Po Grand Prix 2003

Po zakończeniu cyklu Grand Prix kibice żużla zadawali sobie pytanie: czy Tomasza Golloba stać na mistrzostwo świata. Ono jest nadal aktualne po GP 2003, ale w Bydgoszczy jest jeszcze jeden problem: czy na stadionie Polonii za rok będziemy gościć najlepszych żużlowców

Bydgoski żużlowiec drugi rok z rzędu jest poza podium. Gdzie leży przyczyna? Czterokrotnemu medaliście mistrzostw świata zaszkodziło wprowadzenie speedwaya na wielkie stadiony, na których buduje się sztuczne tory. Przed rokiem zajął siódme miejsce w Grand Prix, w tym był o jedno miejsce lepszy. Aby marzyć o medalu, trzeba poprawiać wyniki na tych obiektach m.in. w Cardiff, Goeteborgu, Kopenhadze, Hamar.

- Jest jakiś postęp. Muszę teraz jeszcze mocniej pracować nad motocylklami i dopasowaniem ich do specyfiki sztucznych torów. Uważam, że coraz lepiej sobie na nich radzę - powiedział Gollob po ostatnim w tym roku turnieju GP w Hamar.

Nie tyle mały skok z 7. na 6. lokatę, ale wyniki na tych obiektach pokazują, że ma rację. W trzech spośród czterech imprez rozgrywanych w tym roku na sztucznych torach bydgoszczanin znalazł się w półfinale. Najsłabszy był start na Millenium Stadium w Cardiff, ale tam jego 3 punkty to zasługa błędu sędziego, który niesłusznie uznał bydgoszczanina winnym upadku Ronni Pedersena. Wykluczenie w tym biegu spowodowało jego wpadkę w GP Wielkiej Brytanii. Zakładając, że Polak spisałby się tam tak samo jak w innych zawodach na sztucznych torach i był tam w połfinale trzeba by mu doliczyć 10 pkt do dorobku. Byłby więc w sumie tuż za brązowym medalistą GP 2003 Tony Rickardssonem i czwartym w klasyfikacji Leigh Adamsem. - W przyszłym roku chcę jeszcze bardziej popracować nad silnikami - obiecuje Gollob.

Z dwóch żużlowców toruńskiego Apatora/Adriany Piotr Protasiewicz i Tomasz Bajerski lepiej spisał się Pepe - Oceniam się na czwórkę - powiedział "Gazecie" w Hamar i to rozsądna ocena. On podobnie jak Gollob jest pewny startu w GP 2004. Bajerski rozbudził apetyty bardzo dobrymi występami w GP Szwecji i GP Słowenii, gdzie był w półfinałach. Podobnie jak w polskiek ekstralidze, im bliżej końca sezonu tym spisywał się gorzej. W trzech ostatnich zawodach w Pradze, Bydgoszczy i Hamar odpadł ledwie po 2 biegach.

W GP 2003 zastąpi go Jarosław Hampel, jeden z murowanych kandydatów do stałej " dzikiej karty".

Większy kłopot niż z formą zawodników jest z kolejnym turniejem GP w Bydgoszczy. Szef BSI John Postlethwaite czeka na 100 tys. dolarów od Polonii. Klub ich nie wpłaci, bo nie ma pieniędzy, a nawet gdyby miał zajmą je komornicy. Jedyna szansa to pośrednictwo władz miasta, które już wstępnie złożyło gwarancje BSI. Ta angielska organizacja chce teraz współpracować z władzami miast, a Bydgoszcz musi pokazać silniejsze argumenty od Poznania i Rybnika, które chcą przejąć Grand Prix w Polsce. Czasu na przekonanie Postlethwaite'a, że na bydgoskim stadionie warto zrobić kolejną GP jest mało. 26 października BSI poda oficjalny kalendarz zawodów na przyszły rok.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.