Rozmowa z Jackiem Winnickim, drugim trenerem Prokomu Trefla Sopot

Dariusz Kopeć: Czuje Pan tremę przed meczem ze Śląskiem?

Jacek Winnicki: Nie. A niby czemu mam się czuć stremowany?

W końcu poprowadzi Pan zespół w roli asystenta szkoleniowca przeciwko klubowi, w którym pracował Pan tyle lat.

- Dla mnie to mecz jak każdy inny

Nie chce mi się wierzyć, że na równi traktuje Pan spotkanie Prokomu ze Śląskiem czy na przykład ze Startem Lublin, nie ujmując nic lubelskiemu zespołowi

- Na pewno ten mecz ma wymiar prestiżowy. W końcu spotykają się dwie czołowe drużyny ekstraklasy. Podejdziemy do tego spotkania bardzo skoncentrowani i postaramy się je wygrać. Tylko tyle.

Jakiego przyjęcia spodziewa się Pan we Wrocławiu?

- Żadnego się nie spodziewam. Jak będzie, zobaczymy. Pracowałem w Śląsku wiele lat. Uważam, że wiele dobrego zrobiłem dla tego klubu, poświęciłem się sporo tej pracy. Teraz jednak sytuacja jest inna. Po sezonie dostałem bardzo dobrą propozycję z Sopotu, przyjąłem ją i teraz do moich obowiązków należy to, aby Prokom spisywał się jak najlepiej.

Lepiej być trenerem zespołu występującego w Eurolidze czy asystentem w drużynie walczącej zaledwie w ULEB Cup?

- Wcale nie taki zaledwie ULEB Cup. To po pierwsze. Po drugie, jestem obecnie drugim trenerem Prokomu i nie zastanawiam się, co by było gdyby.

Który zespół jest faworytem niedzielnego meczu?

- Nie ma faworyta. Oba zespoły według mnie prezentują wyrównany poziom. Wydaje mi się, że będzie ciekawy i zacięty mecz.

Postawiłby Pan pieniądze na zwycięstwo Prokomu?

- Nigdy nie bawię się w hazard, a już na pewno nie obstawiałbym wyników zespołu, z którym jestem związany.

Copyright © Agora SA