejsce to delikatna niespodzianka.
- W pierwszym meczu z Polarem nie wystąpiłem, bo pauzowałem za kartki, w drugim nabawiłem się kontuzji łydki i nie zagrałem w dwóch kolejnych. Pierwszego gola zdobyłem dopiero w siódmej kolejce na wyjeździe w Białymstoku.
- Mamy swój styl opracowany przez trenera Stawowego i jesteśmy z tego dumni. W 17 meczach tylko raz byliśmy naprawdę gorsi - w ostatnim meczu w Jaworznie. W pozostałych, nawet przegranych, byliśmy albo równorzędnymi przeciwnikami, albo przeważaliśmy. Słabiej wykonujemy stałe fragmenty gry, dla przykładu w Łodzi w meczu z ŁKS wykonaliśmy 17 rzutów rożnych bez efektu. Szwankuje też nasza psychika. Zabrakło trochę i rutyny, i doświadczenia. Dopiero uczymy się drugiej ligi.
- Wyniki z drużynami z czołówki mieliśmy średnie. Wygrana z Lubinem, remisy z Radomskiem i Bełchatowem, porażki w Szczecinie, ze Szczakowianką i Jagiellonią. Pozostał niedosyt, że mogliśmy skończyć rundę na pierwszym miejscu.
- Cracovia i Szczakowianka lub Pogoń, choć ta ma za dużo punktów jak na to, co prezentuje. W barażach zmierzą się Pogoń lub Radomsko.
- Nie wiem, czy utrzymam taką skuteczność, ale jeśli będzie trzeba, to będę walczył i udowodnię, że tyle strzelonych bramek to nie przypadek.