Jak przeciwko Lechowi Poznań zagra Maciej Żurawski?

Niemal cała taktyka "Kolejorza" w meczu z Wisłą Kraków będzie podporządkowana pilnowaniu najlepszego napastnika ligi - Macieja Żurawskiego. "Żuraw" jednak przeciwko swojemu byłemu klubowi zawsze gra przeciętnie.

Maciej Żurawski odszedł z Lecha do Wisły Kraków w 1999 r. Nie było innej możliwości, bo w "Kolejorzu" wówczas kierowano się zasadą "sprzedawać, aby żyć". A na transferze piłkarza, który akurat w tamtym okresie trafił do reprezentacji Polski, można było nieźle zarobić. Sam piłkarz przy tym transferze nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Poznańscy kibice bardzo przeżyli odejście najlepszego napastnika. A jednak do dzisiaj "Żuraw" cieszy się ogromną sympatią wśród kibiców "Kolejorza". Dlaczego? Zadecydowały o tym dwa wydarzenia.

Po pierwsze, Żurawski wspaniale zaprezentował się w swoim pożegnalnym w Poznaniu meczu w barwach Lecha. Bez żadnych skrupułów strzelał wówczas gole - a jakże! - Wiśle Kraków, w której miał wkrótce zagrać. Mistrzowie Polski przegrali na stadionie przy ul. Bułgarskiej aż 1:4, a Żurawski strzelił dwie piękne bramki, przyczyniając się do tego efektownego zwycięstwa nad swoim przyszłym pracodawcą.

Po drugie, na tym meczu Żurawski rozdawał zdjęcia z tekstem: "Proszę was, abyście zawsze byli z Lechem na dobre i na złe oraz żebyście nie zapomnieli o "Żurawiu" - chłopaku, który serce zostawił w Poznaniu". Dostał za to duże brawa.

Skoro Żurawski zostawił serce w Poznaniu, to czy wypadało mu strzelać bramki swej miłości - Lechowi? Przychodziło mu to bardzo ciężko. Na jego szczęście "Kolejorz" grał z Wisłą tylko trzykrotnie, bo Lech spędził dwa sezony w II lidze.

29.04.2000 r., Kraków

Wisła wygrała z walczącym dramatycznie o utrzymanie Lechem 2:0, jednak nie było przy tym wielkiego udziału Żurawskiego. Wyszedł, co prawda, w podstawowym składzie, ale już w przerwie został zmieniony. Żurawski grał kiepsko, świetnie pilnował go wówczas Marcin Drajer. Kibice na stadionie Wisły zdenerwowani postawą "Żurawia" skandowali nazwisko Tomasza Frankowskiego. Do zmiany doszło w przerwie. Gwoli ścisłości, "Franek" nie zagrał ani odrobinę lepiej od Żurawskiego.

23.1.2002 r., Kraków

Wisła wygrała to spotkanie 3:2, choć do przerwy prowadziła 3:0. Gdyby Bartosz Ślusarski strzelił w ostatniej minucie do pustej bramki... A Żurawski? Próżno go było szukać w wyjściowym składzie. Pojawił się dopiero na ostatni kwadrans, zmieniając Daniela Dubickiego. Niczym wielkim się nie wyróżnił. A zatem - kolejny bezbarwny występ przeciwko "Kolejorzowi".

03.06.2003 r., Poznań

Pożegnanie sezonu i mecz, który właściwie o niczym nie decydował. Wisła miała w kieszeni tytuł mistrza Polski, Lech - utrzymanie się w ekstraklasie. Na stadionie przy ul. Bułgarskiej zjawiło się jednak aż 20 tys. widzów i oba zespoły, grające już bez obciążeń, stworzyły bardzo ciekawe widowisko. "Biała Gwiazda" zwyciężyła 4:2, a "Żuraw" wreszcie strzelił gola Lechowi! Przed przerwą znów jednak zawodził. Rozmyślnie? W każdym razie kiedy w 45. min z rzutu wolnego posłał piłkę wysoko nad bramką, kibice zawołali: "Dziękujemy!" oraz "Maciej Żurawski". Piłkarz spuścił wtedy głowę. Potem Żurawski - chcąc nie chcąc - tak uderzył piłkę, że ta odbiła się od Waldemara Krygera i wpadła do bramki. Ten gol dał Wiśle prowadzenie 2:1.

Krakowianie wygrali w Poznaniu wysoko i przy udziale Żurawskiego, ale strata tych punktów i tych bramek nie wyrządziła "Kolejorzowi" większej szkody.

Jutro Żurawski - jeden z najgroźniejszych polskich napastników - zagra przeciwko Lechowi po raz czwarty. Jaki to będzie występ? Piłkarze Lecha na wszelki wypadek całą taktykę podporządkowali pilnowaniu najlepszego obecnie napastnika w polskiej ekstraklasie. Na czym ta taktyka ma polegać?

Poznaniacy ćwiczyli ją podczas spotkania sparingowego z Widzewem Łódź. Chodzi o to, aby cała czwórka obrońców grała bardzo blisko siebie. Ma to uniemożliwić prostopadłe podania do Żurawskiego, który jest na tyle sprytnym napastnikiem, że zawsze potrafi znaleźć lukę między obrońcami, wbiec w to miejsce, uniknąć spalonego i strzelić. - Będziemy zagęszczać środek obrony. Nawet kosztem tego, że piłkarze Wisły będą mieli więcej swobody na skrzydłach. Obrońcy muszą być bardzo czujni i cały czas wzajemnie się asekurować - tłumaczy trener Lecha Czesław Michniewicz.

Pojedynek Wisła - Lech w sobotę o godz. 18.15 w Krakowie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.