Obok meczu

Polała się krew

Jednym z najlepszych piłkarzy Wisły był Adam Piekutowski. Bramkarz krakowskiego zespołu kilka razy uratował swój zespół od utraty goli. Piekutowskiego nie zdołali pokonać m.in. Adam Cichon i Patryk Rachwał. - Bardzo cieszy nas wynik, tym bardziej że stworzyliśmy trzy sytuacje i wszystkie udało się wykorzystać. Spodziewaliśmy się ciężkiego meczu i tak właśnie było. Widzew wygrał w Polkowicach, a przy takim wspaniałym dopingu gra mu się bardzo dobrze. Widzewiacy rozegrali dobry mecz, ale brakowało im przede wszystkim szczęścia - mówi bramkarz Wisły. - W drugiej połowie mecz zrobił się ostry, ale na pewno nie wszystkie faule zasługiwały na żółte kartki.

Także Piekutowski ucierpiał przy jednym ze starć. - To był chyba Patryk Rachwał, który trafił mnie ręką w nos. Poleciała mi krew, ale wszystko jest już w porządku. Na szczęście w tej sytuacji intuicyjnie udało mi się obronić jego strzał.

Jak równy z równym

Patryk Rachwał: - Walczyliśmy z Wisłą jak równy z równym i stworzyliśmy nie mniej sytuacji od piłkarzy z Krakowa. Wisła to klasowy zespół i potwierdziła to w meczu z nami, bo z czterech sytuacji wykorzystała trzy. To zdecydowało o naszej porażce. Już w pierwszej połowie mogliśmy wyrównać, tak samo po przerwie, przy wyniku 1:2. Stuprocentowe okazje musimy wykorzystywać - twierdzi pomocnik Widzewa. Po meczu Jerzy Kasalik mówił, że Widzew tracił bramki po indywidualnych błędach. - Na pewno będziemy rozmawiać o tym na odprawach. Myślę jednak, że mimo porażki kibicom mogła się podobać nasza gra. Teraz przed nami dwa tygodnie przerwy i będzie czas, żeby popracować nad taktyką i innymi elementami - mówi Rachwał. Według niego Wisła nie jest już tak dobrym zespołem jak rok temu.

Nie miałem szans

Adam Cichon miał dwie okazje do zdobycia goli. Dwa razy lepszy od niego okazał się jednak Adam Piekutowski. - Za pierwszym razem nie udało się znaleźć wolnego miejsca na strzał. Przy dobitce bramkarz był tak blisko słupka, że nie miałem szans trafić. Do tego był przy mnie obrońca - twierdzi pomocnik Widzewa. - Graliśmy dzisiaj dobrze, ale Wisła to bardzo dobry zespół. Oni od kilku lat grają w tym samym składzie i mają czas by się zgrywać. Za to w Widzewie cały czas coś się dzieje, zmienia się kadra.

Już w czwartej minucie Grzegorz Pater zdobył gola dla Wisły. Pomocnik krakowskiego zespołu rywalizował na prawym skrzydle z Cichonem. - Nie mogłem go powstrzymać, bo piłka bardzo dziwnie leciała, minęła po drodze chyba czterech piłkarzy. Liczyłem, że być może złapie ją także bramkarz - tłumaczy Cichon.

W końcówce łatwiej

Piotr Włodarczyk nie zdobył gola, ale rozegrał dobre spotkanie. Oddał kilka groźnych strzałów, a pierwszej połowie pięknie podał do Adama Cichona, który był sam na sam z bramkarzem. - Mecz był niezły i dlatego szkoda, że przegraliśmy. Gdybyśmy przy wyniku 0:1 zdobyli gola, myślę, że nie stracilibyśmy trzech punktów. Ostatnia bramka dla Wisły była konsekwencją tego, że ruszyliśmy do ataku i musieliśmy się odkryć. W końcówce grało mi się łatwiej, bo pomagali mi z przodu Lelo i Rybski. Wtedy obrońcy nie koncentrują się tylko na mnie - mówi Włodarczyk.

Jeden błąd Becalika

Maciej Żurawski to jeden z najlepszych napastników w polskiej lidze. Także Widzew się o tym przekonał. W poprzednim sezonie Żurawskiego pilnował Tomasz Ciesielski i piłkarz Wisły zdobył trzy gole. W sobotnim meczu było już lepiej, Widzew stracił tylko jedną bramkę. Napastnika z Krakowa pilnował tym razem mało doświadczony Radosław Becalik. - Obrońca jest w lepszej sytuacji niż napastnik, bo jego zadaniem jest tylko przeszkadzanie. Wszystko zależy od formy w danym meczu. Obrońca może rozegrać nawet 300 spotkań w lidze i zagrać fatalnie tak jak wtedy Ciesielski. Becalik starał się dzisiaj jak mógł, szczególnie w pierwszej połowie, ale jednego błędu się nie ustrzegł - mówi Żurawski.

Czy Widzew utrzyma się w lidze? - Łodzianom potrzebne jest szczęście, bo stwarzają sytuacje. Piłka nożna polega na zdobywaniu goli i dlatego ważna jest skuteczność. Jestem pewien, że Widzew da sobie radę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.