Szkoda punktów
W pojedynku byłych pierwszoligowców - Zagłębia i Szczakowianki - padł bezbramkowy remis. Rzutu karnego nie wykorzystał Adam Kompała
Aż 7 tys. widzów zasiadło wczoraj na stadionie w Lubinie, aby obserwować mecz Zagłębia ze Szczakowianką, który został rozegrany przy sztucznym świetle. To jak dotąd rekord frekwencji. Tylu kibiców rzadko pojawiało się na stadionie w Lubinie, nawet wówczas, gdy zespół Zagłębia grał w ekstraklasie...
Do przerwy mecz byłych pierwszoligowców był wyrównany. Najlepszą akcję, po której powinien być gol, mieli piłkarze Zagłębia. W 13. minucie obrońcy Szczakowianki próbowali złapać na spalonym Zbigniewa Murdzę. Sędzia liniowy jednak nie podniósł chorągiewki, a napastnik Zagłębia znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Murdza minął Bledzewskiego, oddał strzał, ale piłkę w ostatniej chwili z linii bramkowej wybił Jacek Wiśniewski. Poza tym jednym błędem, defensywa zespołu z Jaworzna spisywała się bez zarzutu. Przez pierwsze 45 minut gospodarze mieli spore problemy z konstruowaniem ataku pozycyjnego. Większość akcji lubinian kończyła się przed polem karnym rywali. Goście grali natomiast otwarty futbol, często atakowali i udało im się stworzyć kilka groźnych sytuacji. Najlepszą okazję zmarnował w 16. minucie Grzegorz Król. Napastnik Szczakowianki, mając przed sobą tylko bramkarza Zagłębia, strzelił z ostrego kąta, ale piłka trafiła w boczną siatkę. Szansę na strzelenie gola miał także Hubert Jaromin. W 42. minucie, po zagraniu Adama Kompały, pomocnik gości zdecydował się na strzał z woleja. Mocno uderzona piłka minęła jednak bramkę.
W drugiej połowie przewagę mieli już goście. Nie udokumentowali jej jednak strzeleniem bramki, choć sytuacji mieli sporo. Najlepszą okazję mieli w 65. minucie. Wówczas Rafał Huebscher sfaulował na polu karnym Huberta Jaromina. Sędzia bez wahania odgwizdał jedenastkę. Do piłki podszedł Adam Kompała, strzelił mocno po ziemi, ale intencję strzelca znakomicie wyczuł Daniel Madarić, który wybił piłkę przed siebie, a następnie obronił dobitkę. Bramkarz Zagłębia był bohaterem lubińskiego zespołu. Gdyby nie jego świetna postawa, Zagłębie nie zdobyłoby punktu. Słabo w barwach lubińskiego zespołu spisywała się za to druga linia. Brakowało gracza, który umiejętnie rozegrałby piłkę. Tymczasem na trybunach mecz obserwował Ireneusz Kowalski, środkowy pomocnik, piłkarz 2002 roku na Dolnym Śląsku, który decyzją trenera Żarko Olarevicia został przesunięty do IV-ligowego zespołu rezerw. - Szczakowianka to nie Tłoki Gorzyce i samą walką się z nimi nie wygra - komentował po meczu Kowalski.
W drugiej połowie piłkarzom Zagłębia udała się jedna groźna sytuacja, a bohaterem lubinian mógł zostać wprowadzony na boisko Tomasz Rogóż. Pomocnik gospodarzy w 90. minucie uderzył mocno z pięciu metrów, ale piłka przeszła tuż nad poprzeczką.
Trener Olarević zadowolony był z postawy zespołu. - Zagraliśmy najlepszy mecz w sezonie - przyznał po spotkaniu szkoleniowiec Zagłębia. Niezadowolony z wyniku był za to trener gości Albi Mikulski. - Szkoda straconych punktów i niewykorzystanego karnego - mówił.
ZAGŁĘBIE LUBIN 0
SZCZAKOWIANKA JAWORZNO 0
Zagłębie: Madarić - Huebscher, Żytko, Kłos - Manuszewski , Szczypkowski, Salamoński, Perović, Kazimierczak (89. Rogóż) - Łobodziński (66. da Silva), Murdza (66. Ostrowski).
Szczakowianka: Bledzewski - Wiśniewski Ż, Wawrzyczek, Hosić Ż, Przerywacz - Wolański (75. Kozubek), Iwański Ż, Czerwiec, Jaromin - Kompała Ż (66. Kubisz), Król (86. Chudy).
Widzów: 7 tys. Sędziował: Mariusz Górski