Piłka nożna: II liga

Jacyś dziwnie ospali

Remisy Szczakowianki i Podbeskidzia z dużo słabszymi rywalami i zwycięstwo Piasta na wyjeździe

Szczakowianka nie wygrała trzeciego meczu z rzędu i raczej między bajki można włożyć opowiastkę, że zespół z Jaworzna włączy się do walki o awans, jeżeli PZPN wspaniałomyślnie odda mu 10 punktów.

Szczakowianka - Polar 1:1

Chociaż zawodnicy twierdzą, że "bardzo chcą", na boisku zachowują się, jakby odrabiali pańszczyznę. - Pierwsza połowa to był dramat w naszym wykonaniu - przyznał po meczu obrońca Jacek Wiśniewski.

To był nie tylko dramat, ale i kpina. Głównie z kibiców, którzy cały czas wierzą w swój zespół. Tymczasem jaworznianie grali sobie chodzonego, a że kroki znali marnie, potykali się o własne nogi.

Wrocławianie, którzy pewnie nawet nie przypuszczali, że w Szczakowej jest zespół "pierwszoligowy", który nie potrafi grać w piłkę, szybko skarcili rywala. Adrian Budka wykorzystał błąd Witolda Wawrzyczka, wrzucił piłkę w pole karne, a Tomasz Pawlak strzałem z 8 m znalazł drogę do siatki. - Bramka jak z książki. Wbiegłem w pole karne, wziąłem na plecy obrońcę i wpadło - relacjonował napastnik drużyny gości.

Stracony gol niewiele zmienił w grze Szczakowianki. Hubert Jaromin, który nie potrafi celnie dośrodkować lewą nogą, męczył się na lewym skrzydle, po prawej stronie koledzy zupełnie nie zauważali osamotnionego Janusza Wolańskiego. Nie grał też środek...

- Dziwne to wszystko. Po słabym meczu w Gorzycach gramy dobrze w Lubinie. A teraz znowu wpadka - mówił Jaromin. - Byliśmy jacyś dziwnie ospali - dodał Iwański.

W szatni Szczakowianki było bardzo cicho. Przez uchylone okno nie było nic słychać, nawet podniesionego głosu trenera Albina Mikulskiego. - Nie musiał krzyczeć, żeby wytknąć nasze błędy. To była rzeczowa analiza - wyjaśnił Jaromin.

Najważniejszą częścią analizy były zmiany. Wejście na boisko Dariusza Kozubka i Krzysztofa Przytuły wyraźnie ożywiło zespół.

W 55. min był już remis. Dośrodkował Przytuła, piłkę głową zgrał Kozubek, a Marek Kubisz przymierzył z 13 m.

W następnych 10 minutach Szczakowianka miała tyle okazji do zdobycia bramek, że spokojnie wystarczyłoby na kilka spotkań. Z dystansu chybili jednak Wiśniewski, Kozubek i Iwański, niecelna była też główka Króla z 5 m. - Tak markowi piłkarze muszą wykorzystywać takie okazje - żałował Mikulski.

Goście bronili się bardzo mądrze. Grali agresywnie, nie wybijali piłki na oślep. Po jednej z kontr mieli nawet szansę na zwycięskiego gola. Łukasz Augustyniak przegrał jednak pojedynek sam na sam z Bledzewskim. - To nasz pierwszy punkt wywalczony na wjeździe. Jesteśmy bardzo szczęśliwi. To zaszczyt zremisować z tak dobrą drużyną jak Szczakowianka - podkreślał Ryszard Urbanek, trener Polaru.

- Goście zasłużyli na ten punkt. Grali świetnie w destrukcji. A my... Na tym boisku trudno o lepszą grę. Piłka skacze. Trudno ją przyjąć, celnie podać. Dobrze, że to już ostatni mecz na tym stadionie - zakończył Mikulski.

Szczakowianka Jaworzno 1 (0)

Polar Wrocław 1 (1)

STRZELCY BRAMEK

Szczakowianka: Kubisz (55.).

Polar: Pawlak (16.).

SKŁADY

Szczakowianka: Bledzewski - Wiśniewski, Hosić Ż (54. Przytuła), Przerywacz Ż, Wawrzyczek - Wolański (46. Kozubek), Czerwiec (76. Chudy) , Iwański, Jaromin - Król, Kubisz.

Polar: Foltyn - Stawowy, Kruszelnicki, Hirsz, Ozimina - Budka, Juraszek, Grabowski (88. Kalinowski), Augustyniak (78. Konon Ż) - Pawlak, Jasiński Ż (57. Ogórek).

Sędziował: Paweł Gil (Lublin).

Widzów: 1500.

Cytat meczu:

Panie Jacku (do Wiśniewskiego), gdzie pan nie gra, kibice pana kochają. Dlaczego?

A "Wiśnia" na to: - Może dlatego, że jestem taki przystojny!

Podbeskidzie - Błękitni 0:0

Schodzących po meczu do szatni piłkarzy Podbeskidzia żegnały gwizdy. - Zagraliśmy słabe spotkanie - przyznał po meczu Wojciech Borecki, trener Podbeskidzia. Błękitni - najsłabsza drużyna w drugiej lidze - po raz pierwszy w tym sezonie nie przegrali na wyjeździe.

Antybohaterem w zespole gospodarzy był Abel Salami. Nigeryjski napastnik w przedostatniej minucie pierwszej połowy po raz drugi zagrał piłkę ręką i po raz drugi ujrzał żółtą, a w konsekwencji czerwona kartkę. - Przed odprawą meczową i po niej przeprowadziłem z Salamim rozmowę indywidualną i ostrzegałem go przed takim zachowaniem. Niestety, nic to nie dało - irytował się Borecki. - Wykazał brak profesjonalizmu, osłabił zespół i za to poniesie karę. - Nie mam pretensji do Salamiego, że dostał dwie żółte kartki, bo to się zdarza. Mam pretensje o to, że dwie dostał za to samo przewinienie - dodał Mariusz Jendryczko, kapitan Podbeskidzia.

W pierwszej połowie zespołem lepszym byli gospodarze. Już w 10. min gola mógł zdobyć Mieczysław Sikora, ale trafił w poprzeczkę. Kilka minut później w sytuacji sam na sam z bramkarzem Błękitnych znalazł się Salami. Zwycięsko z tego pojedynku wyszedł dobrze broniący Krzysztof Kotorowski. W drugiej połowie atak gospodarzy ożywił szybki i ruchliwy Piotr Czak, który wszedł za Sikorę. To dzięki niemu gospodarze uzyskali przewagę. Nie potrafili jednak udokumentować jej bramką - piłka po strzałach Mieczysława Agafona, Like Uzomy oraz Bartosza Woźniaka minimalne mijała bramkę lub padała łupem bramkarza. Później przewagę uzyskali goście. Najlepszą okazję zmarnował dla nich Piotr Kosiorowski. Piłka po jego strzale trafiła w poprzeczkę. Ostatnie osiem minut goście również grali w dziesiątkę, bo drugą żółtą kartkę ujrzał obrońca Rafał Jezierski. - Jeżeli chcemy się utrzymać, musimy zacząć wygrywać. Remisy nic nam nie dają - mówił po meczu Krzysztof Kotorowski, bramkarz gości. Po czerwonej kartce dla Jezierskiego przewagę uzyskało Podbeskidzie. W sytuacji sam na sam z Kotorowskim znalazł się Tomasz Kazimierowski. Po raz drugi zwycięsko z takiego pojedynku wyszedł bramkarz Błękitnych. - Z takich pozycji musimy zdobywać bramki - narzekał Mariusz Jendryczko.

PODBESKIDZIE BIELSKO-B. 0

BŁĘKITNI STARGARD 0

SKŁADY

Podbeskidzie: Myrda - Klaczka, Jendryczko, Bujok (77. Kazimierowski) - Woźniak, Uzoma, Szłapa, Agafon, Jermakowicz (46. Stelmach) - Sikora (46. Czak), Salami Ż, CZ.

Błękitni: Kotorowski Ż - Demich Ż, Więckowski, Jezierski Ż, CZ - Korkuć, Wawrzyniak, Piskorz (69. Połoszczak), Kubsik, Adamski (77. Kownacki) - Gajda, Kosiorowski Ż (77, Jureczko).

Sędziował: Ł. Bartosik (Kraków). Widzów: 4500.

Janusz Mincewicz

KSZO - Piast 1:2

Od początku spotkania obie drużyny przeprowadzały akcję za akcją, przez co mecz był szybki i bardzo zacięty. Gospodarze częściej uderzali na bramkę Piasta, ale trafili na dobrze dysponowanego bramkarza Jacka Gorczycę.

Już w 4. min KSZO mogło objąć prowadzenie. Po dośrodkowaniu Zajączkowskiego piłkę wybijał Gorczyca, ale zrobił to wprost pod nogi Marcina Wróbla, który jednak nie trafił w bramkę.

W odpowiedzi goście zmarnowali dogodną sytuację, bo po kontrze i strzale Andrzeja Sali piłka mogła wpaść "za kołnierz" Tomaszowi Dymanowskiemu, ale spadła na górną siatkę. Bramkarz KSZO długo nie cieszył się tym szczęściem. W 11. min Wojciech Gontarewicz ściągnął na siebie uwagę trzech rywali i z linii końcowej wystawił piłkę nieobstawionemu Michałowi Stolarzowi. Ten strzelił mocno w prawy róg i piłka po rękach Dymanowskiego wpadła do siatki.

Wyrównanie padło sześć minut później. Piotr Powroźnik był sam na sam z bramkarzem, ale obrońcy wybili mu piłkę jednak wprost pod nogi Wróbla, który wystawił ją wbiegającemu Zajączkowskiemu. Pomocnik KSZO mocno strzelił z woleja i zdobył pierwszego od pięciu spotkań gola dla gospodarzy. Blisko kolejnych trafień był ponownie Zajączkowski, ale piłka po wykonywanych przez niego dwóch rzutach wolnych sprzed pola karnego minimalnie mijała bramkę Piasta.

W przerwie anonimowy sponsor zaoferował piłkarzom KSZO tysiąc złotych za zdobycie zwycięskiej bramki. Dla zawodników, którzy znów nie dostają w terminie wypłat, to kwota nie do pogardzenia, więc wzięli się mocno do roboty. Już chwilę potem anonimowy darczyńca mógł się pozbyć pieniędzy, bo blisko szczęścia był Tomasz Sobczak. Pięknie uderzył z 30 m, ale Gorczyca końcami palców wybił piłkę na róg.

W 57. min marzenia o tysiącu prysły. Po kolejnym ataku gospodarzy Piast wyprowadził kontrę. Prawą stroną obrońcom uciekł Rafał Andraszak i naciskany przez nich zszedł do linii końcowej. Ponieważ nie miał komu podać, strzelił z zerowego kąta nad głową Dymanowskiego i chyba również ku zaskoczeniu strzelca piłka wpadła do bramki.

KSZO miało okazje, by drugi raz wyrównać, ale Gorczyca był przeszkodą nie do pokonania. Świetnie bronił strzały Zajączkowskiego w 65. min, Davora Tasica i Krystiana Kanarskiego w 85. min. W 71. min Zajączkowski nie trafił do pustej bramki, a w 76. min Kanarski uderzył w słupek.

Kontrujący goście również mogli pokusić się o gole, ale w 83. min Jarosław Kaszowski trafił w słupek, a w 87. min po strzale Andraszaka piłkę z linii bramkowej wybił Jaromir Wieprzęć.

- Nie robiłem zmian, bo kontuzjowany Soczyński jest lepszy od zdrowych rezerwowych, tak jak Zajączkowski po dwutygodniowym zapaleniu oskrzeli. A Piotrek Powroźnik ma nogę spuchniętą jak bania i zagrał na własną odpowiedzialność - żalił się trener gospodarzy.

W niedzielę KSZO gra na wyjeździe z Cracovią.

- Mecz mógł się podobać, był bardzo emocjonujący. Pokazaliśmy niezły futbol, który da się oglądać. Brakowało nam trochę skuteczności, bo w końcówce meczu mogliśmy jeszcze powiększyć prowadzenie - stwierdził trener Józef Dankowski.

Strzelcy bramek

KSZO: Zajączkowski (17., z podania Powrożnika).

Piast: Stolarz (11., z podania Gontarewicza), Kaczmarek (40.).

Widzów: ok. 2000.

Sędziował: Marcin Szulc (Warszawa).

KSZO: Dymanowski - Wieprzęć, Rzeczycki, Cieślikowski - Powrożnik - Wróbel (90. Głuc), Tasić, Sobczyński, Zajączkowski Ż - Sobczak (79. Sadłowski), Kanarski.

Piast: Gorczyca - Sala, Wilk, Szeja - Kaszowski (87. Bałuszyński) - Szmatiuk, Kryger, Stolarz (83. Uss), Gamla, Gontarewicz - Andraszak.

Leszek Salva

W meczu rozegranym w piątek

Ruch Chorzów 1 (1)

Pozostałe mecze: Cracovia Kraków - Zagłębie Lubin 3:0 (1:0), GKS Bełchatów - Jagiellonia Białystok 3:2 (3:1), MKS Pogoń Szczecin - Arka Gdynia 5:1 (1:0), Tłoki Gorzyce - Stasiak Opoczno 0:0.

8. Piast Gliwice 9 4 1 4 11-14 13

Szczakowianka Jaworzno rozpoczęła rozgrywki z minus 10 punktami

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.