Lech - Legia. Hamalainen: "Wiemy już, że możemy ich pokonać"

Przed sobotnim finałem Pucharu Polski (godz. 16, relacja live na Sport.pl) jeden z najlepszych piłkarzy Lecha Poznań i reprezentant Finlandii, Kasper Hamalainen specjalnie dla Sport.pl opowiada o swojej roli w drużynie Macieja Skorży, wadach i atutach Legii oraz chęci zdobycia swojego pierwszego trofeum.

Ostatnio obrońca Legii Jakub Rzeźniczak napisał na Twitterze, że jesteś najlepszym zawodnikiem Lecha Poznań...

Miło to słyszeć. To ten z numerem 25? Tak, znam go.

To ten ostro grający.

Kojarzę go. To także bardzo dobry zawodnik. Zresztą oglądałem całkiem sporo meczów Legii i radził sobie całkiem dobrze. Nawet dawno, dawno temu zaczął mnie śledzić na Twitterze...

...a teraz ma śledzić cię na boisku.

Może próbować (śmiech).

A kto według ciebie jest najlepszy z Legii?

Wcześniej powiedziałbym, że Radović, ale teraz... Ondrej Duda.

Są słabsi bez Radovicia?

Trochę tak. Był bardzo dobrym piłkarzem i myślę, że bez niego coś stracili. Jednak Duda to bardzo dobre zastępstwo, za kilka lat będzie równie dobry.

Radović może nie gra podobnie jak ty, ale obydwaj graliście na podobnych pozycjach - jako numer 10 i "fałszywy napastnik". Widzisz to podobieństwo?

Tak jak powiedzieliście, jesteśmy innymi piłkarzami. On chętnie długo trzyma piłkę, lubi dryblować i szybko się przemieszczać. Ja gram inaczej, bardziej bezpośrednio, biegnąc z piłką i szukając łatwiejszych rozwiązań. Jako napastnik, cóż, nie jest typem odgrywającego jak ja, choć też nie jestem najlepszy w utrzymywaniu piłki pod presją obrońcy. On jest mniejszy ode mnie, szybszy, ale patrząc na nas i porównując, niezależnie od pozycji każdy z nas lubi dużo biegać po boisku. Nie trzymamy się sztywno roli "dziesiątki" czy napastnika. Oglądając Radovicia czasem można było zauważyć, jak głęboko cofa się po piłkę i jak wolną miał rolę w Legii.

Powiedziałeś, że lubisz więcej pracować na całej murawie. Jaki wpływ na to miał fakt, że wcześniej grałeś jako środkowy pomocnik?

Przecież także w Lechu grałem jako środkowy czy defensywny pomocnik. Bardzo mi to pomogło, bo grając bliżej obrony czuję się teraz jak u siebie.

Może te doświadczenia pomagają ci w prostszej grze w trakcie meczu?

Dokładnie. Także nie można grać zbyt statycznie, bo wtedy rywal łatwo wyblokuje ciebie poza grę. Trzeba być cały czas w ruchu, pokazywać się przez cały mecz. Zauważam, że w większości spotkań ciągle biega za mną jeden z rywali, dlatego też staram się uciekać z moich pozycji.

W grudniu przeciwko Wiśle w Krakowie zagrałeś jako "fałszywy napastnik". Eksperci w telewizji mówili, że przez to obrońcy mieli trudniejsze zadanie. Widzisz w tym największą zaletę tej roli?

Tak, bo za każdym razem jak grałem na tej pozycji, to starałem się z niej uciekać, a nie stać tam jak typowy napastnik. Oczywiście są dobre i złe strony. Czasem, gdy gdzieś biegnę i jest dośrodkowanie, to mnie nie ma wtedy w polu karnym. Nie jak Łukasz Teodorczyk, który był typową "dziewiątką" i czekał na piłkę. Ale ja tak nie gram...

...innym napastnikiem od Ciebie jest też Sadajew.

Tak, Sadajew również się różni. On także dużo biega, bierze piłkę, zresztą wiemy, jaki jest silny. Ale każdy jest innym zawodnikiem. Lubię z nim grać. Tak jak powiedziałem, jest innym napastnikiem niż Teodorczyk. Z nim było trochę łatwiej, bo zawsze wiedziałem gdzie będzie. Z kolei Zaur lubi szukać gry i podań, więc częściej muszę patrzeć, gdzie jest na boisku.

Gdzie widzisz pole do poprawy w waszej współpracy? Rozmawialiśmy z trenerem Skorżą i mówił, że wciąż nie realizujecie w pełni potencjału jako duet.

Wciąż możemy razem grać lepiej. Jednak znowuż nie zagraliśmy ze sobą tak wielu spotkań i sądzę, że to przyjdzie z czasem. Musimy dograć te szczegóły z Zaurem. W treningu ostatnio wyglądało to lepiej i częściej odnajdywaliśmy się nawzajem w tych małych grach, które obaj lubimy rozgrywać.

Jednak to nie tylko chodzi o twoją współpracę z napastnikiem, ale też pomocnikami czy skrzydłowymi. Taką wyróżniającą się jest ta z Darko Jevticiem. Jak byś ją opisał?

Owszem, z Darko dzielimy tę samą wizję futbolu. Bardzo dobrze wiem, co on będzie chciał zrobić na boisku i działa to też w drugą stronę.

Co to za wizja?

Cóż, dla przykładu - on jest lewonożnym piłkarzem, dobrze też wie, że odczytam z jego spojrzenia, że mam biec w kierunku, który tym spojrzeniem mi wskazał. Właśnie tam dostaję od niego podanie, a często zagrywa, zaskakując rywala, bo patrzy już w inną stronę. Ta wspólna wizja powoduje, że świetnie się rozumiemy i gra nam się bardzo łatwo. Czasem razem gramy jako "dziesiątki" bez klasycznego napastnika i funkcjonuje to całkiem nieźle. Jednak to zależy od rodzaju meczu, ponieważ przeciwko nam często rywale bronią bardzo głęboko ustawieni, jest mało miejsca i trudno utrzymać piłkę w ataku.

Powiedziałbyś, że ruch bez piłki jest tak naprawdę kluczowy w roli "dziesiątki"?

Tak, jeśli popatrzymy na to, jak gra Lech w tej chwili i co ja staram się zrobić przez ruch za lub wokół obrony rywala, starając się dostać piłkę między linię pomocy i obrony rywala, gdzie jest niewiele miejsca. Trudno tam cokolwiek zrobić. Oczywiście co innego jest przy kontrach, choć większość drużyn przyjeżdżających do Poznania utrudnia mi zdobycie przestrzeni w tej strefie, dlatego staram się współpracować ze skrzydłowymi czy napastnikiem.

Są pewne określone, sztywne zasady przy grze w obronie - co można robić, a czego nie - ale czy podobnie jest w ofensywie, czy dotyczy to tak kreatywnych zawodników jak ty?

Również je mamy. Jeśli ktoś wbiega w moją strefę, to muszę mu zrobić miejsce i uciec w innym kierunku. Może czasem nam tego brakuje, tych rajdów bez piłki, które tak zagrażają obronie rywala. Często wszyscy jesteśmy blisko piłki i każdy ją chce, a wtedy ja staram się zrobić coś innego, szukać przestrzeni za linią obrony.

Grałeś jako "dziesiątka" już w Szwecji?

Niewiele było tych meczów. W zasadzie, to zabawna historia - kiedy grałem w Finlandii, to spędziłem niemal całe dwa sezony jako defensywny pomocnik, ale do Djurgardens kupiono mnie jako "dziesiątkę"! I potem, krok po kroku, grałem coraz bliżej obrony, głównie jako "ósemka", a potem przez półtora roku jako "szóstka"... tylko po to, by Lech kupił mnie znów jako ofensywnego pomocnika! Pewnie wszystko przez wzgląd na to, że w bardziej ofensywnej roli występowałem w drużynie narodowej.

Jak dostosowywałeś się do konkretnych pozycji, przy tak wielu zmianach?

Kiedy przyjechałem do Poznania, starałem się uczyć z każdym meczem. Może nie była to dla mnie całkowita nowość, zwłaszcza, że podobnie grałem w Finlandii. Nie było żadnego dziwnego momentu, po prostu starałem się grać jak najlepiej.

A wcześniej, gdy grałeś w Finlandii i w Szwecji?

Tam było mi trudniej. W Szwecji gra się znacznie bardziej defensywnie, nie masz tyle miejsca między liniami. Gdy jednak tu przyjechałem, gra była bardziej dynamiczna, od bramki do bramki, było więcej przestrzeni. Było inaczej, miałem też więcej czasu przy piłce niż w meczach międzynarodowych. Gdy gram dla Finlandii, rywale nie grają takim szaleńczym pressingiem, wiedzą, że mamy kilku dobrych piłkarzy. Więc bywało trudniej.

Czy podpatrywałeś jakichś konkretnych piłkarzy przed przyjściem do Lecha, zwłaszcza grających w podobnej roli?

Nie. Gdy już trafiłem do Poznania, to oglądałem nasz mecz z Legią i chyba Karol Linetty był wtedy "dziesiątką", więc śledziłem jego ruchy, jak również piłkarzy rywala. Jednak zawsze chciałem grać w swoim stylu, dodać coś nowego.

Czy widziałbyś zawodnika o swoim profilu występującego w Legii? Pytamy głównie przez wzgląd na różnicę w stylach gry drużyn.

Tak, oglądając ich mecze w ekstraklasie i w Europie dostrzegam tę różnicę, jest u nich wiele mądrych ruchów piłkarzy. Śledziłem zwłaszcza Dudę, on lubi przemieszczać się do boków i grać stamtąd. Ich styl gry mi się podoba, jest fajny. Mogę to powiedzieć, prawda? (śmiech)

W futbolu jest tak wiele teorii ilu kibiców, ale odnośnie "dziesiątek" są głównie dwie - jedna, że jeśli będziesz miał wielu rozgrywających, to na pewno stanie się coś spektakularnego, a druga, że potrzeba tylko jednego, by był centralną postacią zespołu.

Nie może być zbyt wielu piłkarzy, którzy chcą mieć piłkę i prowadzić grę zespołu. Oczywiście dobrze wystawiać takich, którzy komfortowo czują się w jej posiadaniu, ale ogólnie myślę, że musi być równowaga między rolami piłkarzy i może czterech nie powinno wykonywać pracy jednego. Różne są też interpretacje "dziesiątki", zresztą jeśli spojrzy się na ligę angielską i choćby takiego Davida Silvę - on biega wszędzie.

Arsene Wenger jest specjalistą w wystawianiu kilku "dziesiątek".

Ale oni mają dużego napastnika jakim jest Giroud. Są też piłkarze, którzy lubią cały czas być przy piłce. Czasem to działa, czasem nie.

Powiedziałeś, że przy budowie zespołu muszą być określone role - ponieważ wtedy łatwiej "dziesiątce" zorganizować grę zespołu?

Jeśli trener wyznacza pewne zasady przed meczem - na przykład, że skrzydłowi cały czas muszą grać przy linii - to łatwiej mi wiedzieć, co będą robili koledzy i adaptować się do tej sytuacji.

To także łatwiejsze dla rywali.

Dokładnie, dlatego trzeba cały czas zmieniać swój styl gry, nawet po trochu. Dobrze wiem, jakie są mocne strony naszych piłkarzy, wiem też, że jeśli Barry Douglas ma piłkę, to będzie dośrodkowywał, bo to lubi i potrafi. To nie takie trudne. Jednak Wayne Rooney kiedyś powiedział, że ciężko mu się grało z Cristiano Ronaldo, bo nigdy nie wiedział, co Portugalczyk zrobi, czy będzie dryblował zamiast strzelać lub podawać. Więc jest i druga strona.

Czy podejmowane przez ciebie decyzje o podaniu są czymś podświadomym? W idealnym świecie nie musisz podejmować decyzji, ale przychodzą one automatycznie.

Tak i jeśli już jestem w takim stanie, gdy nie myślę o niczym na murawie, każdy ruch wychodzi automatycznie z tyłu głowy - wtedy też gra się najlepiej. To jest cel, do którego dążę. Gra instynktowna jest najważniejsza, ale niełatwa. Czasem, gdy cały zespół nie funkcjonuje dobrze, powodem może być to, że większość z piłkarzy wybiera łatwe podania, podejmuje łatwe decyzje, może zbyt długo się zastanawia.

Jak osiągasz ten stan?

Cóż, myślałem o tym całkiem dużo i uważam, że ważne jest bycie zrelaksowanym przed meczem. To pomaga ci widzieć więcej na murawie, czy to wszerz, czy w poprzek boiska. Także wiedza, gdzie będą twoi koledzy ci pomaga. Trzeba być spokojnym i opanowanym przy piłce.

Mówiłeś, że są mecze, w których kolegom brakuje rozwiązań, wybierają więc łatwiejsze podania, ale też szukają "dziesiątki", by dać przekazać mu piłkę i by ten coś wyczarował. Czujesz odpowiedzialność, grając w tej roli?

To zdarza się wtedy, gdy mamy słabszy mecz i nie za bardzo wiemy, co zrobić z piłką. Każdy jest trochę roztrzęsiony, nie wie, gdzie podać, gra jest statyczna. Dlatego potrzeba jest kilku liderów, którzy wiedzą, co w takiej sytuacji zrobić. Wiele zależy od rozgrywającego, ale nie mogę podejść do własnych obrońców, wziąć piłkę i przedryblować pięciu rywali, by podać czy strzelić, jak Andres Iniesta w meczu z PSG. Jednak muszę być w ruchu, tak by podania trafiały do mnie i stwarzając przewagę swoimi umiejętnościami, sprawić, by coś się zadziałało.

Dla ciebie ekstraklasa była ligą z częstszymi zmianami kierunku gry niż w Szwecji. Czy to także powoduje, że gra Ci się łatwiej?

Nie, wcale nie jest łatwiej. Może powiedziałbym, że nawet trudniej, bo tego miejsca dla mnie jest mniej i coraz mniej. Nie przeciwko każdej drużynie, bo czasem, w ważniejszych meczach, jak z Legią, rywale nie są skupieni wyłącznie na bronieniu, jest więcej wolnej przestrzeni i jest mi łatwiej.

Ondrej Duda mówił przed meczem z Wisłą, że lubi z nimi grać, bo... grają w piłkę. Jednak te wielkie mecze nie są jakieś znowu bardziej atrakcyjne. A może według ciebie futbol jest na wysokim poziomie?

Zwykle, gdy grałem w wielkich derbach w Szwecji, mecze były okropne. Polegało to wyłącznie na walce, a nie dobrym futbolu. Tu, przeciwko Legii, jest lepszy poziom, gramy więcej piłką, choć nie może zabraknąć waleczności. Ale z adrenaliną trzeba sobie radzić, by nie przemotywować się. Przed takimi meczami nawet nie trzeba się motywować, wręcz przeciwnie, zrelaksować, spojrzeć z perspektywą. I tak są to zwykle bardzo trudne spotkania.

Rozgrywasz wcześniej mecze w swojej głowie?

Tak i myślę, że wszyscy piłkarze tak robią. Staram się wyobrazić sobie, co mogę zrobić, jakiego rodzaju jest rywal, jak mogę go ograć czy są szybcy, wysocy i silni, mocni w pojedynkach. To pomaga. Czasem te sytuacje wychodzą w trakcie meczu i od razu jesteś ich świadom, wiesz, co musisz zrobić.

Czyli już wiesz, jak pokonasz Legię w finale Pucharu Polski?

Spokojnie, wciąż przed nami inne mecze. Ale to siedzi gdzieś z tyłu głowy, że nadchodzi wielkie spotkanie. Mam nadzieję, że nie będziemy przemotywowani, że podejdziemy do spotkania spokojnie.

Po przegranym meczu Legii w Gdańsku pojawiło się sporo opinii, że piłkarze nie zagrali wystarczająco agresywnie, za rzadko faulowali i brakowało im tej waleczności.

Rozumiem kibiców, że każdy z nich chce widzieć walkę, ale gra nie staje się lepsza, gdy każdy jest skupiony tylko na tym, a nie na grze. Oczywiście, że chcemy wyglądać na walczących o nasze życia. W ostatnich meczach z Legią widzieliśmy ich doświadczenie gry w europejskich pucharach. Byli spokojni przy piłce, wiedzieli jak wytrzymać trudne spotkanie, choć może nieco mniej po czerwonej kartce.

Uważasz, że doświadczenie w wygrywaniu tytułów jest ważne w piłce?

Tak, jeśli masz kilku piłkarzy, zwykle doświadczonych, to masz przewagę. Tak to jest, że gdy nie idzie, to możesz na nich polegać, bo mają siłę i wiedzą, jak poradzić sobie z taką sytuacją.

Pytamy, bo forma Lecha w tym sezonie to sinusoida - wygrywacie jeden mecz, ale kolejne dwa są słabsze. Może brakuje Wam tej świeżości w podejściu mentalnym, by osiągać kolejne dobre wyniki?

Wiem, o co wam chodzi, jesteśmy nieprzewidywalni, jeśli chodzi o wyniki. Czasem ta różnica między dobrym a słabym meczem jest zbyt duża. Mamy problemy zwłaszcza w spotkaniach wyjazdowych, zbyt często remisujemy. Na każdy mecz mamy konkretny plan, który zwykle powinien zadziałać przy piłkarzach, którzy są w składzie, ale pojawiają się problemy.

W marcowym meczu w Poznaniu spisałeś się bardzo dobrze. Najważniejsza była czerwona kartka. Sądzisz, że to słaby punkt Legii, że zostawiają dużo wolnej przestrzeni za linią obrony?

Rozumiem, że chcą dominować w meczach, posiadać piłkę cały czas, ale to także dla nas szansa, gdy tracą ją w pomocy i możemy znaleźć więcej miejsca. To może być ich problem, choć to mocny zespół i zakładają, że muszą dominować w każdym spotkaniu.

Powiedziałeś, że zwycięstwo z Legią dało wam wiarę w siebie. Czy to znaczy, że wcześniej nie mieli przewagi jakościowej, ale brakowało wam czegoś w mentalności?

Po raz pierwszy od dłuższego czasu udało nam się pokonać Legię i uważam, że wcześniej mieli mentalną przewagę, bo wygrali ligę, byli przed nami. Jednak teraz, gdy tak wiele zyskaliśmy mentalnie i wiemy, że są do pokonania, sytuacja się jeszcze bardziej wyrównała.

A w czysto piłkarskim rozumieniu, czy Legia ma przewagę nad Lechem?

Według mnie, tamto spotkanie wygraliśmy, bo wszyscy zagraliśmy najlepiej jako zespół. Zwykle przeciwko Legii mieliśmy słabe momenty, ogniwa, ale tym razem było inaczej. Oczywiście pomogła nam czerwona kartka, strzeliliśmy chwilę później i mieliśmy jeszcze więcej energii, ale to był zdecydowanie nasz najlepszy mecz przeciwko nim.

Myślisz, że wygranie tytułu czy pucharu zmieni waszą mentalność?

To dałoby nam wielką pewność siebie. Jeśli coś wynieśliśmy z ostatniego meczu z Legią, to właśnie takie uczucie, że potrafimy wygrać ważne spotkanie, z takim rywalem. To najważniejsze.

Jak ważny jest to mecz dla ciebie?

Jeszcze nie grałem w żadnym finale, nic nie wygrałem, wiec to byłoby fajne uczucie wreszcie zdobyć jakieś trofeum.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA