Hokej: Orlik Opole - GKS Tychy 1:3, GKS Katowice - Stoczniowiec Gdańsk 3:13

HOKEJ. Ekstraliga

Po raz kolejny okazało się, że atut własnego lodowiska nic nie znaczy. Tyski GKS łatwo wygrał w Opolu, a katowicki doznał u siebie jednego z największych upokorzeń w historii

Tyszanie byli faworytami, ale zwycięstwo w Opolu nie przyszło im łatwo. - Sami sobie jesteśmy winni - mówił po spotkaniu reprezentant Polski Piotr Sarnik. - Chyba zlekceważyliśmy rywala, a Opole pokazało, że nie jest wcale słabą drużyną - dodał tyski napastnik. Goście już w 3. min, po bramce Sławomira Krzaka, objęli prowadzenie. Mieli też lekką przewagę w pierwszej części gry.

Bramki jednak nie padały, bo najlepszymi zawodnikami w swoich zespołach byli obydwaj bramkarze: Jacek Zając i Piotr Jakubowski. Obaj zostali po meczu uznani za najlepszych zawodników w swoich zespołach, w pełni na te wyróżnienia zasługując. Więcej skutecznych interwencji miał Jakubowski, który przez ponad 40 min nie dał się pokonać rywalom.

W tym czasie bramkę zdobył Orlik. W 37. mine składną akcję zainicjował Sławomir Wieloch. Podał do Piotra Zdunka, a ten wyłożył krążek do Marcina Cieślaka. Ten, będąc sam na sam z Zającem, nie zmarnował okazji. To trzecia bramka w sezonie tego zawodnika, który jak na razie jest najlepszym strzelcem zespołu.

Nadzieje około tysiąca widzów na korzystny rezultat rozwiał reprezentacyjny pierwszy atak GKS. W 43. min, grając w przewadze, bramkę zdobył Damian Słaboń, a asystował mu Sarnik. W tym czasie na ławce kar przebywał Szczepan Panek, który wrzucił kij na lodowisko do kolegi z zespołu. Cztery minuty przed końcem bramkę zdobył trzeci członek pierwszego ataku tyszan Artur Ślusarczyk, który strzałem po lodzie nie dał szans na skuteczną interwencję Jakubowskiemu. - Rozlicza się nas z wyniku, a nie z tego, kto strzela bramki. Dzisiaj akurat dwie zdobył nasz atak. Najważniejsze, że wygraliśmy - zaznaczał Sarnik.

Orlik Opole - GKS Tychy 1:3 (0:1, 1:0, 0:2)

Bramki: 0:1 Krzak (3.), 1:1 Cieślak (37.), 1:2 Słaboń (43.), 1:3 Ślusarczyk (56.)

Orlik: Jakubowski - Mintel, Talaga, Wieloch, Goliński, Zdunek - Lipiński, Drzimal, Sobała, Cieślak, Kozłowski - Połącarz, Kowalówka, Panek, Bibrzycki, Bernacki - Ławniczak, Pawłowski, Grochowicz, Olejnik

GKS: Zając - Kuc, Śmiełowski, Ślusarczyk, Słaboń, Sarnik - Gretka, Galvas, Adamczik, Bagiński, Belica - Mejka, Sosiński, Ziober, Koszowski, Krzak - Gwiżdż, Gurazda, Frączek, Woźnica.

Kary: Orlik - 6 min, GKS 8 + 10 min

Hokeiści GKS Katowice na własnym lodowisku doznali pogromu ze Stoczniowcem Gdańsk 3:13. To najwyższych porażka katowiczan w ciągu ostatnich czterech lat i jedna z najwyższych w historii.

Katowiczanie od początku meczu nie mieli pomysłu na przeciwstawienie się mądrze grającym gościom. Już w 27. s Stoczniowiec, po błędzie Daniela Wolanina, prowadził 1:0. Bramkarz GKS, mimo że stał na krótkim słupku, zdołał wypuścić krążek po strzale z ostrego kąta. Mecz praktycznie zakończył się po sześciu minutach, kiedy to goście prowadzili 3:0. W naszej drużynie nie funkcjonowała zupełnie obrona, przez którą swobodnie przejeżdżali hokeiści z Gdańska. Nie bez winny był również przy wielu golach pozostawiony na pastwę losu Wolanin. - Nie mam lepszego bramkarza. Elżbieciak jest kontuzjowany, a Kowalczyk nie jest jeszcze załatwiony, ponieważ Polonia Bytom chce za niego spore pieniądze. Rozmawialiśmy też z Markiem Batkiewiczem, ale na razie nie stać nas na tego zawodnika - tłumaczył Andrzej Schubert, trener katowiczan. Załamany szkoleniowiec przyznał, że była to dla niego największa porażka w karierze.

Stoczniowiec praktycznie przez cały czas przeprowadzał akcje ofensywne, z których większość kończyła się na wyciąganiu krążka z siatki przez katowickiego bramkarza. - Cóż za czasy nas spotkały? - smucili się starsi kibice, którzy już w trzeciej tercji zaczęli opuszczać lodowisko. To właśnie wtedy goście zgotowali GKS prawdziwe lanie. W 14 min Stoczniowiec zdołał strzelić aż siedem bramek. Goście objeżdżali katowickich hokeistów jak juniorów i raz za razem posyłali krążek do bramki. - Grałem tu cztery lata temu i powiem szczerze: zrobiło mi się dzisiaj trochę głupio. Ten wynik to już lekka przesada, wyglądało to jak sparing. Tzn. zasłużyliśmy na to zwycięstwo, ale zrobiło mi się przykro, że można było tak zniszczyć tę drużynę - stwierdził Andriej Raszczyński, który został wybrany na najlepszego gracza meczu. W ostatnich dwóch minutach, kiedy goście byli już myślami w autokarze do Gdańska, katowiczanie zdobyli najpierw gola w przewadze, a potem Robert Grobarczyk trafił do siatki po akcji Marka Pohla. - Dziurawa obrona i dziurawy bramkarz. W takiej sytuacji postrzelaliśmy, ile wlazło. Wiedziałem, że GKS jest słaby, ale nie wiedziałem, że aż tak - mówił Marian Pysz, trener gdańszczan. - Nie spodziewałem się aż takiej porażki, ale jak moi zawodnicy nie podjęli walki, to czego można się było spodziewać? Mam nadzieję, że wielu z nich przemyśli to i wyciągnie nauczkę z tej porażki - dodał Schubert.

GKS Katowice - Stoczniowiec Gdańsk 3:13 (0:4, 0:2, 3:7)

Bramki: 0:1 Raszczyński (1.), 0:2 Jurasek - Twardy (4.), 0:3 Jurasek - Twardy - Zachariasz (6.), 0:4 Raszczyński - Justka (17.), 0:5 Jankowski (24.), 0:6 Raszczyński - Justka (39.), 0:7 Jurasek (44.), 1:7 Grobarczyk - Pohl (46.) , 1:8 Jurasek - Wróbel (49.), 1:9 Raszczyński - Piotrowski - Justka (50.), 1:10 Wróbel (54.), 1:11 Twardy - Jurasek (56.), 1:12 Jankowski - Błażowski - Kostecki (57.), 1:13 Twardy - Jurasek (58.), 2:13 Kowalski - Bułka (59.), 3:13 Grobarczyk - Pohl (60.).

GKS: Wolanin; Gołda - Bułka (2), Kowalski - Marznica, Burzydło (2) - Marcin Trybuś (2); Elżbieciak - Marek Trybuś - Majkowski, Fonfara - Krzysztofik - Bremner (2), Pohl (2) - Słodczyk - Grobarczyk oraz Kątny.

Stoczniowiec: Wawrzkiewicz (49.Jakubowski); Sokół (2) - Smeja (2 tech.), Wróbel (2) - Fraszko (2), Bukowski (2) - Cychowski (2); Justka - Piotrowski - Raszczyński, Jurasek - Zachariasz - Twardy, Kostecki - Błażowski (2) - Jankowski oraz Drzewiecki i Soliński.

Widzów: 300.

Pozostałe wyniki: Unia Oświęcim - Podhale Nowy Targ 4:2 (2:0, 1:1, 1:1), GKS Katowice - Stoczniowiec Gdańsk 3:13 (0:4, 0:2, 3:7), KTH Krynica - TKH Toruń 4:6 (1:1, 1:3, 2:2)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.