Hokej: GKS Tychy i GKS Katowice przed sezonem

Tak źle nie było już dawno. Nasz region reprezentują w ekstralidze już tylko dwie drużyny. Mocny GKS Tychy powalczy o medale, biedny GKS Katowice czeka ciężka walka o utrzymanie. W piątek początek rywalizacji.

Co roku, gdy zbliża się jesień, a hokeiści zamieniają buty na łyżwy, kibice GKS zadają sobie pytanie, czy ich zespół wreszcie sprosta ambicjom i oczekiwaniom tyskiego środowiska hokejowego. Nie inaczej jest i teraz, tyszanie jak zawsze są typowani do walki o medale.

Jeżeli hokeiści będą tak skuteczni jak działacze tyskiego klubu, złoto jest pewne! Transfery Adama Bagińskiego, Sławomira Krzaka, Roberta Kwiatkowskiego i wreszcie Duszana Adamczika to prawdziwe hity. - W poprzednim sezonie ciężar zdobywania bramek spoczywał głównie na ataku Sarnik, Słaboń, Ślusarczyk. Czasami, jak mieliśmy słabszy dzień, cierpiał na tym też zespół. Teraz jest alternatywa. Jak nie my, to dołożą coś obcokrajowcy. A są jeszcze Adam Bagiński, Sławomir Krzak... ma kto strzelać - mówi Piotr Sarnik, skrzydłowy GKS.

Tyszanie mają też cztery wyrównane pary obrońców. Największy problem był z obsadą pozycji bramkarza. Latem wydawało się, że tyski zespół wzmocni reprezentant Polski Tomasz Wawrzkiewicz. Ostatecznie jednak "Waha" zdecydował się kontynuować karierę w Gdańsku.

Działacze GKS postawili więc na Jacka Zająca z Katowic, który w ubiegłym roku miał najlepszy sezon w karierze.

- Trudno powiedzieć, kto będzie pierwszym bramkarzem, bo na razie Arek Sobecki i Jacek Zając prezentują się podobnie. Zobaczymy, który z nich pierwszy złapie tak potrzebny na tej pozycji luz, pewność siebie. Oni mają swój świat. Jak to bramkarze - podkreśla Wojciech Matczak, drugi trener tyskiej drużyny.

W tym roku tyszanie będą rywalizować nie tylko w lidze polskiej, ale także w Interlidze, gdzie rywalami naszego zespołu będą drużyny z Węgier, Słowenii i Chorwacji. - Sezon będzie bardzo wyczerpujący. W samym październiku rozegramy chyba 12 spotkań. To olbrzymi wysiłek. Mam jednak nadzieję, że nasza praca nie pójdzie na marne. Naszymi meczami zainteresuje się telewizja, a za nią sponsorzy. My podniesiemy swoje umiejętności, a może w przyszłości jeszcze na tym zarobimy - dodaje Sarnik.

Hokeiści GKS Katowice, którzy przez trzy lata byli w czołówce mistrzostw Polski [trzy tytuły wicemistrzowskie - przyp. red.], w tym roku przystępują do sezonu w roli kopciuszka. Olbrzymie kłopoty finansowe klubu spowodowały, że z drużyny latem odeszło aż dziesięciu hokeistów.

Z Katowic wyjechał również czeski szkoleniowiec Jan Novotny, który pracował z GKS cztery lata. - To świetny fachowiec i trener, który wiele dobrego zrobił dla Katowic, ale nie było nas już na niego stać - mówi prezes Tadeusz Burzyński. Nową postacią na ławce trenerskiej wicemistrzów Polski jest były hokeista m.in. GKS Katowice Andrzej Schubert, dla którego zbliżający się sezon będzie debiutem w roli szkoleniowca. - To człowiek, który blisko 20 lat grał w ligach zachodniej Europy, więc dla naszej młodej drużyny może być wzorem. Wielu zawodników i trener rozpoczynają dopiero swoje kariery, więc mają coś do udowodnienia - dodaje Burzyński.

Powtórzenie sukcesów z ubiegłych lat nie jest możliwe. W obecnym składzie katowiczanom pozostaje jedynie walka o utrzymanie w ekstralidze, z takimi drużynami jak KTH Krynica czy Orlik Opole. Kadrę tworzą głównie młodzi zawodnicy - juniorzy bądź hokeiści najczęściej niechciani w innych klubach. - Ten sezon ma dla nas olbrzymie znaczenie. Podstawowym celem dla klubu będzie przetrwanie tych trudnych czasów i utrzymanie drużyny w ekstralidze. Przez cały czas pracujemy również intensywnie nad znalezieniem sponsora strategicznego, który związałby się z Katowicami na dłużej - mówi Marta Szymkowska, dyrektorka klubu. Liderami drużyny powinni zostać doświadczeni napastnicy: Marek Trybuś, Marek Pohl, Robert Grobaczyk i Marcin Słodczyk oraz obrońca Adrian Labryga. Wzmocnieniem katowiczan jest na pewno przejście z GKS Tychy obrońcy Krzysztofa Majkowskiego. Ciekawą postacią GKS może być również 27-letni kanadyjski skrzydłowy Trevor Bremner. Ostatecznie w Katowicach został też Rafał Plutecki, który przebywał na testach w szwedzkim Djurgarden. Młody napastnik ma jednak ponownie udać się do Szwecji za dwa miesiące, po całkowitym wyleczeniu kontuzji.

Działacze zapowiadają również, że w razie poprawy sytuacji finansowej jest możliwe wzmocnienie kadry. Co ciekawe, w razie jej pogorszenia większość zawodników będzie mogła odejść jeszcze w trakcie sezonu. Cały czas czekają na to działacze Orlika Opole.

Copyright © Agora SA