Wielka szansa nie wykorzystana. Skjern Handball - Vive Kielce 26:22

Ciężko jest wygrać mecz rzucając w drugiej połowie siedem bramek. Jeszcze trudniej zwyciężyć grając dobrze tylko pół spotkania. Przegrywając w Danii ze Skjern Handball 22:26 mistrzowie Polski pogrzebali szansę na wyjście z grupy G Champions League. Teraz pozostała im walka o trzecie miejsce i grę ze słoweńskim Gorenje Velenje w czwartej rundzie Pucharu Zdobywców Pucharów

A szansa na historyczne wyjście z grupy Ligi Mistrzów była ogromna. Kielczanie nie mogli tylko przegrać w Danii z trzecią ekipą tego kraju. Zadanie okazało się nie tylko do wykonania, ale było bardzo blisko.

Znów lepiej przed przerwą

Działacze Skjern Handball chyba obawiali się frekwencji na spotkaniu, bo nie rozgrywali go w mogącej pomieścić ponad 4000 widzów hali w Herning, tylko w trzy razy mniejszym obiekcie w Skjern. Tymczasem hala zapełniona była niemal w całości. Spokojną atmosferę zaburzyła kilkudziesięcioosobowa grupa kieleckich kibiców, która głośno dopingowała mistrzów Polski.

Pierwsze minuty były wyrównane. Gospodarze rozpoczęli od wysokiej obrony. Wymuszała ona kombinacyjną grę kieleckiej drużyny w ataku pozycyjnym, a z tym mistrzowie Polski zawsze mieli problem. Mimo to nie dawali za wygraną. Szkoda tylko, że już w 8. minucie drugą dwuminutową karę otrzymał Piotr Grabarczyk, bo nie mógł już tak skutecznie powstrzymywać zawodników Skjern. Gospodarze zdobywali gole głównie z rzutów karnych, które skutecznie wykonywał Jesper Jensen.

Kilka błędów Vive w ataku sprawiło, że w 11. minucie Duńczycy prowadzili 6:3. Wystarczyła jednak niezła gra kieleckich obrońców oraz udane interwencje Jarosława Tkaczyka i w 16. min po efektownym rzucie Filipa Kliszczyka był remis 6:6, a chwilę potem po bardzo ładnej bramce Radosława Wasiaka kielczanie prowadzili 7:6. Na wysokości zadania stanęli jednak miejscowi kibice. Niesiona gromkim dopingiem ekipa Skjern nie pozwoliła gościom na objęcie wyższego prowadzenia, a ze stanu 8:9 doprowadziła do wyniku 11:9. Główną rolę ogrywali wówczas duński kołowy Claus Hansen oraz ten, który półtora miesiąca temu zapewnił Skjern punkt w Kielcach, potężnie zbudowany rozgrywający Lars Madsen. Katem ataku Vive okazała się także grająca systemem 3-3 wysoka obrona Skjern. W kieleckiej drużynie dobrze grał Jura Hiliuk i Aleksander Litowski. Swego dnia tym razem nie miał as atutowy Vive - Karol Bielecki.

Końcówka pierwszej połowy należała do kielczan. Rafał Bernacki w końcu obronił rzut karny Jensena, a na Wasiaka obrońcy Skjern nie mieli pomysłu. Głównie dzięki bramkom kołowego Vive goście nie tylko odrobili straty, ale dwie sekundy przed końcem po bardzo ładnym rzucie Hiliuka objęli prowadzenie 15:14. Chwilę wcześniej Jensen brutalnie powstrzymał kontrującego Litowskiego i słoweńscy sędziowie pokazali mu czerwoną kartkę.

Fatalne 11 minut

- Chyba nie wykorzystaliście tej szansy - przyznał potem Henrik Hansen, menedżer Skjern. Wydawało się, że kielczanie uporają się z rywalami. Niestety, metamorfoza formy Vive była ogromna. Podobnie jak tydzień temu w pojedynku z Foteksem Veszprém kielczanie po porostu stanęli. Nie pomogła kapitalna gra w bramce Bernackiego. Okazji na dwubramkowe prowadzenie nie wykorzystał Kliszczyk, Bielecki i Wasiak, a kielczanie zamiast grać jak przed przerwą zespołowo decydowali się na indywidualne akcje. Vive grało bez pomysłu w ataku pozycyjnym. Mistrzowie Polski przez 11 minut po zmianie stron nie zdobyli gola. To wystarczyło Duńczykom, by objąć prowadzenie 18:15. Dopiero Bielecki atomowym rzutem z drugiej linii przypomniał o swoich umiejętnościach. - Bardzo baliśmy się tego waszego Bieleckiego - stwierdził później Anders Dahl Nielsen, trener Skjern.

Niestety, w drugiej połowie gospodarze nie musieli się obawiać żadnego z kieleckich graczy. Może tylko z wyjątkiem Bernackiego, ale ten w pojedynkę meczu wygrać nie mógł. Nie pomogły zmiany w ataku. Być może gospodarzy powstrzymać mógł Daniel Waszkiewicz, ale nie zdecydował się poprosić o czas. - Byłem przekonany, że przyda się w końcówce. Tak jak to było w Sarajewie [także dzięki wziętemu czasowi Vive wygrało z Bośnią 32:31 - pr] - mówił trener kielczan.

Nadzieja na wyrównany mecz była jeszcze kwadrans przed końcem - po kontrze Pawła Sieczki Vive przegrywało tylko 19:20, mimo że po czerwonej kartce dla Grabarczyka grało w osłabieniu. Nie pomógł kapitalny doping kieleckich kibiców, którzy zagłuszali półtoratysięczną duńską widownię. Była nawet szansa na remis, ale w ataku mistrzowie Polski znów popełnili błędy. I znów gospodarze to wykorzystali. Grając w osłabieniu Skjern zdobył dwa gole z rzędu. - Walczymy, jeszcze walczymy - zagrzewał kolegów do walki Wasiak. Niestety, kielczanie nie podjęli już walki. Vive ponownie nie wykorzystało dobrych okazji w siedem minut przed końcem po raz pierwszy przegrywało czteroma golami (19:23), a w 55. już 19:24. Było jasne, że gospodarze nie dadzą sobie wydrzeć zwycięstwa.

Gorenje czeka

Duńscy kibice fetowali zwycięstwo Skjern, bo dało ono gospodarzom drugie miejsce w grupie G i awans do 1/8 Ligi Mistrzów. Kielczanom pozostała walka o trzecią lokatę z Bośnią Sarajewo (decydujący mecz w Kielcach w najbliższy piątek o godz. 18.30) premiowaną awansem do 1/8 Pucharu Zdobywców Pucharów. Już wiadomo, że drużyna, która zajmie tę lokatę, 13 i 20 grudnia zmierzy się w PZP ze słoweńskim Gorenje Velenje. Gospodarzem pierwszego meczu będzie 3. ekipa grupy G Champions League.

Kielczanie wylądowali na Okęciu wczoraj w południe. Prosto z Warszawy Vive pojechało do Białej Podlaskiej, gdzie jutro o godz. 18 rozegra awansem mecz 12. kolejki ekstraklasy z miejscowym AZS AWF.

SKJERN HANDBALL - VIVE KIELCE 26:22 (14:15)

Skjern: Agerschou - Madsen 6, Knudsen 6, Hansen 5, Jensen 5 (5), Sloth 2 (1), Klitgaard 1, Myrup 1, Gjessing, Aagaard.

Vive: Bernacki, Tkaczyk - Hiliuk 5, Kuchczyński 4, Wasiak 3, Bielecki 3 (1), Kliszczyk 3 (1), Litowski 2, Zydroń 1, P. Sieczka 1, J. Sieczka.

Sędziowali: Tomo Vodopivec i Robert Krasna (Słowenia).

Kary: 12. i 16. minut.

Czerwone kartki: Jensen (30. brutalny faul), Grabarczyk (44. gradacja kar).

Widzów ok. 1500.

Przebieg meczu: I połowa: 1:0, 1:2, 3:2, 3:3, 6:3, 6:7, 8:9, 11:9, 11:10, 13:10, 14:12, 14:15; II połowa: 18:15, 18:16, 19:18, 20:19, 24:19, 25:20, 26:21, 26:22.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.