Rozmowa z Kazimierzem Podolakiem*

Wychodzę pobiegać trzy razy w tygodniu i za każdym razem zaliczam od ośmiu do dziesięciu kilometrów - mówi Kazimierz Podolak, prezes Warmińsko-Mazurskiego Związku Lekkiej Atletyki w Olsztynie

Marek Siwicki: W jakiej kondycji jest

warmińsko-mazurska lekka atletyka?

Kazimierz Podolak: W konfrontacji z innymi dyscyplinami sportu w województwie zupełnie dobra. Na pierwszym miejscu w punktacji sportu dzieci i młodzieży, który prowadzi Warmińsko-Mazurska Federacja Sportu, jest żeglarstwo przed taekwondo. Na trzecim miejscu plasuje się lekka atletyka. Zawodniczki i zawodnicy z kilkunastu sekcji z Warmii i Mazur startowali z powodzeniem w mistrzostwach Polski w różnych kategoriach wiekowych i zdobywali medale.

Który z klubów Pana zdaniem jest najlepszy?

- Bez wątpienia Budokar Orneta, który ma bardzo dobrze poukładane sprawy organizacyjne. Mają sponsora oraz życzliwość środowiska i co najważniejsze doszli do sukcesów pracą. Doczekali się wychowanków, którzy reprezentowali Polskę na najważniejszych imprezach o zasięgu europejskim i światowym.

Bo w Budokarze mają najlepszych na miejscu? Czego niestety nie da się powiedzieć o innych klubach?

- Przykładem jest Damian Pieterczyk z Kętrzyna, który wywalczył w tym roku srebrny medal w biegu na 800 metrów podczas mistrzostw Polski juniorów i był kandydatem na mistrzostwa Europy. Niestety, mimo że Damian jest zawodnikiem Gwardii mieszka i trenuje głównie w Kętrzynie, dojeżdżając od czasu do czasu na zajęcia do Olsztyna, by poćwiczyć z trenerem Zbyszkiem Ludwichowskim. Gdyby przeniósł się do Olsztyna, na co nie stać Gwardii, miałby znacznie łatwiej.

Co innego AZS Olsztyn, który ma atut studiów...

- Jeśli zawodniczka czy zawodnik decyduje się na Uniwersytet Warmińsko-Mazurski i ma osiągnięcia, może liczyć na darmowe miejsce w akademiku i wyżywienie. I wówczas przez cztery lata możemy zatrzymać kogoś wybitnego w województwie. Urszula Jasińska na przykład, oszczepniczka z Braniewa, wybrała studia w Olsztynie. Na UWM-ie studiuje też i Tomasz Marks, medalista mistrzostw Polski na średnich dystansach, którego trenerem jest Jerzy Denaburski.

Ale Piotr Zrada z Budokaru studiuje jednak na AWF-ie w Warszawie, podobnie jak i drugi specjalista w bieganiu 400 metrów Adrian Gałaszewski z Ełku?

- I jedno w tym pocieszenie, że obaj nadal reprezentują na zawodach swoje macierzyste kluby. Nie wiadomo też, co postanowią Magda Dzierzęcka z Iławy, nasza najlepsza kulomiotka, i jej trener Feliks Rochowicz. Nie mamy argumentów, by ją zatrzymać na Warmii i Mazurach.

W Braniewie i tamtejszym klubie Zatoka jest też na razie Kamil Gawryś, który ma najlepszy wynik w Europie wśród juniorów w biegu na 800 metrów. Jeśli zechce zmienić klub i przenieść się do innego województwa, nic na to nie poradzimy.

Mamy w Olsztynie stadion ze sztuczną nawierzchnią na bieżni, ale wciąż nie mamy zawodów rangi mistrzowskiej?

- I nieprędko takie będą. Mieliśmy ochotę zgłosić chęć organizacji mistrzostw Polski juniorów, a nawet seniorów, ale niestety nie udało się. Zresztą, mimo że mamy tartan i niezbędne urządzenia łącznie z elektronicznym pomiarem czasu, brakuje nam na przykład zeskoku do tyczki. Kosztuje ona bagatelka 50 tys. zł. A bardzo by się nam przydał. Można co prawda taki zeskok wypożyczać na zawody, ale są to koszty. Na razie więc muszą nam wystarczyć ogólnopolskie zawody akademickie czy gwardyjskie oraz międzywojewódzkie.

Pamięta Pan jeszcze swój pierwszy występ na bieżni w Olsztynie. Było to wszak kilkadziesiąt lat temu...

- A dokładnie w roku 1958. Startowałem wówczas na Stadionie Leśnym w mistrzostwach Polski juniorów w lekkiej atletyce i w biegu na 3000 metrów zdobyłem brązowy medal. Olsztyn bardzo mi się wówczas spodobał. Piękny stadion i wokół niego las ze ścieżkami do biegania. Zresztą całe miasto było wtopione w zieleń. 12 lat później wystąpiłem w Olsztynie jako reprezentant Polski w meczu Polska - Włochy i byłem wówczas kapitanem reprezentacji kraju.

Z lekką atletyka jest Pan więc związany...?

- Już od 45 lat i ta okrągła cyfra jest dla mnie czymś ważnym. Stąd traktuję ją jako swój jubileusz pracy w sporcie. Z owych 45 lat aż 30 spędziłem w Olsztynie, startując jako zawodnik w barwach Gwardii, a później byłem w tym klubie trenerem.

I wiem, że nadal Pan biega...

- Owszem i dlatego też mimo swoich lat, czuję się bardzo młodo ciałem i duchem. Wychodzę pobiegać trzy razy w tygodniu i za każdym razem staram się zaliczać od ośmiu do dziesięciu kilometrów. A mam z kim biegać. Choćby z synami, którzy uprawiają i to z powodzeniem lekką atletykę.

* Kazimierz Podolak przez cztery lata prezes

Warmińsko-Mazurskiego Związku Lekkiej Atletyki. Były znakomity długodystansowiec, a obecnie trener lekkiej atletyki w AZS-ie UWM. Czy Kazimierz Podolak będzie nadal kierował WMZLA okaże się w sobotę w Klubie Olimpijczyka w Olsztynie podczas wyborów nowych władz Związku. Zebranie rozpocznie się o godz. 10.30.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.