Gipsar Stal Ostrów - Spójnia Stargard 92:75

Ostrowianie, grając przed własną publicznością, minimalnym nakładem sił, bez trudu pokonali osłabionych rywali

- To była taka sobie koszykarska sielanka - mówił Petey Sessoms, zawodnik Gipsaru. - Wiem, że nie lekceważy się przeciwników, ale dzisiaj było nam bardzo trudno zmobilizować się do tego, by wykrzesać z siebie maksymalne zaangażowanie.

Kiedy po niespełna sześciu minutach gry ostrowianie prowadzili 17:6, a Sessoms wspólnie z Marcinem Sroką obnażali wszelkie braki w wyszkoleniu przeciwników, zanosiło się na prawdziwy pogrom.

- Mam młody, ale ambitny zespół. W tym sezonie borykamy się z ogromnymi kłopotami finansowymi, dlatego grają u nas praktycznie juniorzy - próbował usprawiedliwiać stargardzian Mieczysław Major, trener Spójni.

Właśnie ambitna gra tej młodzieży na początku drugiej kwarty w końcu poderwała siedzącego do tej pory na ławce rezerwowych szkoleniowca Stali Andrzeja Kowalczyka. Po 11 minutach gry głównie za sprawą doświadczonego Piotra Nizioła Spójnia przegrywała już tylko 19:22.

- Chłopcy zaczęli się bawić i przewaga stopniała - oceniał Kowalczyk.

Trenerska reprymenda przyniosła efekt, bowiem już w 13. minucie zespół Gipsaru prowadził 29:21.

W 24. minucie w walce o piłkę rozcięcia łuku brwiowego doznał Arkadiusz Szoczewski. - To kolejne osłabienie naszego zespołu. Jak tak dalej pójdzie, nie będzie miał kto grać - mówił Mieczysław Major.

Kwarty: 22:15, 16:15, 26:23, 28:22.

Gipsar: Sroka 23 (1), Sessoms 16 (4), Micuda 11, Szawarski 8, Earl 8 (1) - Prawica 14 (3), Szcześniak 5 (1), Małecki 4, Wiesner 1, Sabalauskas 0, Grudziński 0.

Spójnia: Nizioł 16 (4), H. Mazur 9, Soczewski 4, Piechucki 2, Wiliński 1 - Sudowski 14, Morkowski 16 (1), Baszak 8, Hrycaniuk 5.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.