Polar - Radomsko 1:0 (1:0)

Fantastyczny strzał Piotra Kluzka dał Polarowi pierwsze od ponad miesiąca, zasłużone zwycięstwo. W nagrodę wrocławianie po meczu otrzymali część zaległych wypłat

Po raz ostatni wrocławianie wygrali 13 września, na własnym stadionie z Tłokami Gorzyce, gdy po raz pierwszy na własnym stadionie zespół poprowadził Tadeusz Pawłowski. Historia lubi się powtarzać - w sobotę pierwszy mecz na Zakrzowie rozegrał niedawno pozyskany Piotr Kluzek (debiutował w barwach Polaru przed tygodniem w Chorzowie) i to właśnie jego akcja z 13. minuty i wspaniały strzał zza pola karnego dały gospodarzom trzy punkty. Pomocnik Polaru na 20. metrze zakręcił Jackiem Markiewiczem, przełożył sobie piłkę z prawej nogi na lewą i uderzył jak najmocniej. Piłka poleciała w samo okienko bramki Krzysztofa Kozika tak szybko, że ten nie zdążył nawet zareagować.

Zaledwie kilkadziesiąt sekund później Markiewicz mógł się zrehabilitować za swój błąd, ale po jego uderzeniu z 20 metrów piłka otarła się od jednego z obrońców i trafiła w słupek. I to była praktycznie jedyna sytuacja, w której goście (zaledwie jedna porażka do meczu z Polarem) byli naprawdę blisko zdobycia gola. Resztę spotkania przeważali, ale praktycznie nie stwarzali zagrożenia pod bramką Marcina Foltyna. Nieźle co prawda zaczęli, dobrze grała druga linia, a po strzale z pola karnego w krótki róg Markiewicza Foltyn pewnie odbił piłkę na róg. To był ich jedyny groźny celny strzał w całym meczu. W drugiej połowie nie trafili w światło bramki już ani razu, choć przeważali momentami wyraźnie. Na szczęście dla wrocławian z ich akcji praktycznie nic nie wynikało.

Szybko zdobyta bramka sprawiła, że gospodarze spokojnie cofnęli się na własną połowę, przyjmowali ataki rywali i od czasu do czasu groźnie kontratakowali. Gdy mieli piłkę, długo rozgrywali ją w okolicach własnego pola karnego, po czym jednym-dwoma podaniami przechodzili do ataku i stwarzali zagrożenie pod bramką Kozika. Taka taktyka była nieco ryzykowna, kilka razy wrocławianie stracili piłkę na własnej połowie, co od razu wywołało komentarze z trybun. Po jednym z nich nie wytrzymał obrońca Polaru Marcin Kruszelnicki, który zaczął krzyczeć w kierunku kibiców: - Grałeś kiedyś w piłkę?! To się zamknij, pacanie! Krytyk się znalazł! Chcesz grać, to chodź! - krzyczał zdenerwowany. Chętnych jednak nie było i nikt na jego apel nie odpowiedział.

Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy wrocławianie mogli rozstrzygnąć losy meczu. Po popisowo rozegranych kontratakach doskonałe, wręcz wymarzone okazje zmarnowali jednak kolejno Adrian Budka, Tomasz Pawlak i Łukasz Augustyniak. I nawet trudno stwierdzić, kto lepszą. Później już gra toczyła się głównie na połowie Polaru, a im bliżej końca meczu, przewaga gości była coraz większa. Groźnych sytuacji pod bramką Foltyna jednak nie było, a zamieszanie na polu karnym robiło się jedynie po stałych fragmentach gry, gdy swojego szczęścia próbowali rośli obrońcy Radomska. Raz niecelnie strzelał głową Marcin Nowak, i to wszystko. Wrocławianie mądrze się bronili i dowieźli wynik do końca. Po meczu wszyscy szli natomiast na piętro budynku klubowego, gdzie otrzymali część zaległych pieniędzy.

Bramka:

1:0 - Kluzek (13.).

Polar: Foltyn - Kruszelnicki Ż, Hirsz, Ozimina - Budka, Chrzanowski, Grabowski, Kluzek Ż (85. Piątkowski), Augustyniak Ż, Sorbian - Pawlak (89. Stawowy).

Radomsko: Kozik - Nowak, Prokop, Smoliński - Jóźwiak, Leszczyński Ż (72. Filipczak), Markiewicz Ż, Dopierała, Lato - Bałecki (59. Folc), Kowalczyk (59. Węgier).

Sędziował: Marek Ryżek (Piła).

Widzów: 200.

ZDANIEM TRENERÓW

Ryszard Urbanek

Polar Wrocław

Cieszą punkty, tym bardziej w meczu z tak silnym i rutynowanym rywalem, który od kilku lat gra w tym samym składzie. Zagraliśmy z żelazną dyscypliną taktyczną, a wynik mógł być wyższy, gdybyśmy na początku drugiej połowy wykorzystali stworzone sytuacje. Może nasza gra nie jest jeszcze finezyjna, sporo nerwowości wkrada się w poczynania zawodników, ale z czasem będzie lepiej. W naszej sytuacji na razie cieszą przede wszystkim punkty. Dziś zagraliśmy trochę innym ustawieniem niż wcześniej, bardziej defensywnym, ale z Ceramiką zagraliśmy ofensywnie i przegraliśmy. Nowe ustawienie [sześciu zawodników w pomocy, dwóch defensywnych środkowych pomocników Grabowski i Chrzanowski oraz dwóch ofensywnych Kluzek i Augustyniak - przyp. red.] sprawdziło się już w meczu z Ruchem, dlatego zdecydowaliśmy się grać tak dalej.

Józef Antoniak

RKS Radomsko

Zagraliśmy słabsze spotkanie i szczerze powiedziawszy, nie wiem, dlaczego. To zastanawiające, że po dobrym, a momentami bardzo dobrym meczu ze Szczakowianką pięć dni tak potrafiło odmienić zespół nie do poznania. Polar stworzył więcej sytuacji i gratuluję rywalom trzech punktów. Nasza gra była szarpana, zmiany, roszady w składzie, różne ustawienia nic nie dawały. Nic to nie wnosiło, dominował chaos i bałagan, który momentami był porażający. Nie jestem przesądny, po 11 kolejnych meczach bez porażki, przyszła 13. kolejka i słabszy występ. Na gorąco jednak nie przychodzi mi nic do głowy, jak miałbym to wszystko wytłumaczyć.

MÓWI Piotr Kluzek

Bartosz Czajkowski: Wymarzony debiut przed wrocławską publicznością, piękna bramka dająca zwycięstwo Polarowi. Czy czuje się Pan bohaterem?

Piotr Kluzek: Dziękuję bardzo, ale ja się za takiego nie uważam, gdyż grała cała jedenastka. Cieszę się, że to właśnie po moim strzale Polar prowadził 1:0 i jak się okazało, ten wynik utrzymał się do samego końca. Bramka była rzeczywiście ładna. Zdecydowałem się na zwód, wziąłem piłkę pod siebie i uderzyłem na bramkę.

Nie grał Pan od początku sezonu, a w tym czasie Polarowi nie szło najlepiej. Będzie Pan wzmocnieniem wrocławskiego zespołu?

- Cały czas czekałem na załatwienie wszystkim spraw i cieszę się, że działacze Polaru niedawno potwierdzili mnie do gry. Będę chciał pomóc drużynie w tych ostatnich kolejkach. Chłopcy mogli zdobyć na początku więcej punktów, ale teraz mam nadzieję, że nasza gra będzie lepsza, pójdziemy do przodu i wybijemy się z dołka.

Czeka Was jednak bardzo trudne zadanie, w dole tabeli panuje duży tłok i walka o wyższe lokaty nie będzie łatwa.

- Zgadza się, ale cały czas jest motywacja na treningu, analizujemy mecze i wyciągamy z tego wnioski. Trener Pawłowski uczy nas grać do ostatniej minuty, na każdym fragmencie boiska, i to musi przynieść efekty. W końcu wszyscy mamy wspólny cel.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.