Kibice Podbeskidzia nie byli po meczu zadowoleni. Liczyli na zwycięstwo swoich zawodników nad ostatnim w tabeli zespołem. Przeżyli podwójne rozczarowanie: nie tylko nie zobaczyli żadnej bramki, ale i przebieg całego spotkania był mało emocjonujący. Co innego goście, którzy wracali do domów w dobrych nastrojach, choć z niedosytem.
- Taktycznie byliśmy dobrze przygotowani do pojedynku - mówi Jerzy Engel jr., trener Błękitnych. - Od początku nastawiliśmy się na to, by nie stracić bramki.
W pierwszej połowie goście mądrze się bronili i rzadko wyprowadzali kontry. W jednej z nich Łukasz Adamski znalazł się sam przed bramkarzem i gdy już składał się do strzału, piłka odbiła się od nierówności i uderzenie było niecelne. Przełomowym momentem była 44. minuta, kiedy napastnik Podbeskidzia Abel Salami po raz drugi zagrał piłkę ręką i zobaczył czerwoną kartkę.
- W przerwie zmieniliśmy nastawienie. Chcieliśmy wykorzystać grę w przewadze i wygrać - twierdzi Engel.
I do 75. min. stargardzianie przeważali, ale nic z tego nie wynikło, poza groźnymi uderzeniami Jarosława Piskorza, Jakuba Wawrzyniaka i Piotra Kosiorowskiego (trafił w poprzeczkę). W ostatnim kwadransie gra się wyrównała. Po 84. minucie (czerwona kartka Rafała Jeziorskiego) Podbeskidzie przejęło inicjatywę, ale nie pokonało Krzysztofa Kotorowskiego.
Podbeskidzie: Merda - Klaczka, Jendryczko, Bujok (77. Kazimierowski) - Jermakowicz (46. Stelmach), Woźniak Ż, Uzoma, Szłapa, Agafon, Sikora - Salami ŻŻCZ, Sikora (46. Czak).
Błękitni: Kotorowski Ż - Korkuć, Demich Ż, Więckowski, Jeziorski ŻŻCZ - Kubsik, Wawrzyniak, Piskorz (71. Połoszczak), Adamski (78. Kownacki) - Kosiorowski Ż (78. Juraszko), Gajda.