Aluminium Konin - ŁKS 1:2

O wygranej łodzianie zdecydował rezerwowy Marcin Wachowicz w doliczonym czasie gry.

- Przyszedł czas na zwycięstwo - twierdzili przed meczem z Aluminium szkoleniowcy ŁKS. Ich podopieczni wcześniej doznali porażki i zremisowali. Sprawdziło się więc powiedzenie, że do trzech razy sztuka

Pojedynek ŁKS z Aluminium Konin nie był porywającym widowiskiem, ale najważniejsze, że po jego zakończeniu cieszyli się łodzianie. Ełkaesiacy sprawiali w całym meczu lepsze wrażenie od gospodarzy, jednak pierwszy komplet punktów w nowym sezonie zapewniła im dopiero skuteczna kontra w doliczonym czasie gry.

Do meczu w Koninie zespół z al. Unii miał na swoim koncie tylko punkt. Zarówno Aluminium jak i ŁKS potrzebowali punktów, dlatego na boisku nie zabrakło walki, żółtych kartek oraz emocji.

Spotkanie rozpoczęło się wspaniale dla gości, który w pierwszej groźnej akcji zdobyli gola. Mariusz Zasada otrzymał prostopadłe podanie od Tomasz Rączki, wbiegł z piłką w pole karne, ograł dwóch obrońców i będąc sam na sam z bramkarzem wbił piłkę do siatki.

Wydawało się, że kolejne gole dla ŁKS są tylko kwestią czasu, jednak później gra się wyrównała. Gospodarze uzyskali nawet optyczną przewagę, ale niewiele z niej wynikało. Przyczyną była poprawna gra łodzian w obronie, dzięki czemu zawodnicy Aluminium do przerwy nie byli w stanie oddać skutecznego strzału.

Najgroźniejszym zawodnikiem Aluminium był Łukasz Cichos, który dwukrotnie niepokoił Jakuba Skrzypca. Oba pojedynki wygrywa łódzki bramkarz. Okres przewagi koninianie zakończyli w 39 min, kiedy Krzysztof Wołczek dośrodkował w pole karne do Dariusza Wojciechowskiego, jednak uderzenie z woleja Skrzypiec szczęśliwie wybił poza boisko.

Po niepowodzeniach gospodarzom odeszła chęć do ataków. Wydawało się, że wykorzystają to łodzianie. Ci jednak cofnęli się na własną połowę boiska broniąc wyniku. Kilka razy pod bramką dobrze spisującego się Skrzypca doszło do niebezpiecznych sytuacji. Pierwszą połowę zakończyło mocne uderzenie Dariusza Solnicy, który posłał piłkę obok słupka. - Strzelał Solnica, ale jeszcze niecelnie - pocieszał miejscowych kibiców spiker.

Od początku drugiej części gry ełkaesiacy ruszyli wreszcie do zdecydowanych ataków. W 50 min Zasada dośrodkował w pole karne do Karola Piątka, ale Radosław Cierzniak obronił uderzenie łódzkiego napastnika. Sześć minut później podopieczni Bogusława Pietrzaka mieli kolejną okazję do zdobycia gola - po akcji Sławomira Pacha w dobrej sytuacji znalazł się Rączka, ale przegrał pojedynek z bramkarzem Aluminium.

Od tego momentu znów nastąpiła seria ataków drużyny gospodarzy. Łódzki bramkarz bronił kolejno strzały Solnicy (59 min), Tadeusza Bartnika (64.) i Cichosa (66.). Pod łódzka bramką najbardziej zagotowało się po uderzeniu głową Bartnika, ale Skrzypiec wyszedł z tej akcji obronną ręką.

Postawa ełkaesiaków zaczęła denerwować nie tylko łódzkich kibiców, którzy w dużej grupie przyjechali do Konina, ale też trenera Pietrzaka. Szkoleniowca najbardziej zdenerwowali Marcin Wachowicz i Rączka, którzy nie potrafili wykorzystać wyśmienitych okazji do podwyższenia wyniku. Potężny strzał pierwszego z nich bramkarz wybił na róg, a Rączka zamiast zagrać do lepiej ustawionego w polu karnym Kossiego Assogby, sam próbował pokonać Cierzniaka.

Kiedy do końca meczu zostało tylko trzy minuty gospodarze doprowadzili do remisu. Cichos dośrodkował do Solnicy, który znajdował się około 20 m przed łódzką bramką. Wydawało się, że z tej sytuacji nic groźnego dla ŁKS nie wyniknie, bo obok pomocnika Aluminium biegło dwóch łodzian: Marcin Kowalczyk i Piotr Duda. Koninianin spokojnie przymierzył i przelobował Skrzypca. - Wiedziałem, że Solnica wreszcie trafi - cieszył się spiker.

Właśnie od 88 min mecz stał się naprawdę emocjonujący i szybki, głównie za sprawą łodzian, którzy za wszelką cenę chcieli zdobyć zwycięskiego gola. Obrona gospodarzy grała jednak bardzo ambitnie. Piłkarze Aluminium rzucali się łodzianom pod nogi, żeby tylko utrzymać remis. Kiedy sędzia po 90 minutach nie zakończył spotkania, gra stała się jeszcze bardziej nerwowa. Kibice domagali się końcowego gwizdka, ale arbiter doliczył dodatkowe trzy minuty. W 92 min na prawej stronie otrzymał Assogba, podał do nieobstawionego Wachowicza, a ten przepięknym szczupakiem strzelił precyzyjnie do siatki.

- Kiedy wchodził na boisko wierzyłem, że strzeli decydującego gola - twierdził po meczu Włodzimierz Tylak, drugi trener łodzian. - Marcin w poprzednim klubie pełnił rolę jokera i teraz było podobnie.

Strzelcy

Aluminium: Solnica (87.).

ŁKS: Zasada (3.), Wachowicz (90.).

Widzów: 2,5 tys.

Aluminium: Cierzniak - Lamberski Ż, Bartnik, Woźniczka - Witek, Wysocki (72. Nawrot Ż), Solnica, Nowak (42. Bekas), Wołczek - Wojciechowski (56. Jasiński), Cichos.

ŁKS: Skrzypiec - Przybyszewski, Duda, Kardas Ż (69. Kowalczyk) - Rączka Ż, Sierant, Pach Ż (82. Assogba), Białek, Zasada - Bolimowski (56. Wachowicz Ż), Piątek.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.