Gwarek na deskach

Felieton Wiesława Pawłata

Wprawdzie Lubelszczyzna ma w tej chwili kilka zespołów występujących w najwyższych ligach, bądź walczących o awans do grona najlepszych, ale nie zaliczamy się w tym względzie do krajowych potentatów. Na dodatek tracimy to co mamy, i to nie na arenach sportowych, ale na skutek decyzji administracyjnych. Ostatnio wycofały się z rozgrywek dwie drużyny - koszykarze I-ligowego AZS Lublin i występujący w lidze bokserskiej Gwarek Łęczna.

W obu przypadkach powód był ten sam - brak pieniędzy. O ile w przypadku akademików można to zrozumieć, choć jeszcze dwa miesiące wcześniej działacze rozważali wykupienie dzikiej karty i grę w lidze zawodowej, to wiadomość o rezygnacji nie narzekających do tej pory na kłopoty finansowe pięściarzy z Łęcznej spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Wprawdzie po raz kolejny drużyna straciła szanse na medalowe miejsce, ale do końca rozgrywek zostały zaledwie trzy kolejki. Tym samym Gwarek dołączył do grona zespołów, które w tym sezonie postąpiły w podobny sposób. Warto przypomnieć, że z 10 drużyn, które miały przystąpić do rozgrywek, do końca dotrwało zaledwie sześć.

Trzeba tu wyraźnie powiedzieć, że o ile wycofanie się koszykarzy, którzy będą teraz grali w III lidze, nie spowoduje krachu w lubelskim baskecie, to decyzja działaczy Gwarka praktycznie przekreśla mozolnie odbudowywaną pozycję lubelskiego boksu. Ponownie nasi pięściarze znaleźli się na deskach. To prawda, że zespół z Łęcznej składał się w większości z bokserów spoza naszego regionu, ale w dzisiejszych czasach to rzecz normalna. Kiedyś mieliśmy w naszym regionie kilka drużyn ligowych: świdnicką Avię, Lubliniankę, Motor, Hetmana Zamość, ba niektóre z nich miały nawet po dwa zespoły. Swego czasu Henryk Kukier i Ryszard Petek zdobywali tytuły mistrzów Europy, ale to było blisko 40 - 50 lat temu. Teraz nawet nie ma nadziei, że ktoś z Lubelszczyzny pojedzie na imprezę tej rangi.

Z drugiej strony jest to sygnał, że drużynowe rozgrywki bokserskie prowadzone w tej formie wyraźnie się przeżyły i trzeba szukać nowej formuły.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.