Siedzisk nie było jeszcze na wczorajszym sparingu, ale najbliższy mecz z Unią Skierniewice (26 października) przynajmniej część widzów obejrzy w bardziej komfortowych warunkach. - Duża w tym zasługa władz naszego miasta - podkreśla prezes Radomiaka Wiesław Pietrzyk. - Całą sprawę pilotował członek zarządu naszego klubu Eugeniusz Kaczmarek, dzięki czemu udało się znaleźć sponsora. W tej chwili mamy pieniądze na montaż 500 siedzisk. Mam nadzieję, że z czasem ta liczba będzie się zwiększać - kończy Pietrzyk.
Takie informacje z pewnością cieszą sympatyków Radomiaka, podobnie jak gra i wyniki ich ulubieńców. W meczu z beniaminkiem ekstraklasy to "zieloni" przez długi czas dyktowali warunki na boisku i gdyby nie zawalona końcówka spotkania, pokonaliby ligowca. - Próbowałem nowych ustawień i moi piłkarze nie zawsze wiedzieli, o co chodzi - tłumaczył trener Świtu Miroslav Copjak. - Widać, że musimy jeszcze dużo pracować. Oj, dużo - kręcił głową. Zapytany, jak ocenia postawę "zielonych", odpowiedział: - To świetny zespół. W pewnym momencie zawodnicy gospodarzy zaczęli moich tak "klepać:, że zastanawiałem, czy moi gracze, aby na pewno wiedzą, gdzie się znajdują. Ale to dobrze, bo z takiego spotkania mogą płynąć dla nas, a i chyba dla Radomiaka same korzyści.
Zadowolony był także szkoleniowiec "zielonych" Włodzimierz Andrzejewski. - Taki mecz to supersprawa - dziękował Copjakovi za przyjazd do Radomia. - Ja cieszę się przede wszystkim z tego, że mogłem sprawdzić formę wszystkich zawodników. Niektórzy na co dzień nie mają zbyt dużo szans na zaprezentowanie swojej przydatności do drużyny, a teraz nadarzyła się ku temu wspaniała okazja. Powiem szczerze, że jestem zbudowany postawą piłkarzy, zwłaszcza młodych. Jeśli nadal będą solidnie pracować, o przyszłość Radomiaka jestem spokojny.
Dla "zielonych" Świt nie okazał się zbyt straszny. Gdyby nie ewidentny błąd Edwarda Mindy, gospodarze zakończyliby pierwszą połowę, prowadząc 3:0. Okazało się, że na beniaminka ekstraklasy wystarczy konsekwentna gra w obronie i prostopadłe podania do napastników. Właśnie w ten sposób "zieloni" otworzyli drogę do bramki Ryszardowi Krześniakowi i Robertowi Sztejnowi. Nowodworzanie nie radzili sobie także z powstrzymaniem akcji oskrzydlających. Po jednej z nich dośrodkowanie Pawła Iwanowskiego na bramkę zamienił "szczupakiem" Marcin Rosłaniec.
Po przerwie goście prezentowali się trochę lepiej. Sporo ożywienia wniósł Mariusz Zganiacz, a i pozostali widząc, że to nie przelewki, robili, co mogli. Radomianie nie popełniali co prawda rażących błędów, ale więcej niż wcześniej było strat, a i krycie w defensywie nie było tak precyzyjne jak przed przerwą. Kontaktowy gol dla Świtu padł po kapitalnym uderzeniu z dystansu Gołębiewskiego, a wyrównanie dał dopiero skutecznie wykonany przez Sergiusza Wiechowskiego rzut karny w ostatniej minucie pojedynku.
RADOMIAK RADOM - LUKULLUS ŚWIT NOWY DWÓR MAZOWIECKI 3:3 (3:1).
Bramki: Krześniak (38.), Rosłaniec (41.), Sztejn (45.) - Unierzyński (28.), Gołębiewski (84.), Wiechowski (90. - karny).
Radomiak: Minda - Grzyb, Michalski, Ziółek, Sobieska, Iwanowski, Gołoś, Rosłaniec, Szary, Sztejn, Krześniak oraz Wróbel, Lesisz, Barzyński, Śniegocki, Rysiewski, Koniarczyk, Pysiak, Korycki, Sztobryn, Filipek.
Świt: Malarz - Karwan, Unierzyński, Żułtałtas, Bystroń, Wiechowski, Wyczałkowski, Szeremet, Gołębiewski, Kalu, Benson oraz Borkowski, Mierzejewski, Bilski, Malinowski, Zganiacz.