Zastanawiającym faktem jest, że Odra wszystkie mecze przy jupiterach na własnym boisku wygrała, a grając przy świetle dziennym na wyjeździe, wszystkie przegrała, nie strzelając nawet jednej bramki.
- Dobrze nam się gra przy światłach - przyznaje trener Odry Dariusz Kaniuka. - Choć nie wiem, czy to ma aż taki wpływ na nasze zwycięstwa.
Na pomysł, by odpalić przez wiele lat nieużywane jupitery wpadł Ryszard Raczkowski, gdy w 1999 r. przeniósł się ze swoją Vartą z Namysłowa do Opola. Wtedy Odra grała w drugiej lidze. Teraz walczy w trzeciej i jest jedynym klubem w grupie śląskiej, który może pochwalić się stadionem tak wyposażonym.
- Bywało, że przed ważnymi meczami rywale Odry przyjeżdżali do nas dzień wcześniej, by choć jeden trening odbyć w takich wyjątkowych warunkach - wspomina Raczkowski. - To było dla piłkarzy nie tylko przeżycie, ale i wyzwanie. Trzeba umieć grać przy sztucznym oświetleniu.
- Atmosfera meczu jest lepsza, kiedy jest on rozgrywany przy sztucznym oświetleniu. Robimy to głównie z myślą o kibicach, których więcej przychodzi na mecz rozgrywany wieczorem - tłumaczy Adrian Hofman, członek zarządu klubu.
Opolanie w tym sezonie tylko raz grali na Oleskiej przy świetle naturalnym - wygrali z Lechem Zielona Góra w meczu rozpoczynającym sezon.