Wisła testuje dziewiętnastolatków, a Głowacki ostro trenuje

Lewy obrońca Mariusz Magiera i napastnik Kamil Witkowski to kolejni kandydaci na wiślaków.

Magiera i jego Gwarek Zabrze sześć tygodni temu zdobyli mistrzostwo Polski juniorów. Długowłosy blondyn ma 19 lat i w obydwu wczorajszych treningach "Białej Gwiazdy" był próbowany na lewej obronie. Popisał się kilkoma udanymi wejściami. Sławny na razie nie jest - wczoraj nawet wiślacki łowca talentów Ryszard Kruk nie znał jego imienia. Znaleźliśmy je dopiero w archiwum "Gazety".

W ataku pomykał ogolony na jeża Witkowski. On również ma 19 lat. W piłkę uczył się grać w Motorze Lublin, gdzie zresztą z powodzeniem grał jego ojciec Krzysztof Witkowski. Kamil w wieku 9 lat wyjechał do USA i tam też grał w piłkę. Przyjął obywatelstwo amerykańskie, zaliczył nawet trzy występy w reprezentacji USA do lat 17. - Kamil miał propozycje m.in. z Chicago Fire, ale doszedł do wniosku, że piłki nożnej lepiej uczyć się w Europie, i dlatego wrócił do Polski - opowiada dziadek, a zarazem menedżer piłkarza Jerzy Rejdych, który studiował razem z Henrykiem Kasperczakiem. Pozytywną rekomendację Witkowskiemu wystawił także trener Motoru Krzysztof Rzeźny, niegdyś boiskowy partner Kasperczaka ze Stali Mielec.

Podczas popołudniowych zajęć nad Krakowem nastąpiło oberwanie chmury, lecz piłkarze nic sobie z tego nie robili. Kibice pochowali się pod daszkiem, w samochodach, gdzie kto mógł. A Henryk Kasperczak chodził przemoczony do suchej nitki i krzyczał na cały gardło. Nie przepuścił żadnego nieudanego zagrania, choć czasem też pochwalił. - Tak jest Paweł! Widzisz! - zauważył próbę strzału z dystansu Pawła Strąka. Po chwili Kasperczak bił brawo Strąkowi za gola i Bartoszowi Iwanowi, który z 20 m trafił w lewy róg, więc Maciej Palczewski nie miał szans, choć wyciągnął się jak długi. Drugiej bramki strzegł Artur Sarnat na zmianę z Adamem Piekutowskim.

- Tak jest, Grzesiu! Idziesz, piła! Hop! - rzucał komendy trener. W przerwie w grze wewnętrznej trener apelował: - Chłopaki, jeszcze się trochę podciągniemy, na boisku musicie być zdecydowani.

Przed drugą połową rzucał wskazówki: - Ekwueme, Grzesiu [do Patera], Brasilia! Nie stójcie tylko z boku! Wejdźcie od czasu do czasu!

I faktycznie, ataki stały się skuteczniejsze. Zwłaszcza Nigeryjczyk Martins Ekwueme popisał się kilkoma niekonwencjonalnymi podaniami krzyżowymi.

Gdy cały zespół ćwiczył grę skrzydłami, za bramką Arkadiusz Głowacki pod okiem Ryszarda Szula nadrabiał stracony przez kontuzję czas. Skakał z ciężarkami, biegał na sztywno wyprostowanych nogach. - Krok defiladowy to idealne ćwiczenie na wzmocnienie stawu skokowego - wyjaśniał Szul, a Głowacki z zaciśniętymi zębami pokonywał kolejne etapy treningu.

- Dzisiaj przerzucił chyba ze trzy tony - chwalił "Głowę" Szul, a stoper czułym pocałunkiem witał się z narzeczoną Karoliną i córką Amelią.

Wczoraj zarząd Wisły tłumaczył umowę kontraktową, jaką klub zwiąże się z Ekwueme. Wisła wykupi Nigeryjczyka z Sigmy Ołomuniec i podpisze z nim czteroletni kontrakt.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.