Pijany Maciej Soboń zdemolował samochód i został wyrzucony z Górnika Polkowice

PIŁKA NOŻNA. Maciej Soboń pomocnik Górnika Polkowice został wyrzucony z klubu. W nocy po meczu z Widzewem Łódź na stacji benzyznowej w Głogowie będąc pod wpływem alkoholu zdmolował cudzy samochód, a później został odwieziony na izbę wytrzeźwień

Już kilka tygodni temu Soboń był jednym z bohaterów kłótni z policjantami, do której doszło na stacji benzynowej w Głogowie. Wówczas, wraz z innym piłkarzem Górnika Arkadiuszem Maciejewskim, pił piwo

na jednej z głogowskich stacji benzynowych w centrum miasta. Obaj byli już pijani, gdy obecni na miejscu policjanci chcieli wylegitymować futbolistów. Ci zaczęli zachowywać się agresywnie i obrażać funkcjonariuszy. Doszło do słownej sprzeczki, a później szamotaniny. W efekcie obaj zawodnicy trafili do izby wytrzeźwień. Postawiono im zarzut czynnego oporu wobec policjantów, a Soboniowi także słowne znieważenie funkcjonariusza na służbie.

Wówczas działacze Górnika ukarali Sobonia i Maciejewskigo karą finansową w wysokości 10 tys. złotych. Już wtedy działacze klubu zastanawiali się nad usunięciem Sobonia z zespołu. Skończyło się na dotkliwej karze pieniężnej.

Po sobotnim spotkaniu z Widzewem sytuacja powtórzyła się. W niedzielę około 4 rano pijany piłkarz na stacji benzynowej w centrum Głogowa wybił tylną szybę w jednym z samochodów. Właścielka uszkodoznego pojazdu wezwała policję. Stwierdzono, że zawodnik Górnika miał we krwi przeło 2 promile alkoholu i został odwieziony do izby wytrzeźwień. Przeciwko Soboniowi prowadzone jest postępowanie karne.

Tym razem klub już nie zastosował żadnej taryfy ulgowej wobec piłkarza. We wtorek w trybie natychmiastowym Gornik Polkowice rozwiązał kontrakt z Maciejem Soboniem.

- Jestem bardzo zawiedziony - komentuje sprawę Sobonia dyrektor polkowickiego klubu Artur Sikorski.- Maciek grał u nas od lat. Kiedyś można go było stawiać za wzór. Ciężko pracował na treningach. Nie wiem, co się z nim stało. Kontrakt rozwiązujemy z żalem. Czuję się trochę jak ojciec, którego bardzo zawiódł syn. Ale nie mamy wyjścia, bo Maciek złamał regulamin klubu, zszargał jego dobre imię, a jego postawa na pewno nie jest przykładem dla młodzieży - tłumaczy.

Wszystko wskazuje, że Górnik znalazł już następcę Sobonia. Zostanie nim były pomocnik Zagłębia Lubin Jarosław Krzyżanowski, który wczoraj pojawił się w Polkowicach. Były pomocnik Zagłębia już latem zgłaszał akces do Górnika. - Nie myśleliśmy, że stracimy Tomka Salamońskiego, więc nie podjęliśmy rozmów - mówi trener Mirosław Dragan. - Skontaktowaliśmy się z nim wieczorem w poniedziałek. Zawodnik jest zainteresowany grą, my nim, myślę więc, że się dogadamy i może już w środę zagra przeciw Lechowi.

Krzyżanowski próbował znaleźć pracę w II Bundeslidze, ale bez powodzenia. Ostatnio miał ofertę z Konina, ale zawodnik zamierza występować w ekstraklasie. Trener Dragan chciałby zobaczyć w meczu pucharowym, w jakiej piłkarz jest dyspozycji, dlatego w Polkowicach robią wszystko, by mógł w tym meczu wystąpić.

Mówi Maciej Soboń

Walczak spod znaku Barana

Dariusz Kopeć: Czy przyznaje się Pan do winy i jak skomentuje decyzję działaczy Górnika o rozwiązaniu z Panem kontraktu?

Maciej Soboń: Złamałem regulamin i klub mnie ukarał. Na pewno jest to najwyższy wymiar kary, jaki mógł mnie spotkać, ale, niestety, sam sobie jestem winien. Nie mam do nikogo pretensji. Żałuję tego, co zrobiłem, ale czasu nie cofnę. Szkoda, że tak się stało, tym bardziej że ostatnio byłem w bardzo dobrej formie.

Dyrektor Górnika Artur Sikorski mówił o Panu: " Kiedyś można było Maćka stawiać za wzór. Grał w tym zespole od lat, ciężko pracował na treningach. Nie wiem, co się z nim stało?" Pan jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie?

- Miałem po prostu chwilę słabości. Ostatnio nie szło nam w lidze, przegrywaliśmy mecz za meczem i sytuacja w zespole nie była najlepsza. Chciałem jakoś rozerwać się, odreagować ten stres. Miałem niestety pecha i wpadłem, a że jestem osobą publiczną, od razu tę sprawę rozdmuchały media. Powtarzam jednak, że sam jestem sobie winien i do nikogo nie mam pretensji.

Będzie Pan starał odwołać się od tej decyzji?

- Oczywiście. W środę umówiłem się na spotkanie z dyrektorem Sikorskim. Mieliśmy rozmawiać o tym incydencie. Nie wiem jednak, czy to coś zmieni. W radiu słyszałem, jak podali, że nie jestem już graczem Górnika.

Co Pan teraz zamierza robić?

- Na pewno nie będę siedział w domu i leżał bezczynnie na łóżku. Poczekam, aż ta sprawa ucichnie i wrócę do sportu, do piłki nożnej. Na pewno się nie poddam. Jestem walczakiem spod znaku Barana i zrobię wszystko, aby wrócić do futbolu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.