Gwardia Koszalin - SMS Gdańsk 37:31

I LIGA PIŁKARZY RĘCZNYCH. Zwycięstwo gospodarzy na inaugurację sezonu mogło być jeszcze wyższe, ale trenerzy Gwardii dali pograć rezerwowym

Przed spotkaniem koszalinianie bardziej martwili się o halę, w której przyszło im grać, niż o swoją formę. Działacze nie mieli pewności, czy dach Politechniki nie będzie przeciekać, co mogłoby zakończyć się walkowerem. Na szczęście dla Gwardii deszcz nie padał, za to bramki sypały się jak z rogu obfitości.

Obydwa zespoły nie bardzo przykładały się do defensywy, stąd wysoki wynik końcowy. Zdecydowanie lepiej nastawione celowniki mieli gospodarze i to oni po meczu schodzili szczęśliwi do szatni.

- Pierwsze minuty spotkania to było typowe badanie przeciwnika - przyznał Jan Stasiuk, prezes Gwardii. "Grę w lekarza" lepiej przeprowadzili koszalinianie, którzy dość szybko stwierdzili, że młodzi gdańszczanie są słabi. Od 10. do 41. minuty przewaga bramkowa gwardzistów rosła i w 41. minucie wynosiła już 11 goli (31:20). Od tej pory Mariusz Wnuk, trener Gwardii, zaczął wpuszczać na parkiet rezerwowych, a najlepsi w sobotę: Jarosław Pawlak i Mariusz Balanda, mogli odpoczywać.

- Rezerwy miały dowieźć prowadzenie i to im się udało - stwierdził Stasiuk.

Gwardia: Piórkowski, Płóciennik - Pawlak 9, Balanda 7, Jocz 5, Suszka 5, Kaca 4, Miać 3, Stasiuk 2, Paweł Wachowski 1, Piotr Wachowski 1, Gibalski 0, Koszykowski 0, Trybalski 0.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.