PIŁKA RĘCZNA. Ekstraklasa mężczyzn

Po pierwszej kolejce spotkań liderem tabeli został Śląsk Wrocław

Śląsk Wrocław - Gwardia Opole 30:17 (17:6)

Śląsk na inaugurację sezonu pewnie pokonał beniaminka z Opola. Stylem jednak nie zachwycił. - Zagraliśmy jak stróże nocni - stwierdził po meczu trener wrocławian Marek Karpiński.

Tego się można było spodziewać. Drużyny Śląska i Gwardii pod względem umiejętności dzieli przepaść. Było to widać od samego początku pojedynku. Wrocławianie rozpoczęli z impetem - szybko w ataku i agresywnie w obronie. W 11. minucie po golu Wardzińskiego Śląsk prowadził już 7:1.

Zespół Gwardii nie miał żadnych atutów na nieźle grających wrocławian. W zespole gospodarzy zabrakło asa atutowego Macieja Dmytruszyńskiego, ale w tym spotkaniu nie było to odczuwalne. Niezłą partię rozegrał w pierwszej połowie debiutujący w Śląsku Andrzej Mokrzki, który zdobył 5 bramek.

Po przerwie gra się trochę wyrównała. Wrocławianie popełniali proste, niewymuszone błędy. Wynikało to głównie z tego, że podopieczni trenera Karpińskiego zlekceważyli beniaminka z Opola. Jednak zwycięstwo gospodarzy ani na moment nie było zagrożone. Im bliżej końca spotkania, tym Śląsk bardziej powiększał przewagę.

- Mam kaca po tym meczu. Mogliśmy wygrać nawet różnicą dwudziestu bramek. Momentami popełnialiśmy błędy na poziomie szkoły podstawowej. Jednak pierwsze mecze w lidze zawsze się gra "kanciasto". Mam nadzieję, że za tydzień będzie lepiej - podsumował Marek Karpiński, trener Śląska.

Śląsk: Banisz, Ciechanowicz - Lewicki 3, Gliński 2, Lijewski 3, Salami 2, Wardziński 3, Gudz 1, Nowak 3, Garbacz 4, Mistak 1, Mokrzki 7

Gwardia: Jagielski 3, Raczek 0, Greczyński 2, Śmieszek 2, Wróbel 1, Gradowski 5, Sochacki 3, Trzcigaj 1, Paliwoda 0, Prokop 0, Bukowski 0.

DGT Wybrzeże Gdańsk - PZU Życie Zagłębie Lubin 27:26 (14:11)

Zwycięstwo Wybrzeża było jak najbardziej zasłużone. Gdańszczanie przeciwstawili pewnym swego przyjezdnym ambicję i niespotykaną wolę walki. W bramce DGT znakomitą partię rozgrywał Grzegorz Sibiga. Niewiele gorzej spisywał się jego zmiennik Marcin Głębocki. To dzięki jego skutecznej interwencji na trzy sekundy przed końcem spotkania akademicy zawdzięczają zwycięstwo. Na wyróżnienie zasłużył zresztą cały gdański zespół. Rutynowana siódemka Zagłębia nie potrafiła narzucić gospodarzom swojego stylu gry. Zawiódł Adrian Niedośpiał, więcej oczekiwano po Grzegorzu Gowinie i Macieju Nowakowskim. Słabo wypadli obaj bramkarze: Witalij Kowtun i exgdańszczanin Michał Świrkula. Wprawdzie dwoił się i troił zdobywca 12 bramek Michał Kubisztal, ale to właśnie jego rzut wybronił przed końcową syreną Głębocki.

- Jestem niesamowicie szczęśliwy - mówił po meczu Nowiński. - Myślę, że nasza dobra postawa nie wchodziła w zakres myślenia przeciwnika, który sprawiał wrażenie całkowicie zaskoczonego. Zagraliśmy mądrze w ataku, mając za plecami dobrze dysponowanych Sibigę i Głębockiego. U gości brylował Kubisztal, ale ten typ już tak ma. Nie kusiło mnie wyznaczyć mu opiekuna, bo wtedy więcej miejsca na parkiecie mieliby Gowin z Jasińskim.

Zagłębie: Kowtun, Świrkula - Kubisztal 12, Orzłowski 5, Gowin 4, Nowakowski 3, Niedośpiał 1, Steczek 1, Jasiński 1, Jaszka 1, Kozłowski 1

W pozostałych meczach: Olimpia Piekary Śl. - Warszawianka Warszawa 21:24 (9:13), Vive Kielce - AZS AWF Biała Podlaska 42:32 (21:17), Wisła Płock - MMTS Kwidzyn 30:24 (10:12).

Copyright © Agora SA