Szczecinianie, jak tylko mogą, starają się oszczędzać płytę główną. W pierwszych wczorajszych zajęciach nawet nie wchodzili na murawę, a jedynie ćwiczyli poza liniami bocznymi. Jedyną osobą, która pozwoliła sobie sprawdzić stan trawy, był trener Bogusław Baniak, który truchtał po boisku. W tym czasie zawodnicy podzieleni na kilka grup grali w siatko-nogę. Baniak i drugi trener Sławomir Rafałowicz tylko przyglądali się zabawie.
W ostatnich 30 minutach treningu zawodnicy rozgrywali mecze na małym boisku. Zdecydowana większość piłkarzy grała na pełnych obrotach. Widać było, że zależy im na grze w pierwszym składzie w sobotnim meczu z Podbeskidziem.
- O taką grę mi chodzi - pokrzykiwał na podopiecznych Baniak. - Pierwsza piłka. Graj jeden na jeden. Zwód i strzał - wydawał komendy.
Najkorzystniejsze wrażenie zrobił Artur Andruszczak, który w parze z Marcinem Włódarczykiem zdobył najwięcej bramek. - Artur wygrałeś mecz - chwalił szkoleniowiec.
No i chyba Andruszczak zapewnił już sobie miejsce w podstawowym składzie. Oprócz niego jest jeszcze pięciu pewniaków (Wyparło, Drumlak, Biliński, Bugaj, Moskalewicz), pozostali muszą udowodnić swoją wartość.
Po zajęciach portowcy pojechali na spotkanie z młodzieżą szkolną z ul. Willowej. Udali się tam najbardziej popularni zawodnicy.
Dziś do drużyny ma dołączyć Sergio Batata, który w Łodzi leczył kontuzję, oraz Krzysztof Michalski, któremu urodziło się dziecko, i w środę miał wolne. Koledzy już żartują, że Michalski w sobotę (jeśli zagra) będzie cały czas "szukał bramki", aby uczcić narodziny piłkarską kołyską.