Siatkarki AZS Zeto 3:2 pokonały AZS Politechnikę Radomską

Pięciosetowy horror zafundowały swojej publiczności siatkarki AZS Zeto Białystok w pojedynku z AZS Politechniką Radomską. Na szczęście finał emocji miał dla białostoczanek szczęśliwe zakończenie

Spotkanie mogłoby być kwintesencją popularnego powiedzenia: "kobieta zmienną jest". To, co przez pierwsze dwa sety pokazywały białostockie siatkarki, wołało o pomstę do nieba. Błędy rozgrywającej AZS Zeto Anny Pałkiewicz nie tylko przekładały się na stratę punktów, ale wprowadzały nerwowość w poczynania białostockich siatkarek. Z żelazną konsekwencją wykorzystywały to radomianki i większość piłek kierowały do atakujących na skrzydła. Taka taktyka przynosiła skutek, a dodatkowe punkty zespół gości zdobywał grą blokiem. Trzeba zresztą przyznać, że ten element gry był największym atutem akademiczek z Radomia. To tego stopnia blok uprzykrzał życie podopiecznym Dariusza Pieśniaka, że białostoczanki atakowały zachowawczo, co z góry nie miało szans powodzenia.

- Poprzednie porażki ze Skrą i warszawskim AZS-em AWF-em bardzo spięły moje podopieczne - przyznał trener Pieśniak. - Wyszły na parkiet zmobilizowane, ale usztywnione. Skąd tyle błędów w rozegraniu ataku.

Brak koncentracji

Tak jak pierwszą partię białostockie siatkarki przegrały po zaciętej walce, tak w kolejnej zupełnie jej nie podjęły. Nie potrafiły przebić się przez blok rywalek, a serię aż siedmiu oczek z rzędu zapewniły drużynie z Radomia zbicia Anny Lubienieckiej (pozyskanej z warszawskiego AZS-u AWF-u) oraz Iwony Lachowskiej. To dało prowadzenie dla zespołu gości 16:8. Mimo zrywu białostoczanek w końcówce straty nie udało się odrobić.

- Nie byłyśmy w pełni skoncentrowane, obawiałyśmy się nieco składu osobowego rywalek - wyjaśniła po meczu Iwona Gosko. - Okazało się jednak, że nie taki diabeł straszny jak go malują.

Na szczęście siatkarki AZS Zeto otrząsnęły się z marazmu w samą porę. W trzeciej odsłonie to one wykorzystały słabszą dyspozycję radomianek, które całe spotkanie grały praktycznie tą samą szóstką zawodniczek. W końcu ożywiły się białostockie środkowe, które słabo spisywały się w poprzednich setach. Ważna w tej partii okazała się seria serwisów Anny Prokop, która pozwoliła białostoczankom wyjść na prowadzenie 17:11. Radomianki doprowadziły do remisu 20:20, ale w końcówce ponownie lepsze okazały się gospodynie. Tak samo było w kolejnej odsłonie, gdy podopieczne trenera Pieśniaka złapały wiatr w żagle i doprowadziły do stanu 23:16. Temperatura meczu podniosła się, gdy siatkarki z Radomia zdołały obronić pięć setboli i dojść do stanu 22:24. Jednak kolejną piłkę setową AZS Zeto wykorzystało.

Tie-break lepiej zaczęły podopieczne Michała Kality. Prowadziły 6:3, ale wówczas do frontalnego ataku przystąpiły białostoczanki. Kluczowe okazały się zbicia Marty Kulik oraz Iwony Gosko, które pozwoliły wyjść gospodyniom na prowadzenie (10:9). Białostoczanki niesione dopingiem kibiców do końca nie dały wyrwać sobie prowadzenia.

- Wygraną dedykujemy Jackowi Niklińskiemu, nowemu prezesowi AZS-u - powiedział po meczu trener Pieśniak. - Cieszę się, że potrafiliśmy podnieść się po dwóch przegranych setach. Ten rezultat obrazuje, jak wyrównane drużyny grają w drugiej lidze.

W minorowym nastroju był za to szkoleniowiec gości.

- W siatkówce najtrudniejszy jest trzeci set, myślałem, że go wygramy - zdradził trener Kalita. - Błędów nie ustrzegła się rozgrywająca, ale nie mam pretensji do zespołu, bo zagrał dobry mecz.

AZS ZETO BIAŁYSTOK - AZS POLITECHNIKA RADOMSKA 3:2 (23:25, 16:25, 25:21, 25:22, 15:11).

Zeto: Pałkiewicz, Wojtasik, Gosko, Prus, Kulik, Prokop, Toch (libero) oraz Różańska, Mioduszewska, Olechno, Szulborska.

AZS: Trybusińska, J. Majkusiak, A. Majkusiak, Lubieniecka, Kiraga, Lachowska oraz Sijer.

Wyniki pozostałych spotkań: Sokół Mogilno - AZS AWF Warszawa 0:3; Warmiss Olsztyn - Skra Bełchatów 0:3; Orkan Września - Bizon Sędziejowice 3:0.

TABELA

Copyright © Agora SA