Górnik Łęczna - Górnik Polkowice 1:0 (0:0)

I LIGA PIŁKI NOŻNEJ. Górnik Polkowice dokonuje w ekstraklasie rzeczy niebywałych. Przez większą część meczu w Łęcznej polkowiczanie grali z przewagą jednego, a później nawet dwóch zawodników, mieli rzut karny, ale i tak przegrali! Milan Bosanac spudłował z jedenastki i był to czwarty rzut karny zaprzepaszczony przez nasz zespół w tym sezonie.

Postawa Górnika Polkowice w meczach ligowych nie jest już nawet śmieszna. Jest po prostu żałosna. Polkowiczanie tym razem zmierzyli się na wyjeździe z innym beniaminkiem - Górnikiem Łęczna, który wystąpił bez pięciu podstawowych zawodników. Z różnych przyczyn nie zgrali: Robert Mioduszewski, Sylwester Czereszewski (obaj kontuzje), Ireneusz Kościelniak (choroba), Maciej Pastuszka, Artur Kościuk (kartki). Tak więc w zespole z Łęcznej praktycznie zabrakło pół drużyny.

Na dodatek mecz ułożył się fenomenalnie dla Górnika Polkowice. Już w 11. min z boiska został wyrzucony obrońca Łęcznej Artur Bożyk, który brutalnie sfaulował Jarosława Krzyżanowskiego. Drugi piłkarz Łęcznej Tomasz Copik czerwoną kartkę ujrzał w 63. min. Wówczas 11 zawodników z Polkowic grało przeciwko 9 piłkarzom Łęcznej! Copik wyleciał za to, że ręką wybił piłkę zmierzającą do bramki po strzale Jamroza. Oczywiście sędzia podyktował rzut karny dla naszego zespołu, ale Milan Bosanac strzelił lekko w środek bramki i Rachowski wybił piłkę. To już czwarte pudło z karnego w tym sezonie w wykonaniu Górnika Polkowice. Wcześniej dwóch jedenastek nie wykorzystał Tomasz Moskal (z Wisłą Kraków i Katowicami) oraz Marcin Jeziorny (Wisła Płock).

Po tej feralnej sytuacji polkowiczanie nadal grali z przewagą dwóch graczy i kilka minut później stracili bramkę! Po dośrodkowaniu w pole karne piłka trafiła do samotnie stojącego Pawła Bugały - ten popisał się fenomenalnym strzałem z woleja, po którym piłka wpadła pod poprzeczkę bramki całkowicie bezradnego Banaszyńskiego. Po niespotykanie pięknym uderzeniu Bugały z podziwem kiwał głową sam trener Kazimierz Górski, który gościnnie przyjechał do Łęcznej na ten pojedynek.

Paradoksem jest fakt, że grając z przewagą jednego zawodnika, zespół trenera Dragan wcale nie miał przewagi. Polkowiczanie tylko na początku meczu wypracowali sobie wymarzoną okazję do zdobycia gola, ale Narwojsz nie potrafił strzelić do pustej bramki - piłkę po jego uderzeniu wybił Jaroszyński.

- Nie wiem, co się z nami dzieje - mówi pechowy strzelec. - Chyba ciąży nad nami jakieś fatum. Na wyjazdach gramy pechowo. Nie wykorzystaliśmy już czterech karnych, z których każdy mógł zdecydować o wyniku meczu. W tej chwili gramy po prostu słabo. Dzisiaj mieliśmy dwóch zawodników więcej i też nic z tego nie wyszło - narzekał Narwojsz.

W końcówce czerwoną kartką ukarany został pomocnik Polkowic Maciejewski. Goście rozpaczliwie atakowali, ale bez efektu. W ostatnich sekundach w ogromnym zamieszaniu strzelał jeszcze Moskal, jednak piłka minimalnie minęła słupek.

Niestety, okrutna prawda jest taka, że dziś Górnik Polkowice to zdecydowanie najsłabszy zespół w polskiej lidze i swoją postawą tylko się kompromituje w gronie ligowców.

ZDANIEM TRENERÓW

Mirosław Dragan, trener Górnika Polkowice

Długo nie ochłonę po tym spotkaniu, ale taka jest piłka. Wypada pogratulować gospodarzom zwycięstwa. Czasami tak bywa, że zespół grający w osłabieniu potrafi się bardziej zmobilizować. Piłkarze z Łęcznej byli bardziej zdeterminowani i dlatego wygrali. Nasze największe nieszczęście to niewykorzystany rzut karny, już czwarty w tym sezonie.

Jacek Zieliński, trener Górnika Łęczna

Muszę pogratulować zawodnikom i nie chodzi tu o umiejętności czysto piłkarskie. Moi piłkarze wznieśli się na wyżyny, dawno nie widziałem ich tak walczących. Naszym zadaniem było uważać na stałe fragmenty gry rywali i likwidować je w zarodku, udało nam się także odciąć od górnych podań Moskala. Decydującym momentem był obroniony rzut karny. Gościom po tym trzęsły się nogi, zwietrzyliśmy szansę i udało się nam strzelić bramkę.

Dla Gazety

Marcin Narwojsz, zawodnik Górnika Polkowice

Trochę meczów w życiu już zobaczyłem, ale jeszcze nie widziałem, aby drużyna grająca z przewagą dwóch zawodników dała sobie strzelić bramkę i przegrała. Na wyjazdach gramy pechowo. Nie wykorzystaliśmy już czterech karnych, z których każdy mógł zdecydować o wyniku meczu. Na wyniku zaważyć mogła także moja sytuacja, w której znalazłem się sam na sam z bramkarzem, jednak jej nie wykorzystałem. Nie wiem, co się z nami dzieje. Chyba ciąży nad nami jakieś fatum. Trzeba to zmienić i zacząć wygrywać. W tej chwili gramy po prostu słabo. Dzisiaj mieliśmy dwóch zawodników więcej, mogliśmy grać skrzydłami coś kombinować, a nie wszystko na tak zwaną aferę. Łęczna ma dobrze ułożony klub, trafiła z transferami i grają dobrze w piłkę, co przynosi efekty w postaci zwycięstw i wysokiej pozycji w tabeli.

Marcin Jeziorny, zawodnik Górnika Polkowice

Nasza taktyka opierała się na zagraniach do bocznych pomocników, a ci mieli uruchamiać poczynania ofensywne i wrzucać piłkę w pole karne. Niestety nic z tego wychodziło. W Polkowicach jeszcze uczymy się ekstraklasy, brakuje nam zgrania. Na dobre występy w I lidze potrzebujemy trochę czasu. W Łęcznej przegraliśmy mecz, który powinniśmy wygrać.

GÓRNIK ŁĘCZNA - GÓRNIK POLKOWICE 1:0 (0:0)

STRZELEC BRAMKI

Górnik: 1:0 - Bugała (67. po podaniu Bogusia)

Widzów: 5000.

Górnik Ł.: Rachowski - Bożyk CZ, Jaroszyński Ż, Boguś - Smolak (84. Wójcik), Budka, Bugała, Soczewka, G. Bronowicki - Skwara Ż (68. P. Bronowicki), Kłosiński (28. Copik CZ).

Górnik P.: Banaszyński - Żyluk, Jamróz, Jeziorny, Żelasko Ż (59. Majewski), Gorząd, Bosanac, Krzyżanowski (16. Maciejewski CZ), Pilch - Narwojsz Ż (46. Urbaniak), Moskal.

Copyright © Agora SA