Startuje ekstraklasa koszykarek

Od kilku lat rozgrywki ekstraklasy koszykarek są monotonne. Zawsze mistrzem zostaje Lotos Gdynia, wicemistrzem Polfa Pabianice, a walka toczy się właściwe tylko o brązowy medal. I w tym sezonie będzie tak samo

Dystans dzielący Lotos od pozostałych zespołów ligowych jest przeogromny. I finansowy, i sportowy. To drużyna jakby z innej bajki, którą jako jedyną w Polsce stać na sprowadzenie klasowych zawodniczek na poziomie europejskim, a nawet światowym. Nie inaczej jest w tym roku. Klub pozyskał między innymi Amerykankę Elanie Powell, podstawową zawodniczkę drużyny mistrzyń WNBA Detroit Shock. Jeśli do tego dodać jej rodaczkę Chasity Melvin (także występującą w WNBA), a także plejadę polskich gwiazd z Małgorzatą Dydek na czele, to skład gdynianek robi wrażenie

- Tak silnego zespołu nigdy wcześniej w Gdyni nie było - mówi przed sezonem drugi trener zespołu Katarzyna Dydek.

Ale tak można mówić praktycznie co roku, tyle że dziś Lotos nie ma aż tak silnej pozycji w Europie, jak chociażby dwa lata temu, gdy sięgnął po tytuł wicemistrza Euroligi. Kilka zespołów europejskich zbudowało niesamowicie silne składy (głównie rosyjskie kluby z Samary i Jekaterynburga, które już zyskały miano dream-teamów). W tegorocznych rozgrywkach gdyńskiej drużynie trudno będzie wyjść z grupy, o awansie do czołowej czwórki nie wspominając.

O takiej pozycji, jaką ma Lotos w Europie, pozostałe polskie kluby - w tym Polfa - mogą tylko pomarzyć. Pabianicki klub, od lat drugi w polskiej lidze, ma jednak i budżet, i skład, który zdecydowanie oddziela go od pozostałych drużyn w PLKK. W rozgrywkach europejskich Polfa natomiast raczej nie miałaby większych szans na sukces - ubiegłoroczny start pabianiczanek w Eurolidze zakończył się klapą (większość spotkań zakończona wysokimi porażkami). I tak dobrze, że w ogóle wystartował w tych rozgrywkach, bo działacze narzekali i grozili, że z powodów finansowych nie zgłoszą drużyny. Na szczęście do takiej kompromitacji nie doszło. W tym sezonie za to zespół już nie wystartuje w ogóle w europejskich pucharach, choć został zaproszony do rozgrywek Fiba Cup.

Pozostałe polskie drużyny także odmówiły udziału. Powód? Ten, co zawsze, czyli brak pieniędzy. W poprzednim sezonie mieliśmy obok Polfy i Lotosu dwa inne zespoły startujące w pucharach - Quay Poznań oraz CCC Aquapark Polkowice. O wynikach tych zespołów, a raczej ich braku, lepiej nawet nie wspominać.

- Start w pucharach był dobry pod względem sportowym, bo zawodniczki miały okazję spotkać się z solidnymi europejskimi zespołami, ale z materialnego punktu widzenia to nie był dobry pomysł. To zbyt dużo kosztuje - opowiada prezes CCC Aquaparku Polkowice Krzysztof Korsak.

Przed tym sezonem względy materialne wzięły górę nad sportowymi i działacze z Polkowic nie skorzystali z zaproszenia do udziału w pucharach. Woleli skupić się na grze w Polsce, tak jak pozostałe drużyny (oczywiście poza Lotosem), borykające się z większymi lub mniejszymi kłopotami finansowymi. W efekcie w tych drużynach nie zobaczymy nowych, ciekawych zawodniczek z Europy. Jeśli już są, to w większości słabe, mało znane, a część z nich przyjeżdża do Polski zupełnie nieprzygotowana do sezonu. Bo jaką może mieć motywację jakaś solidna zawodniczka z Europy, aby grać w Polsce (poza Lotosem)? Nie może bowiem tu liczyć na wysokie zarobki (chyba, że na obietnice o wielkich pieniądzach), a skoro żaden polski zespół nie gra w europejskich pucharach, to nie ma mowy o wypromowaniu się.

Efekt jest taki, że rynek transferowy w Polsce zamknął się w obrębie głównie tych samych polskich nazwisk. Część koszykarek zmienia nawet zespół w trakcie rozgrywek. Na przykład taka Beata Predehl w ciągu ostatnich dwóch lat zaliczyła trzy kluby (Ślęza Wrocław, Quay Poznań, Meblotap Chełm). Teraz jest natomiast zawodniczką krakowskiej Wisły, co wcale nie wyklucza, że sezon dokończy w innym - bogatszym, względnie bardziej wypłacalnym, choć niekoniecznie lepszym.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.