Sprzedaż wejściówek na piątkowy klasyk ruszyła w środę o godz. 10, ale długa kolejka ustawiła się pod kasami dużo wcześniej. Do kupienia jest siedem tysięcy biletów, a właściwie było, bo już po kilku godzinach zabrakło wejściówek na sektor "pod zegarem". Według pracowników klubu, takiego zainteresowania meczem nie było już dawno. - To skandal - to niestety także inne komentarze, które można było wczoraj usłyszeć. Dlaczego? Otwarta była tylko jedna kasa, a właściwie pokój w budynku klubowym. Efekt był taki, że już przy samych drzwiach kłębił się tłum przepychających się ludzi. Sytuacja polepszyła się, kiedy przy bramie wjazdowej na stadion stanął ochroniarz i wpuszczał na teren klubu tylko po kilka osób. Zainteresowanie meczem z Legią jest tak duże, że momentami kolejka kończyła się prawie przy al. Piłsudskiego. Jeśli ktoś nie był na tyle cierpliwy, by stać w długiej kolejce, mógł kupić bilet od "konika", bo kilku już spacerowało przy kasie. Jacek Dzieniakowski, prezes Widzewa, uspokaja, że dziś w kasie pojawią się kolejne bilety. - Zainteresowanie rzeczywiście jest duże, ale nie sprzedaliśmy jeszcze wszystkich wejściówek - twierdzi. Przypomnijmy, że jedna osoba może kupić tylko pięć biletów. Najtańsza wejściówka kosztuje 12, najdroższa - 42 zł
Trener pierwszej klasy
Na środowym treningu (piłkarze grali w siatkonogę) nie było Jerzego Kasalika, trenera łodzian. Powód? Szkoleniowiec pojechał do Warszawy, gdzie w siedzibie Polskiego Związku Piłki Nożnej bronił pracy, która dała mu uprawnienia trenera pierwszej klasy. - Taki był wymóg i nie było innego wyjścia - mówi Kasalik. - Trenerem pierwszej klasy zostałem już trzy lata temu, kiedy skończyłem kurs.
Tematem pracy była ocena treningów w okresie przygotowawczym na przykładzie Hutnika Kraków i Orlenu Płock, czyli klubów, w których Kasalik w przeszłości pracował.
