Powiedzieli po meczu Wisła Kraków - Górnik Łęczna

Jacek Zieliński, trener Górnika: - To była walka Dawida z Goliatem. Nie mieliśmy czym postraszyć Wisły i nie ma się co tłumaczyć osłabieniem. Przecież zmiennicy również chcieli się pokazać. Nie wyszło. Mam pretensję o końcówkę. "0:2" brzmiałoby o niebo lepiej niż "0:4". Czasem, jak się dostanie po policzkach cztery razy, to wychodzi na dobre.

Henryk Kasperczak, trener Wisły: - Drużyna dobrze zareagowała po porażce w Wodzisławiu. Zwycięstwo cieszy przed meczem pucharowym z Valerengą. Mauro Cantoro i Arek Głowacki zagrali po dłuższej przerwie. Arek miał łatwiejsze zadanie, bo rywal rzadko atakował. Mauro "szukał sensacji", chciał złapać rytm gry. Idzie w dobrym kierunku.

Brasilia, pomocnik Wisły: Zobaczyłem, że bramkarz ustawiał mur. Dlatego szybko strzeliłem i wpadło. Będę grał jeszcze lepiej, ale potrzeba czasu. Po zdobyciu bramki zawsze czuję się lepiej. Konkurencję mam silną, bo Piotrek Brożek też strzela bramki.

Damian Gorawski, pomocnik Wisły: Piłkarze Górnika wyglądali, jakby byli przestraszeni już przed meczem. Dziwnie się grało przy tej mgle. Przez chwilę miałem uczucie, jakby to był sparing. Pierwszy raz wystąpiłem przy takiej pogodzie. Dobrze, że udało dograć się do końca, bo gdyby sędzia przerwał mecz, byłoby to dla nas niekorzystne.

Bartosz Rachowski, bramkarz Górnika: Ponad połowa naszego dzisiejszego składu to zawodnicy, którzy ostatnio grali w czwartoligowych rezerwach. Nie mieliśmy praktycznie szans. Cztery bramki stracone to jednak za dużo. Była szansa, żeby już te 0:2, które można przełknąć, dociągnąć do końca. Porażka 0:4 już boli. Zawaliłem przy ostatniej bramce z wolnego, bo zbyt długo ustawiałem mur. Przy pozostałych praktycznie nie miałem szans.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.