III liga piłkarska. Stal Rzeszów - Stal Stalowa Wola 2:0

Przez 86 minut Stal Stalowa Wola skutecznie broniła się przed nieustannymi atakami rzeszowian. Prezentujący się bardzo solidnie podopieczni trenera Sławomira Adamusa dopiero w ostatnich czterech minutach meczu musieli uznać wyższość gospodarzy

- Faworytami są rzeszowianie. My dopiero budujemy drużynę - mówił przed meczem trener Adamus. - Szczególną uwagę zwrócimy na Pawła Kloca. Jest bardzo niebezpieczny przy stałych fragmentach gry - dodawał II trener stalówki Bogusław Szopa. Stalowowolanie skutecznie unikali ostrych starć w pobliżu swojego pola karnego do 86 minuty. Wtedy około 22 metry od bramki Szewczyka faulowany był Janik, a do piłki podszedł Kloc i było 1:0. Niespełna minutę później pogrążył gości Maciej Rusin.

Zanim jednak rzeszowianie zapewnili sobie 3 punkty piłkarze trenerów Ryszarda Kuźmy i Jaromira Kocota musieli się mocno natrudzić. Przed pierwszym meczem piłkarskiej jesieni w Rzeszowie trener Kocot mówił: - Nie żądamy od piłkarzy zwycięstwa. Oczekujemy od nich by dali z siebie wszystko, tak by każdy z nich mógł sobie po meczu powiedzieć: zrobiłem wszystko na co było mnie stać.

Piłkarze Stali Rzeszów pokazali w sobotę, że doskonale rozumieją czego trenerzy od nich oczekują. Na boisku imponowali walecznością i ambicją. Tych cech nie brakowało także podopiecznym trenera Sławomira Adamusa i 3000 kibiców przybyłych na stadion przy Hetmańskiej obejrzało bardzo dobry mecz.

Już po pierwszej akcji i dośrodkowaniu z lewego skrzydła Marcina Imiołka bliski szczęścia był Marcin Pacuła jednak piłka po jego główce minęła spojenie słupka z poprzeczką. Defensorzy stalówki szybko zrozumieli co grozi im ze strony świetnie dogrywającego Imiołka i już do końca meczu nie pozwolili sobie na pozostawienie kogokolwiek bez opieki we własnym polu karnym gdy na skrzydle szalał Imiołek. Goście zagrozili bramce Rafała Pomianka już w 3. i 4. minucie kiedy z około 20 metrów groźnie lecz minimalnie niecelnie strzelał Mieczysław Ożóg. Kilka minut później poważnej kontuzji nabawił się Grzegorz Jasiak. - Gdy próbował dośrodkować jeden z rywali stanął mu na nogę. Jeszcze dokładnie nie wiemy co się stało, ale jest prawdopodobne, że Grzesiek naderwał któryś z mięśni uda. Diagnozę poznamy w poniedziałek - mówi trener Jaromir Kocot.

Jasiak został zniesiony z boiska, a na jego miejsce trener Kuźma puścił do boju Konrada Janika. Ten nie zmarnował szansy i rozegrał bardzo dobre spotkanie. W 21. minucie był bliski zdobycia gola po podaniu Damiana Szlachty. Szarżującego w polu karnym gości Janika zwalił z nóg bramkarz stalówki. Sędzia nie zareagował a powinien. Jeżeli uznał, że Janik symulował faul to należała mu się żółta kartka, jeżeli natomiast faulował Szewczyk to sędzia powinien wskazać jedenastkę.

W kolejnych kilku minutach spokoju bramkarzowi stalówki nie dawał Imiołek jednak jego strzały minimalnie mijały cel. Najbliżej szczęścia w I połowie był Grzegorz Łuczyk, który zawędrował w pole karne gości. Z prawej strony dogrywał Pacuła, a po główce Łuczyka z 6 metrów piłka trafiła w poprzeczkę bramki Stalowej Woli.

O ile w I połowie stalowowolanie przeprowadzili kilka akcji ofensywnych to w drugiej już nie zdołali zagrozić bramce Pomianka. Jednak bronili dostępu do swojej bardzo ambitnie i mądrze. W kierunku szesnastki gości sunął atak za atakiem. Na prawej stronie dwoił się i troił Marcin Imiołek, w środku walczyli Sławomir Szeliga i Marcin Pacuła, a Paweł Kloc niepokoił rywali na całej szerokości boiska. Z lewej strony bardzo dobrą partię rozgrywał Konrad Janik. Przez większą część II połowy linia obrony rzeszowian ustawiona była na połowie boiska, a stalówka broniła się całą jedenastką. I broniła się skutecznie. Strzały Kloca, Pacuły i Szeligi minimalnie mijały cel lub były wybijane przez obrońców. Dośrodkowania Imiołka na przedpole bramki Szewczyka padały łupem wysokich obrońców stalówki wśród, których prym wiedli Andrzej Kasiak, Marek Drozd i Daniel Radawiec. W 73. minucie wreszcie dośrodkowanie Imiołka dotarło do Janika, ten uderzył głową, ale piłkę zmierzającą do bramki wybił Drozd.

Na cztery minuty przed końcem meczu wydawało się, że stalówka zdoła wywieźć z Rzeszowa cenny punkt. Rzeszowianie jednak nie rezygnowali. Bardzo aktywny Janik tym razem szarżował środkiem boiska. Około 22 metry od bramki został powalony przez obrońcę stalówki. To była wymarzona pozycja dla Pawła Kloca i to on ustawił piłkę lecz tym razem nie uderzał nad murem, jak to zwykle robi, tylko kropnął mocno tuż nad ziemią. Szewczyk był bezradny. - Mur długo się ustawiał, a i tak nie stali 9 metrów ode mnie. Zrobiło się nerwowo gdy trwały dyskusje z sędzią. To mi trochę ułatwiło zadanie. Uderzyłem mocno prostym podbiciem, bramkarz spodziewał się strzału w górny róg i dał się zaskoczyć - opowiadał po meczu Paweł Kloc.

Stracony gol zdekoncentrował gości. Kilkadziesiąt sekund po strzale Kloca świetnie zrozumieli się Pacuła z Rusinem i oszukali stalowowolską obronę. Ten pierwszy bezbłędnie podawał, a Rusin, który zmienił na boisku wyczerpanego Imiołka, popisał się precyzyjnym lobem nad bramkarzem stalówki.

STAL RZESZÓW 2 (0)

STAL STALOWA WOLA 0

STRZELCY BRAMEK:

Stal Rz.: Kloc (86.) z rzutu wolnego, Rusin (87.)

Widzów: 3000

Sędziował Robert Jachura z Krakowa

* STAL RZ.: Pomianek, Łuczyk, Rzucidło Ż, Kędzior, Krajewski, Nalepka, Szlachta (46. Szeliga), Imiołek (79. Rusin), Kloc, Jasiak (11. Janik), Pacuła Ż (89. Szymański).

* STAL ST. WOLA: Szewczyk, Kasiak Ż, Drozd Ż, Radawiec (66. Ślusarczyk), Ożóg, Warczachowski Ż, Rybak, Michalak, Szarowski, Dziuba, Drabik.

Copyright © Agora SA