Trener Andrzej Urbański nie krył, że mecz z akademikami z Częstochowy będzie wyjątkowo ważną konfrontacją dla jego podopiecznych. Nie dość, że rywal silny, to jeszcze sosnowiczanie musieli zagrać przy telewizyjnych kamerach. - Odkąd zdobyliśmy przed blisko rokiem finał Pucharu Polski, nie udało nam się wygrać żadnego meczu transmitowanego przez telewizję - martwił się szkoleniowiec.
Po pierwszym secie wydawało się, że obawy trenera KP są bezpodstawne. Jego siatkarze rozbili Pamapol w drobny mak. Na parkiecie brylował atakujący Petr Divis. Słowak był jak natchniony - atakował, niesamowicie zagrywał, a partnerzy niewiele mu ustępowali. Akademicy popełniali wiele błędów w przyjęciu i w tej sytuacji nie mieli szans na korzystny wynik.
Gospodarze wygrali tę część do 18 i wydawało się, że mecz skończy się po niespełna godzinie. Ale nic z tego. Ataki graczy Energii były coraz słabsze, serwis coraz mniej skuteczny. Tymczasem akademicy rozkręcali się z akcji na akcję. Widać było, że są w stanie zaprezentować zdecydowanie lepiej niż w pierwszej partii. Poprawili przyjęcie, a przede wszystkim zagrywkę. W tym drugim elemencie najlepszy okazał się Arkadiusz Gołaś. Kiedy 22-letni środkowy wychodził na zagrywkę, kolana sosnowiczan wyraźnie się uginały, a ręce drżały. Gołaś popisywał się seryjnymi superserwisami, a świetnymi atakami asystowali mu grający z gorączką (zatrucie pokarmowe) Michał Winiarski oraz były zawodnik Kazików Grzegorz Szymański. Częstochowianie najpierw po dramatycznej walce wygrali drugiego seta, potem nieco łatwiej objęli prowadzenie. W czwartej partii prowadzili już 22:20 i mieli jeszcze kilka piłek meczowych. Gospodarzy porwali jednak do walki Marcin Nowak i Sławomir Kudłaczewski. Im w największej mierze komplet widzów powinien zawdzięczać doprowadzenie do tie-breaku.
W piątej części po 130 minutach meczu był remis 9:9 i gra zaczynała się jakby od nowa. Wcześniej jednak siatkarze Pamapolu prowadzili 7:5 i 9:7. Przełom nastąpił wówczas, gdy na zagrywkę wszedł Grzegorz Wagner (było 9:8). Akademicy w żaden sposób nie mogli skończyć kontrataku. W jednym ustawieniu stracili cztery punkty i zrobiło się 9:12. Po bloku Arkadiusza Gołasia na Divisie było tylko 12:13, ale gospodarze nie pozwolili sobie wydrzeć minimalnej przewagi.
Ostatni punkt zdobył Marcin Nowak. - Ta wygrana była nam wyjątkowo potrzebna teraz, bo przewaga rywali w tabeli mogłaby niebezpiecznie urosnąć - mówił.
W szeregach miejscowych spore grono stanowili gracze, którzy kiedyś występowali w Częstochowie. - Oni byli szczególnie umotywowani, nie wiem, czy nie za bardzo - dodał po meczu Kudłaczewski.
Odetchnął też trener Urbański. Jego zespół wreszcie wygrał "telewizyjny" mecz, a on nie musi się martwić o posadę. - Kolejny tydzień dłużej pozostaniemy w pracy - pół żartem, pół serio mówił do szkoleniowca gości Edwarda Skorka na pomeczowej konferencji. - Sukces doda moim zawodnikom wiary i łatwiej będzie teraz o wygraną w Jastrzębiu w najbliższej kolejce - dodał trener Urbański.
- Przegraliśmy 2:3, a powinniśmy zwyciężyć w tym spotkaniu 3:1. Szkoda straconej szansy - powiedział "Gazecie" trener Pamapolu Edward Skorek. - Prowadząc w piątym secie nie skończyliśmy kilku piłek. Mieliśmy dobre przyjęcie, ale kończyliśmy tylko co drugi atak. Dodatkowo Michał Winiarski występował z problemami zdrowotnymi, z gorączką. Rywale niczym mnie nie zaskoczyli. Jedynie udane zmiany Andrzeja Urbańskiego, kiedy weszli na parkiet Wagner i Niedziela, wprowadziły ożywienie w grze gospodarzy.
- Ten mecz pokazał, że zespół gra dobrze, ale do zwycięstw w trudnych, wyrównanych meczach brakuje jeszcze kropki nad i - uważa prezes AZS Roman Lisowski. - Tym razem były to dwie, może trzy piłki. Gdyby udało się je wykorzystać, wynik byłby odwrotny. Uważam, że wygralibyśmy, gdyby w pełni sił był Michał Winiarski. Dopiero po meczu dowiedziałem się, że miał zatrucie pokarmowe. Wszyscy byli bardzo zmęczeni, ale on dosłownie słaniał się na nogach. W trudnym momencie okazało się, że brakuje nam zmiennika na pozycji przyjmującego zagrywkę. Mamy jeszcze miesiąc na ewentualne wzmocnienia i chyba będziemy szukać jakiegoś zawodnika. Trener Skorek powiedział, że na tym etapie musi próbować wszystkich i próbuje. Szansę gry dostał Wojciech Jurkiewicz i wypadł bardzo korzystnie. Na boisko wchodził też Marcin Kryś, którego na pozycji libero, tak jak w Bełchatowie, zastąpił Radek Panas. Teraz czekamy do 15 listopada na mecz z PZU AZS Olsztyn, który zapowiada się niezwykle interesująco.
KP Polska Energia Sosnowiec - AZS Pamapol Częstochowa 3:2 (25:18, 25:27, 23:25, 27:25, 15:13)
KP: Żygadło, Kudłaczewski, Łomacz, Divis, Pliński, Nowak, Legień (libero) - Dacewicz, Niedziela, Wagner, Hupka.
Pamapol: Woicki, Gierczyński, Gołaś, Szymański, Winiarski, Jurkiewicz, Panas (libero) - Kokociński, Szewiński, Oczko, Kryś.
Widzów: 1500.