III LIGA. Sandecja - Stal Stalowa Wola 2:1

Początek sezonu był dla Sandecji fatalny, ale niezłą końcówką zmazali część win i drużynie udało się zająć po rundzie jesiennej dziesiąte miejsce. To o wiele gorsza pozycja, niż chcieliby kibice, ale lepsza, niż zanosiło się w połowie rundy.

W sobotnim meczu sądzeczanie zaatakowali od samego początku i opłaciło się. W 16. min Piotr Zachariasz strzelił z daleka, bramkarz Tomasz Wietecha wybił piłkę przed siebie, a kiedy Jerzy Wojtas próbował do niej doskoczyć, został sfaulowany przez obrońcę Stali. Sebastian Krupa strzelił z karnego w róg, bramkarz rzucił się w dobrą stronę, ale nie sięgnął piłki.

Dwie minuty później było już 2:0. Krupa dośrodkował do Polichta, który uderzył piłkę tak, że odbiła się od wewnętrznej strony poprzeczki, spadła za linią i wróciła przed bramkę. Sędzia główny miał wątpliwości, ale jego asystent liniowy uznał, że piłka całym obwodem przekroczyła linię. W tej sytuacji główny uznał gola.

Jeszcze przed przerwą Bartłomiej Damasiewicz miał szansę na trzecią bramkę - zamiast jednak lobować bramkarza, trafił wprost w niego.

Po przerwie znów zaatakowali gospodarze. Dośrodkowanie Wojtasa Rafał Policht przejął na głowę, ale uderzył obok bramki. Im bliżej końca, tym coraz częściej atakowali "stalowcy", dobrze jednak grali sądecccy obrońcy, a zwłaszcza Dariusz Łukasik. Tylko raz gospodarze popełnili fatalny błąd. Po dośrodkowaniu z lewej strony i nieporozumieniu z własnym bramkarzem Tomasz Szczepański skierował głową piłkę do własnej bramki.

Pod koniec meczu nowosądeczanie mieli okazje na trzeciego gola, ale Wietecha znakomicie wybronił strzały Wojtasa i Polichta, a przy trzeciej okazji wyręczył bramkarza obrońca Andrzej Kasiak.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.