Premier League. Okoński: Obywatel Harry Kane i panicz Raheem Sterling

Harry Kane i Raheem Sterling. Jeden zbyt dużo gra, drugi za swoje granie chce zbyt dużo pieniędzy: o dwóch Anglikach, co mogą nie ukraść Księżyca, pisze Michał Okoński, dziennikarz ?Tygodnika Powszechnego? i komentator Sport.pl.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas Nad niemal każdą rozmową o przyszłości wyspiarskiej piłki unosi się strach. Czasem ma racjonalne podstawy, jak w niedawnym liście byłych trenerów reprezentacji Anglii (Grahama Taylora, Sven-Gorana Erikssona, Glenna Hoddle'a, Steve'a McClarena i Kevina Keegana), którzy postanowili zwrócić uwagę Football Association na stale zmniejszającą się liczbę angielskich piłkarzy w drużynach Premier League i zażądać zmian w regulaminie rozgrywek, zmuszających kluby do rzadszego niż dotąd korzystania z usług obcokrajowców. Czasem wiąże się z traumami przeszłości, z których ostatnią będzie niespełnienie "złotego pokolenia" Beckhama, Lamparda czy Gerrarda. Czasem mamy do czynienia z niepokojem rodzica, patrzącego na dziecko stawiające pierwsze kroki w dorosłość. Jak się odnajdzie w tym stanowczo zbyt skomplikowanym świecie?

Kilkanaście dni temu podczas meczu z Włochami w reprezentacji Anglii zagrali Clyne, Walker, Smalling, Gibbs, Bertrand, Mason, Henderson, Jones, Townsend, Barkley i Kane - sami młodzi. Wcześniej, podczas meczu z Litwą, na boisku oglądaliśmy również Sterlinga i Welbecka, a wypada jeszcze wspomnieć o Sturridge'u, o Shawie, Stonesie czy nawet o Ingsie... Kadra reprezentacji Anglii po nieudanym mundialu w Brazylii odmłodziła się gruntownie, a kilku z wyżej wymienionych piłkarzy uważa się za równie zdolnych jak przedstawiciele "złotego pokolenia".

Dwaj najgłośniejsi ostatnio to Harry Kane (nominowany przez związek zawodowy piłkarzy angielskich zarówno do tytułu piłkarza roku, jak i młodego piłkarza roku, tę drugą nagrodę zgarnął) oraz Raheem Sterling (nominowany do tytułu młodego piłkarza roku). Statystyki obu w tym sezonie faktycznie mogą imponować: 22-letni napastnik Tottenhamu zdobył już 30 bramek (z czego 20 w Premier League) i miał trzy asysty, a do tego dorzucił - już w reprezentacyjnym debiucie - gola dla Anglii. 20-letni skrzydłowy Liverpoolu ma 7 goli (6 w ekstraklasie) i 8 asyst, do czego również dorzucił gola w reprezentacji. Obaj od miesięcy są na ustach całej piłkarskiej Anglii. I o przyszłość obu cała piłkarska Anglia drży.

Obywatel Kane

Przyspieszenie, jakiego nabrała kariera Harry'ego Kane'a, zaiste może wydawać się oszałamiające. Sezon 2014/15 zaczynał jeszcze jako trzeci napastnik Tottenhamu, po Adebayorze i Soldado - i dopiero jesienią stał się graczem podstawowym, który przepłacane gwiazdy odesłał na ławkę rezerwowych. Fakt, że jest wychowankiem klubu, obecne sukcesy zawdzięczającym miesiącom ciężkiej pracy, także na wypożyczeniach do niższych lig, jest jednym z powodów jego niebywałej popularności.

"Jest jednym z nas" - śpiewają o nim kibice, a trenerzy nie mogą się nachwalić jego skromności, pracowitości i zrównoważenia. O skandalach z jego udziałem nie ma dotąd mowy, podobnie jak o kontrowersjach kontraktowych. Z Tottenhamem posłusznie podpisał, w odstępie zaledwie kilku miesięcy, dwie wieloletnie umowy: najpierw przed rozpoczęciem sezonu, a później już w jego trakcie, kiedy wyrósł na jedną z gwiazd ligi, a prezes klubu uznał, że na wszelki wypadek lepiej dać mu podwyżkę - i tak zresztą daleką od oszałamiającej.

Ta budująca historia ma jednak swój cień: od miesięcy Harry Kane niemal bez przerwy gra dwa razy w tygodniu; licząc ze spotkaniami dorosłej i młodzieżowej reprezentacji zbliża się już do 50 meczów w sezonie - po raz pierwszy w karierze jest eksploatowany z taką intensywnością, a podczas ostatnich występów w barwach Tottenhamu można było odnieść wrażenie, że "oddycha rękawami". Sezon ligowy skończy się dopiero w połowie maja, bezpośrednio po nim zespół Mauricio Pochettino ma pojechać na komercyjne tournee do Australii i Malezji, i trudno sobie wyobrazić, żeby ten, którego w północnym Londynie nazywają już następcą Bale'a, będący więc głównym magnesem przyciągającym publiczność na stadiony, mógł w tym czasie pojechać na wakacje.

W drugiej połowie czerwca z kolei w Czechach odbędą się młodzieżowe mistrzostwa Europy, w których Anglicy liczą na sukces - i wierzą, że także Harry Kane ich do tego sukcesu poprowadzi. Jeśli nie odpadną równie szybko jak przed dwoma laty w Izraelu, napastnik Tottenhamu będzie biegał za piłką niemal nieprzerwanie: kiedy reprezentacje młodzieżowe kończyć będą swój turniej, drużyny Premier League zaczną już przygotowania do nowego sezonu. Prowadzący Kane'a w klubie Mauricio Pochettino mówił, że po powrocie z ostatniego zgrupowania kadry jego podopieczny był psychicznie i fizycznie wykończony; dodawał też, że wolałby - mając w perspektywie przyszłorocznej dorosłe mistrzostwa Europy - dać mu tego lata porządny miesiąc wakacji. Dziś już wiadomo, że będzie to niemożliwe, bo zarówno piłkarz, jak i federacja angielska potwierdziły jego udział w młodzieżowym Euro.

Selekcjoner reprezentacji Roy Hodgson, pytany, czy nie obawia się, że młody napastnik Tottenhamu poczuje się wypalony, odpowiada, że jeśli ktoś chce robić w karierę w wielkiej piłce, musi się liczyć z tym, że w wakacje wypadają międzynarodowe imprezy. Z drugiej strony historia futbolu w tym kraju zna przypadki piłkarzy, którzy - eksploatowani nadmiernie w młodym wieku (jak, powiedzmy, Michael Owen), po kilku latach fantastycznej gry nagle gaśli, ostatnie lata kariery zmagając się z kontuzjami. Stąd niepokój, że historia się powtórzy.

Panicz Sterling

O wypaleniu mówiło się także w pewnym momencie w przypadku Raheema Sterlinga - kiedy w październiku młody piłkarz Liverpoolu poprosił Roya Hodgsona o niewystawianie do gry w meczu eliminacji mistrzostw Europy z Estonią, a potem klubowy trener Brendan Rodgers wysłał go na kilkudniowe wakacje. Teraz jednak bardziej niż o wypaleniu mówi się o odpale: chłopak, który faktycznie przebojem zdobył boiska Premier League i stał się w niej najczęściej grającym nastolatkiem, odmawia podpisania nowego kontraktu z Liverpoolem, mimo iż na stole leży oferta stu tysięcy funtów tygodniówki. Odmawia i chce więcej - ponoć nawet 180 tysięcy - choć deklaruje zarazem, że wcale nie chodzi mu o pieniądze, tylko o zaspokojenie sportowych ambicji.

W nieautoryzowanym przez służby prasowe Liverpoolu (co samo w sobie jest niespotykane) wywiadzie dla BBC nie wyklucza nawet, że opuści Anfield Road, oraz sugeruje, że menedżer i klub, którym zawdzięcza praktycznie wszystko, nie okazali mu wystarczająco dużo szacunku, skoro nie zaoferowali mu nowego kontraktu już poprzedniego lata, ba: wskazuje swoje ulubione miejsce na boisku i mówi, że niedawne próby ustawiania go jako cofniętego skrzydłowego wcale nie sprawiły mu przyjemności.

Cała historia, w której podpuszczona przez swojego agenta gwiazdka idzie do mediów, by skarżyć się na klub i prezentować swoją gotowość innym potencjalnym pracodawcom ("wszyscy marzymy o grze w jakimś słonecznym kraju", zainteresowanie Arsenalu "bardzo mi pochlebia" - to cytaty ze Sterlinga), robi fatalne wrażenie. Zwłaszcza że w ślad za nią idzie kolejna: o tym, jak młody piłkarz Liverpoolu dał się sfotografować podczas palenia sziszy i wdychania gazu rozweselającego. Komentarz Brendana Rodgersa, że nie mamy do czynienia z zachowaniem godnym profesjonalisty, był i tak wyjątkowo łagodny.

Oto więc drugi powód do niepokoju: znalezienie właściwej miary dla talentu młodego Anglika; miary, której nie wyznaczałyby ani zainteresowanie mediów, ani wysokość kontraktu czy ewentualna wartość rynkowa. Sterling (tak samo zresztą jak Kane) jest dopiero u progu kariery i nauczyć się powinien jeszcze wielu rzeczy - także przyjmując od trenera zadanie gry na nowej, nie tak widowiskowej pozycji. Jasne: pokazał się światu podczas świetnego meczu z Włochami na mundialu - warto jednak pamiętać, że był to mecz przegrany. Jasne: grał już w Lidze Mistrzów, ale bynajmniej jej nie zawojował. Mimo iż ma za sobą naprawdę udane miesiące, trudno go porównywać z najjaśniejszymi dziś gwiazdami na firmamencie Premier League, Alexisem Sanchezem czy Edenem Hazardem. Jeśli już, to przestrogą może być dla niego historia uważanego niegdyś za następcę Beckhama Davida Bentleya, również skarżącego się w pewnym momencie na zmęczenie, również doskonale opłacanego, niebywale popularnego i szukającego rozrywek poza światem treningowej rutyny, kończącego jednak karierę przed trzydziestką z poczuciem zmarnowania wielkiego talentu.

Zobacz wideo

Dyskutuj z autorem na Twitterze

Najlepsze gole weekendu, których nie widzieliście

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.