II liga piłki nożnej: remis Ruchu, porażki Piasta i Podbeskidzia

To nie był udany weekend dla naszych drużyn. Futbolu uczyły Ślązaków drużyny z Krakowa, Białegostoku, a nawet Konina

Ruch Chorzów - Aluminium Konin 2:2

Ruch Chorzów niespodziewanie stracił dwa punkty ze słabym Aluminium Konin. Goście przyjechali na Śląsk głównie po to, żeby nie przegrać. Śmiesznie wyglądały akcje ofensywne koninian, gdy obrońcy podbiegali z piłką do środkowej linii boiska, po czym zaraz się jej pozbywali i wracali do obrony, żeby tylko nie zostawić chorzowianom zbyt wiele wolnego miejsca.

Taktyka okazała się jednak skuteczna. Pomimo że goście bronili się często w dziesiątkę i tak znaleźli sposób, by dwa razy zaskoczyć defensywę Ruchu. Pierwszy gol, autorstwa Dariusza Solnicy, byłby ozdobą finału Ligi Mistrzów. Napastnik Aluminium uderzył piłkę z woleja, z ponad 30 metrów, i o dziwo trafił pod samą poprzeczkę. - To jedna z ładniejszych bramek w mojej karierze. Dostałem idealne podanie od Tomka Bekasa, piłka tak fajnie mi podskoczyła. Spojrzałem, nikt z kolegów nie biegł środkiem. No to uderzyłem - opisywał Solnica.

Chorzowianie chyba pozazdrościli mu wyczynu, bo wyrównująca bramka również była przedniej urody. Po akcji Krzysztofa Bizackiego, z lewej strony piłkę wrzucił w pole karne Aaran Lines, gdzie już czekał Piotr Bajera, który strzałem głową trafił do bramki gości. - Akurat ja tam stałem. Aaran bardzo dokładnie dograł tę piłkę. Każdy by trafił - przekonywał Bajera.

"Niebiescy" nadal byli w natarciu. Z dystansu groźnie uderzał Frantiszek Kundra, minimalnie chybił Bizacki. W pierwszej połowie nie miał też szczęścia Mariusz Śrutwa, który dwa razy dokładnie obsłużony przez Marcina Malinowskiego posłał piłkę tuż obok słupka.

Po przerwie na boisko nie wybiegł już Bizacki. - Odczuwa jeszcze skutki kontuzji. Kulał jak koń wyścigowy - mówił Jerzy Wyrobek, trener Ruchu.

Zmiennik "Bizaka" Marek Suker początek miał obiecujący. Rosły napastnik dwa razy wyskoczył najwyżej, ale piłka po jego strzałach głową nie trafiła nawet w bramkę.

Chorzowianie znowu zapomnieli, że najłatwiej o gole, grając skrzydłami. Pchali się środkiem boiska, a efekt tego był marny.

Edward Herman, w przeszłości piłkarz chorzowskiej drużyny, nie mógł się nadziwić nieudolności młodszych kolegów. - To woła o pomstę do nieba! - mówił zdenerwowany.

W 77. minucie na strzał zza pola karnego zdecydował się najlepszy na boisku Malinowski. Mocno uderzona piłka trafiła w rękę Tomasza Nawrota. Piłkarz Aluminium nie mógł uwierzyć, gdy sędzia wskazał rzut karny. Odegrał małą pantonimę pod tytułem "Chciałem się tylko zasłonić". Jedenastkę zamienił na bramkę Śrutwa. - Jaka ręka?! Zachowanie sędziego to skandal. Ci panowie to zakała polskiej piłki. Myślałem, że pozbawi nas wszystkiego. Ten punkt był nam tak bardzo potrzebny - denerwował się Solnica.

Goście jednak nie dali za wygraną i po kolejnych pięciu minutach znowu był remis. Po rzucie wolnym wykonywanym przez Bekasa piłkę wzdłuż linii bramkowej zagrał Sebastian Nowak, a Jacek Wysocki z kilku metrów głową wpakował ją do siatki. - Szkoda, że znowu tracimy w końcówce głupiego gola. To wynik błędów w kryciu. Tracimy dwa punkty i... gramy dalej - mówił Wyrobek. - Zostawiliśmy na boisku dużo zdrowia. Mój zespół na pewno zasłużył na remis - podkreślał Janusz Białek, szkoleniowiec drużyny gości.

W chorzowskim zespole po blisko czterech latach przerwy ponownie wystąpił Dawid Bartos. Zagrał na prawym skrzydle, nie zawiódł.

Ruch Chorzów 2 (1)

Aluminium Konin 2 (1)

STRZELCY BRAMEK

Ruch: Bajera (20.), 2:1 Śrutwa (78. - karny)

Aluminium: Solnica (16.), Wysocki (85.)

Ruch: Matuszek - Szyndrowski Ż (80. Jarczyk), Cecot Ż, Masternak - Bartos, Kundra Ż (70. Fornalik), Malinowski, Śrutwa, Lines - Bizacki (46. Suker), Bajera

Aluminium: Cierzniak - Nowak Ż, Bartnik, Słupecki (90. Kiczyński) - Witek (86. Kruk), Wysocki, Bekas, Wojciechowski (71. Nawrot Ż) - Solnica Ż, Cichos Ż

Sędziował: Adam Kajzer (Rzeszów), widzów: 2500

Wojciech Todur

Piast Gliwice - Cracovia 0:2

- Zmienić trenera! - krzyczeli po meczu rozeźleni gliwiccy kibice. - Na razie nie ma takiego tematu - ripostuje wiceprezes Marcin Żemaitis.

Mecz w Gliwicach przypominał trochę niedawne spotkanie Polski ze Szwecją na Stadionie Śląskim. W rolę kadry Janasa wcielił się Piast, Szwedów - Cracovia. Choć goście nie zdobyli tak szybko goli jak Skandynawowie, już po kilku minutach niewielu miało wątpliwości, kto wygra ten mecz. Krakowianie byli lepsi pod każdym względem: lepiej zorganizowani, szybsi i dokładniejsi. Piłkarze Cracovii grali piłką, a Piasta - biegali za piłką. Gospodarze grali chaotycznie, ich akcje najczęściej były przypadkowe. Do szału doprowadzały kibiców podania piłkarzy Piasta, którzy wielokrotnie podawali piłkę do przody wysokimi lobami. Tam czekał już na nią profesor Kazimierz Węgrzyn. 36-letni piłkarz był w defensywie bezbłędny, spokojny i precyzyjny niczym automat. Piłkarze Piasta szybko stracili wiarę, że "Kazka" można oszukać. - Wegrzyn na wiele nam dziś nie pozwolił. Zaimponował doświadczeniem i warunkami fizycznymi - przyznał Rafał Andraszak, który kilkakrotnie odbijał się od Węgrzyna jak piłeczka pingpongowa od siatki.

- Z takim polotem nie grałem od czasów, kiedy byłem w Wiśle za trenera Smudy - stwierdził bez fałszywej skromności Węgrzyn. - Trener Stawowy robi w Cracovii bardzo dobrą robotę. Od pewnego czasu trenuję i gram z pełną przyjemnością - dodał filar Cracovii.

Do przerwy piłkarzy Piasta wynik mógł satysfakcjonować, choć goście stworzyli kilka okazji. W 13. minucie Giza minimalnie przestrzelił z 20 metrów, w 30. minucie ten sam zawodnik ładnie uderzył z rzutu wolnego, ale Jacek Gorczyca złapał piłkę. Po chwili bramkarz Piasta wybił strzał Nowaka. Przy główce Węgrzyna był bezradny, ale piłka minęła słupek. Gospodarze stworzyli dwie groźne sytuacje: w 10. minucie, po rajdzie lewą stroną Bałuszyńskiego, najlepszy w drużynie gospodarzy Adam Kryger uderzył piłkę zewnętrzną częścią stopy: Sławomir Olszewski spokojnie przyglądał się, jak ta przeszła nad poprzeczką. W 37. minucie bramkarz Cracovii obronił strzał Andraszaka, po efektownym zagraniu piętą Bałuszyńskiego.

Po przerwie Cracovia już dominowała. W 56. minucie po ostrej centrze z lewej strony Nowaka piłka odbiła się od któregoś z piłkarzy i wpadła do siatki. - To chyba gol samobójczy. Piłka odbiła się od mojej łydki - stwierdził Tomasz Szeja. Zaprzeczył temu Piotr Bania. - To ja dotknąłem piłki ostatni - stwierdził napastnik Cracovii. Przy drugiej bramce wątpliwości nie było. W 65. minucie Bania popisał się fantastycznym strzałem z dystansu, Gorczyca był bezradny. - Strzeliłem już kiedyś ładniejszego gola. To było w meczu Proszowianki ze Stalą Kraśnik. Ale ta bramka jest ważniejsza i cieszy mnie bardziej - powiedział po meczu Bania.

- W końcu nasza dobra gra przez całą rundę została nagrodzona zwycięstwem na wyjeździe. Chłopcy zasłużyli na zwycięstwo, grali bardzo mądrze taktycznie, wiedzieli, jak się ustawić. Czy Cracovia gra o awans? Robimy swoje, żeby odpowiednio uczcić jubileusz stulecia klubu, zostało nam jeszcze trochę czasu - powiedział trener gości Wojciech Stawowy. Józef Dankowski był mniej wylewny: - Porażka boli mnie, piłkarzy, działaczy i kibiców. Wygrał zespół bardziej agresywny - stwierdził.

- Cóż, rywale byli lepsi i tyle. Największe brawa należą się kibicom obu drużyn, którzy świetnie dopingowali swoje drużyny. Naszym chciało się krzyczeć nawet przy niekorzystnym wyniku - zakończył Marcin Żemaitis

STRZELEC BRAMEK

Bania (56., 65.)

SKŁADY

Piast: Gorczyca - Komar, Bodzioch, Szeja Ż - Żyrkowski, Szmatiuk, Kryger, Wilk, Piechocki (56. Gontarewicz) - Andraszak, Bałuszyński (46. Uss Ż).

Cracovia: Olszewski - Wacek (90. Kolasa), Węgrzyn, Skrzyński - Makuch, Giza, Baran Ż, Nowak (79. Zawadzki), Baster - Bania, Ankowski (46. Szczoczarz).

Sędziował: A. Starobrat (Warszawa). Widzów: 3500

Paweł Czado

Jagiellonia Białystok - Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:1

Nie udało się piłkarzom Podbeskidzia przywieźć punktów z boiska lidera. Większość meczu zawodnicy z Bielska-Białej wyłącznie się bronili, nie myśląc choćby o kontratakowaniu. Na boisku nie brakowało jedynie twardej walki. Marcin Żukowski opuścił boisko z kontuzją. Długo z murawy nie podnosił się Tomasz Reginis, który rozbił głowę. To właśnie on miał jedyną przed przerwą klarowną sytuację do zdobycia gola. W 40. minucie na głowę Reginisa piłkę ze środka boiska dośrodkował obchodzący wczoraj 25. urodziny Dariusz Łatka. Nie złapał jej bramkarz Łukasz Merda, ale białostoczanin nie trafił do pustej bramki. Jagiellonia raz za razem egzekwowała to rzut wolny, to rożny. Stałe fragmenty gry nie były jednak mocną stroną gospodarzy.

W 53. minucie, po dwójkowej akcji Danielewicza z Żuberkiem, ten pierwszy pokonał Merdę. Radość gospodarzy nie trwała dłużej niż minutę. Najlepszy w zespole gości Luke Uzoma z końcowej linii boiska wycofał piłkę do nadbiegającego Damiana Zdolskiego, a ten technicznym uderzeniem pokonał Andrzeja Olszewskiego.W drugiej części rywalizacji spotkanie było ciekawsze, głównie dlatego, że Podbeskidzie nie myślało już tylko o obronie. W 62. minucie po dośrodkowaniu Marcina Kośmickiego Reginis główkował w słupek. Po chwili Tomasz Kazimierowicz powinien zdobyć drugą bramkę dla Podbeskidzia. Położył na boisku Olszewskiego, położył także Przemysława Kuliga, ale... - Piłka trochę mi uciekła, trafiłem ją jedynie końcówką buta i walnęła w poprzeczkę - Kazimierowicz załamany schodził do szatni. - Wystarczyło tylko posłać ją w światło bramki...Minęło dziesięć minut i Jagiellonia znowu prowadziła. - Najpierw minimalnie przestrzeliłem. Za drugim razem trafiłem w słupek. Przy kolejnej okazji powiedziałem sobie - do trzech razy sztuka, no i spełniło się - cieszył się Reginis. - W poprzednich meczach brakowało mi takich dobrych dośrodkowań. Moim atutem jest niewątpliwie gra głową i dzisiaj to wykorzystaliśmy.W roli dżokera wystąpił tym razem Tyczkowski. Po raz pierwszy wybiegł na boisko drugoligowe, ale zachował się jak rutyniarz, pewnie lobując bramkarza Podbeskidzia. - Miałem cień nadziei, że dostanę szansę gry - mówił Tyczkowski. - Mam nadzieję, że trener częściej będzie dawał mi szanse.

Jagiellonia Białystok 3 (0)Podbeskidzie Bielsko-Biała 1 (0)STRZELCY BRAMEKJagiellonia: Danielewicz (53.), Reginis (73.), Tyczkowski (89.).Podbeskidzie: Zdolski (63.).Sędziował: G. Gromek (Warszawa). Widzów: 3500.SKŁADYJagiellonia: Olszewski - Kulig, Kośmicki, Zalewski, Tupalski - Dzienis (63. Sobolewski), Łatka (58. Speichler), Chańko, Żuberek - Danielewicz, Reginis Ż (80. Tyczkowski).Podbeskidzie: Merda - Jermakowicz Ż, Jendryczko, Bujok - Żukowski (32. Zdolski), Agafon, Klaczka, Uzoma, Rączka (78. Stalmach Ż) - Szłapa, Kazimierowicz Ż (76. Sikora).

Paweł Orpik

W meczu piątkowym

W 60. minucie Adam Kompała nie wykorzystał rzutu karnego

P

ozostałe wyniki meczów 8. kolejki: Arka Gdynia - GKS Bełchatów 0:0, Błękitni Stargard Szcz. - KSZO Ostrowiec 0:0, RKS Fameg Radomsko - MKS Pogoń Szczecin 1:0 (0:0), Stasiak Opoczno - ŁKS Łódź 1:0 (0:0), Polar Wrocław - Tłoki Gorzyce 4:2 (0:0)

Szczakowianka przystąpiła do rozgrywek z dziesięcioma punktami na minusie

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.