Przy odrobinie szczęścia Stal po kwadransie mogła prowadzić dwiema bramkami, lecz Dariusza Michalak pudłował nawet z siedmiu metrów, zaś strzał głową Daniela Radawca z trudem obronił Michał Wróbel.
Wreszcie ruszyli do przodu goście, jednak po wypadach Pawła Brożka i Grzegorza Patera dobrze interweniował Tomasz Wietecha. W 37. min znalazł na niego sposób Kmiecik. Po centrze Patera z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki.
Na początku II połowy wyrównać mógł Tomasz Szarowski, lecz po jego uderzeniu z 16 m piłkę na róg skierował Wróbel. Trzy punkty pojechałyby pewnie do Krakowa, lecz Brożek i Martins Ekwueme w znakomitych okazjach pudłowali. - Paweł Brożek już taki jest. Albo ma swój dzień, albo nie. W Stalowej Woli go nie miał... - kręcił głową trener Szymanowski.
Zamiast 2:0 dla Wisły II zrobiło się 1:1. Daniel Radawiec po podaniu z boku Dziuby popisał się celną główką.
- Stal grała zdecydowanie, po męsku i to przynosiło rezultaty. W pierwszej połowie najedliśmy się strachu, zwłaszcza na początku, gdy moi piłkarze nie czuli jeszcze gry - komentował szkoleniowiec wiślackich rezerw.