Rozmowa z Romanem Stępniem

Działacze ŁKS nie poddają się - wciąż szukają pieniędzy dla koszykarek

Jerzy Walczyk: Sekcja koszykówki nie była jeszcze w tak dramatycznej sytuacji, jak obecnie. Czy zespół wystartuje w rozgrywkach?

Roman Stępień, prezes ŁKS: Do rozpoczęcia ligi zostały dwa tygodnie, dlatego nie należy wpadać w panikę. Na razie nie firm, które chcą sponsorować drużynę, ale nie poddajemy się i do końca będziemy szukać pieniędzy. Trudna sytuacja gnębi nas od czterech lat, a w Łodzi trudno znaleźć stabilnego sponsora. W klubie są ludzie, którzy odpowiadają za fundusze i mam nadzieję, że uda im się znaleźć pieniądze na działalność sekcji.

Niektórzy mówią, że winnym kłopotów jest Pan, bo nie chce Pan dalej kredytować sekcji, która wobec stowarzyszenia ma już ponoć 400 tys. zł długu.

- Jeśli ktoś pożyczy mi pieniądze, mogą dalej finansować sekcję koszykówki. Sami, jako stowarzyszenie, nie jesteśmy w stanie przekazać nawet złotówki.

Czy to prawda, że chce Pan wydzierżawić bazar wokół stadionu?

- Znów ktoś kłamie. Na razie szukamy tylko zarządcy, który w profesjonalny sposób będzie prowadził sobotnio-niedzielny bazar.

Zgłosiła się firma Jerzego Arta, któremu ŁKS zalega za wypożyczenie piłkarzy - Adriana Napierały i Artura Błażejewskiego.

- To tylko jedna z propozycji. O tym, kto będzie zarządzał bazarem, nie będę decydował wyłącznie ja, ale cały zarząd ŁKS. To przekracza moje kompetencje, dlatego decyzja musi być podjęta kolegialnie.

Jak wygląda sprawa dzierżawy terenów wokół stadionu przy al. Unii?

- Mieliśmy omówione wszystkie punkty, ale w ubiegłym tygodniu władze miasta zmieniły jeden z paragrafów. Chodzi o to, że będzie mogło wypowiedzieć umowę dzierżawy przed jej zakończeniem bez podawania przyczyn. Dlatego nie możemy podpisać takiej umowy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.