NKS Nysa kontra Gwardia Wrocław

Siatkówka. Pod koniec wrześniu szarpali się w internacie w Miliczu. Dziś ich drużyny zmierzą się w meczu Polskiej Ligi Siatkówki. Trener Gwardii Maciej Jarosz mówi, że chce wygrać. Podobne plany ma środkowy Nysy Jakub Markiewicz.

Mecz Gwardii w Nysie ma swój podtekst pozasportowy. Chodzi oczywiście o nieukrywaną niechęć trenera wrocławian Macieja Jarosza do środkowego NKS-u Nysa Jakuba Markiewicza. Dodajmy, niechęć odwzajemnioną. Obaj panowie współpracowali przez ostatnie dwa lata w Gwardii Wrocław i już wówczas byli bardzo skonfliktowani. Jarosz, słynący z wybuchowego charakteru często nie mógł znaleźć wspólnego języka z niepokornym Markiewiczem. W przerwie letniej popularny "Kuba" zdecydował się na zmianę klubu - odszedł do Nysy, ale z Jaroszem znów spotkał się na turnieju w Miliczu...

Wówczas, w internacie, gdzie zakwaterowano ekipy startujące w imprezie, doszło do ostrej scysji Markiewicza z Jaroszem. Siatkarz wypchnął swojego byłego trenera z pokoju, a na miejsce zdarzenia przyjechała policja. Markiewicz poddany został badaniom na obecność alkoholu we krwi (miał około jednego promila). On sam utrzymywał jednak, że został sprowokowany. Jednej z gazet powiedział też, że trener Gwardii podczas całego zajścia na pewno nie był trzeźwy.

Początkowo Gwardia zastanawiała się nawet nad złożeniem wniosku o dyskwalifikację Markiewicza, ale później wycofała się z tego pomysłu. - Zdajemy sobie sprawę, że Nysa to ciężki teren do gry, a w tym sezonie czekają nas tam mecze - mówił pod koniec września działacz wrocławskiego klubu Władysław Pałaszewski. - Nie ma więc sensu zaogniać stosunków z tym klubem. Powtarzam, dla nas nie ma już sprawy Jarosz - Markiewicz.

Pierwszy z tych ciężkich dla Gwardii meczów już dziś. Faworytem jest mimo wszystko Nysa, za którą przemawia atut własnej hali i bardzo cenne ostatnie zwycięstwo w Bełchatowie 3:0.

Mówi Maciej Jarosz

Temat skończony

Jakub Michalak: Nie obawia się Pan przyjęcia w Nysie?

Maciej Jarosz: - Nie, a dlaczego mam się obawiać? Kibice mogą sobie krzyczeć co chcą, ale ja i tak będę się koncentrował na grze mojego zespołu. W swojej karierze trzeba być przygotowanym na różne sytuacje.

Czy od zajścia w Miliczu miał Pan jakiś kontakt z Markiewiczem?

- Do tamtej sprawy w ogóle nie chciałbym wracać. Dla mnie to skończony temat, zresztą o czym tu rozmawiać skoro Markiewicz miał wtedy półtora promila alkoholu we krwi.

Czy chciałby Pan jeszcze z nim współpracować?

- Powtarzam, dla mnie temat Markiewcza zakończył się.

Mówi Jakub Markiewicz

Szkoda prądu

Jakub Michalak: Jak po dwóch miesiącach ocenia Pan zajście w Miliczu?

Jakub Markiewicz: - Cała sprawa została jednostronnie przedstawiona w mediach, rozdmuchała ją wiadoma osoba z wrocławskiego klubu. A było zupełnie inaczej. W Nysie postanowiliśmy jednak, że nie będziemy wchodzić w szczegóły i zostawiamy całą sprawę. Ja z dwuletniej obserwacji wiem jednak, że trenera Jarosza stać na wszystko. Nie ma jednak sensu tracić prądu na rozmowę o tamtym zajściu i zniżać się do poziomu trenera Gwardii.

Odchodząc do Nysy mówił Pan, że jednym z powodów takiej decyzji była właśnie osoba trenera Jarosza.

- Tak. Mieszkam przecież we Wrocławiu i mógłbym tu nadal grać. Wolałem jednak pracować w normalnej atmosferze i z ludzmi - jakbym to ujął - trzeźwo myślącymi.

Copyright © Agora SA