Stadion Omonii robi wrażenie. Jest kameralny, 25-tysięczny, ma wspaniałe zaplecze - windy, olbrzymią siłownię. Jest położony na wzniesieniu za miastem, dzięki temu powiewa tam lekki wiaterek. Wisła rozpoczęła wczoraj zajęcia w godzinie meczu (g. 20 na Cyprze, 19 w Polsce). Wcześniej ćwiczyli piłkarze Omonii. Tłum ich kibiców powoli rzedł, gdy zaczęli ćwiczyć Polacy. Młodzi chłopcy koncentrowali się na zbieraniu autografów od swoich graczy.
Choć wiaterek chłodził twarze, wiślacy mieli dość biegania po lekkim treningu. - Co ty, człowieku, nie czujesz, jak jest? - odparł Tomasz Frankowski do dziennikarza pytającego go o wrażenia. Po godzinnych zajęciach "Franek" był rozpalony jak po intensywnym meczu w polskich warunkach.
Murawa jest gęsta, miękka, ale wszyscy podkreślają, że "jakaś dziwna". Trening nie odbiegał od innych przedmeczowych. Tyle że ćwiczenia techniczne (podania w dwójkach na całą szerokość boiska) odbyły się przed końcowym rozbieganiem, nie zaś przed gierką szkoleniową, jak to się robi najczęściej. Jak zwykle, Henryk Kasperczak podzielił zespół na trzy sześcioosobowe grupy i zarządził grę w dziadka. - Jeśli ktoś przed tobą dotknie piłkę dwa razy, to ty możesz tylko raz - tłumaczył Brasilii Mirosław Szymkowiak. - No, gdzie mi trener rzuca na klatę, jak ja jestem w powietrzu - rozkładał ręce Maciej Żurawski, gdy Jerzy Kowalik podał mu zbyt mocno, "Żuraw" stracił piłkę i musiał wędrować do środka.
Gierka wewnętrzna na cztery prowizoryczne bramki doskonaliła grę skrzydłami. Celnością strzału popisał się Brasilia. Nie dość, że po przekątnej trafił do bramki, to jeszcze piłka przy okazji trafiła w laptopa i czoło zapracowanego dziennikarza, który niefrasobliwie usiadł we wgłębieniu na boks rezerwowych.
Trenerzy Kasperczak i Toni Savevski będą dokładnie słyszeć, co się dzieje na boisku. We wgłębieniu ławki rezerwowych jest doskonała akustyka.
Uwaga kibiców Wisły będzie zwrócona na prawe skrzydło, gdzie najpewniej zadebiutuje Damian Gorawski.
Damian Gorawski: Jestem skoncentrowany i znam stawkę tego meczu.
- Jestem w tym otoczeniu dopiero od miesiąca. Być może towarzysko już zgrałem się z zespołem, ale najważniejsze, aby wykazać się na boisku. Po to trener Kasperczak sprowadził mnie z Ruchu.
- Z przodu biegają Tomek Frankowski z Maćkiem Żurawskim, dziś więc nie ma tam dla mnie miejsca. Postaram się wykorzystać to, że znalazło się miejsce na prawej stronie.
- W Ruchu kilkanaście razy.
- To fakt. W Chorzowie trenerzy byli zwolennikami gry trójką obrońców, to miało wpływ również na ustawienie drugiej linii. W Wiśle gramy systemem 4-4-2, który wydaje się łatwiejszy, i mam nadzieję, że lepiej mi się będzie grało.
- Nie będziemy się oglądać na to, co zrobi rywal. Od początku postaramy się narzucić swój styl gry. To my będziemy dyktować warunki na boisku.