I liga piłkarska: Odra Wodzisław - Lech Poznań 2:0

Dzięki dwóm golom Marcina Nowackiego Odra odniosła trzecie zwycięstwo w tym sezonie. Ale to nie filigranowy pomocnik był bohaterem spotkania. Gdyby nie świetna postawa w bramce Marcina Bębna, to Lech mógłby mecz w Wodzisławiu bez problemów wygrać....

Dla obu drużyn sobotnie spotkanie miało bardzo duże znaczenie. Lech, drużyna z ogromnymi aspiracjami, a na swoim koncie ma zaledwie cztery punkty. Odra też nie wystartowała najlepiej. Poza tym wodzisławianie grali już piąte spotkanie w tym sezonie na swoim stadionie, a gdzie szukać punktów, jak nie u siebie? Rozpoczęło się od zdecydowanych ataków jedenastki z Poznania. Na bramkę Marcina Bębna sunął atak za atakiem. Bardzo aktywna była dwójka napastników gości: Damian Nawrocik i Piotr Reiss. Dobrze spisywała się też druga linia. Piłkarze z Poznania grali z ogromną determinacją i agresywnością. Na mokrej murawie podobała się też ich kombinacyjna i techniczna gra. Nie było wykopywania piłki przed siebie, bezsensownych podań. Bramkarz Odry miał pełne ręce roboty. Na jego bramkę kolejno strzelali: Piotr Świerczewski (2., 12.), Nawrocik (23.), Rafała Grzelak (25., 29). Ten ostatni w sytuacji sam na sam trafił w nogi Bębna. To nie wszystko. W 34. i 39. min losy meczu mógł przesądzić Paweł Kaczorowski. Prawy pomocnik Lecha najpierw nie wykorzystał podania świetnie grającego Reissa i słabo strzelił z 12 m, a potem nie zdołał wykorzystać precyzyjnego dośrodkowania Nawrocika. - Zabrakło zimnej krwi - syknął tylko po meczu niechętny do udzielania wywiadów Kaczorowski.

Odra w pierwszej części rozczarowała. Osamotniony w ataku Mariusz Nosal robił, co mógł. Nie był w stanie sam przedrzeć się przez blok wysokich obrońców Lecha. Starali się wprawdzie, jak w każdym spotkaniu w tym sezonie, Marcin Radzewicz i Marcin Nowacki, ale było to za mało, żeby poważniej zagrozić bramce "Kolejorza". W pierwszej połowie gospodarze oddali zaledwie jeden celny strzał na bramkę Waldemara Piątka! - Nasi pomocnicy i napastnicy mieli dużo strat, a Lech przeprowadzał szybkie kontry piątką, szóstką zawodników - mówił Radim Sablik, który po raz pierwszy w tym sezonie wybiegł na boisko w podstawowej jedenastce Odry.

Druga połowa również zaczęła się od ataków gości. W 50. min ładnym technicznym strzałem z linii "szesnastki" popisał się Reiss. Piłka nieuchronnie zmierzała w okienko prawego rogu bramki Odry. Wydawało się, że teraz gol dla gości musi już paść... Bęben popisał się jednak kapitalną interwencją i końcami palców wybił piłkę na rzut rożny. Potem z minuty na minutę gra Odry zaczęła nabierać tempa. Na bramkę Piątka dwa razy strzelał Nosal. Lech jednak też nie odpuszczał i atakował.

Losy spotkania rozstrzygnęły się w 73. min. Radzewicz dokładnie zagrał do znajdującego się w polu karnym Nosala. Napastnik Odry w starciu z pilnującym go Waldemarem Krygerem upadł, a prowadzący mecz słowacki sędzia Richard Havrilla bez wahania podyktował jedenastkę i wyrzucił z boiska obrońcę "Kolejorza". - Przytrzymałem go ręką, ale niezbyt mocno. W odpowiednim momencie Nosal jednak przewrócił się, a sędzia gwizdnął jedenastkę - mówił po meczu Kryger. - Karny był ewidentny. Gdyby nie było faulu, to Mariusz znalazłby się w sytuacji sam na sam. Chciałem strzelić na siłę w lewy róg i tak też zrobiłem - komentował Nowacki, strzelec gola z jedenastki.

Lech, mimo że grający w dziesiątkę, całym zespołem rzucił się teraz do odrabiania strat. W 79. min strzałem głową mógł wyrównać Świerczewski, ale piłka przeszła obok bramki. Kilka minut Błażej Jankowski prostopadłym podaniem uruchomił Nowackiego, a ten w sytuacji sam na sam, bez asysty grających już z przodu obrońców Lecha, po raz drugi pokonał Piątka.

Po meczu zadowoleni piłkarze Odry odtańczyli taniec szczęścia na środku boiska, a załamani zawodnicy z Poznania z opuszczonymi głowami schodzili do szatni. - Już nie wiem, co mam powiedzieć - mówił smutno Reiss, kapitan zespołu.

Warto też zwrócić uwagę na bardzo dobrą oprawę spotkania i zachowanie wodzisławskich szalikowców. Były sztuczne ognie, czerwono-niebieska układanka z papierowych kartek na trybunach oraz głośny doping.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.