III liga. Wisła II - Proszowianka 2:0

Podopieczni Antoniego Szymanowskiego wygrali bez trudu, choć ponad godzinę musieli sobie radzić w dziesiątkę. Kibiców spotkał spory zawód: czerwowną kartkę dostał debiutujący po kontuzji Arkadiusz Głowacki.

800 widzów na stadionie Wawelu to rzadkie wydarzenie, odkąd drużyna Wawelu nie gra w II lidze. W sobotę jednak na kameralny obiekt z jedyną w Krakowie krytą trybuną ściągnęli zwolennicy talentu "Głowy" i Maura Cantoro, którzy po trzymiesięcznej przerwie mieli pokazać, na co ich stać.

Obserwujący uważnie to spotkanie trener pierwszej drużyny Wisły Henryk Kasperczak musiał wracać do domu wściekły. Nie dość, że Mauro zaprezentował się słabo, to Głowacki już w 28. min został usunięty z boiska po wyglądającym niegroźnie starciu przy linii bocznej, 50 m od własnej bramki.

- Miałem sobie pograć przez cały mecz, bo teraz właśnie tego mi brakuje, a tu taki klops - rozkładał ręce "Głowa", który przyznał się, że kopnął zawodnika gości, ale atakował piłkę. - Arek kopnął w podeszwę buta zawodnika Proszowianki i było słychać, jakby uderzył bardzo mocno. Sędzia tym się zasugerował - tłumaczył Daniel Dubicki, strzelec pierwszej bramki dla wiślaków.

Pan Arkadiusz chciał przeprosić za faul swego imiennik Chrobota, ale pomocnik Proszowianki nie wytrzymał i zaczęła się przepychanka. Sędzia uspokoił sytuację, po czym zaskoczył wszystkich, pokazując czerwoną kartkę "Głowie" i żółtą Damianowi Gorawskiemu.

- Sędzia chciał sobie wzbogacić CV i chyba tylko dlatego dał kartkę reprezentantowi Polski - komentowano na trybunach. Nie brakowało też zwolenników teorii, że pochodzący z Katowic sędzia wykluczył z gry Głowackiego, żeby nie mógł zagrać w najbliższym meczu Wisły z Dospelem Katowice.

- Nie mogę komentować swoich decyzji ani w ogóle rozmawiać z prasą - rzucił nam tylko sędzia Mirosław Górecki.

Cantoro miał sporo niecelnych podań. Błysnął tylko raz, w końcówce I połowy, gdy idealnie zagrał do Pawła Brożka, a ten mógł strzelić na 2:0. W przerwie trener Szymanowski zdjął z boiska Cantoro i Gorawskiego, żeby nie ryzykować kolejnych kartek.

Królem trzecioligowych boisk może się za to okazać Brasilia, i to bez kilkumiesięcznego okresu na aklimatyzację. Brazylijczyk z łatwością kiwał rywali, odbierał im piłkę, a przede wszystkim pokazał klasę przy asystach. Po jego klikudziesięciometrowych podaniach najpierw do siatki trafił Dubicki (strzał pod bramkarzem w sytuacji sam na sam), a później Grzegorz Kmiecik (piękne trafienie w okienko).

Dubicki natomiast staje się prawdziwym "niezbędnikiem piłkarskim". W sobotę zaczął na prawej pomocy, gdy boisko opuścił Głowacki, "Dubi" zadebiutował na prawej obronie, następnie powędrował na lewą stronę defensywy ("Znamy ten wariant z meczu w Nikozji" - śmiali się kibice). I na każdej pozycji imponował nieustępliwością.

- Albo ja jako trener, albo Proszowianka jako klub mamy "jeża" - dowodził trener gości Dariusz Siekliński. - Przecież tego meczu nie musieliśmy przegrać. Zamiast w słupek i poprzeczkę mogliśmy trafić do siatki, tak samo w sytuacji sam na sam Nazarewicz mógł się lepiej zachować.

- Prawda jest taka, że mamy znacznie słabszy skład niż rezerwy Wisły - uważa z kolei stoper gości Ryszard Fudali.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.