Jaki był turniej Lech Cup?

Lech Poznań na razie gra słabo - to niezaprzeczalny fakt. Pytanie brzmi - czy mamy podstawy, by spodziewać się zmiany tego faktu. Trener Libor Pala uspokaja. Jego zdaniem tydzień, jaki pozostał nam do Pucharu Polski, wystarczy na regenerację sił poznańskich zawodników. Podobnego zdania są piłkarze, z którymi rozmawialiśmy po turnieju Lech Cup. Mówią, że choć sparingi im nie wyszły, czują w sobie potencjał i że wszystko będzie dobrze. - Bywałem już w klubach, w których tłukliśmy rywali w sparingach, a potem przychodziła liga i nie szło - mówi Waldemar Kryger.

Pala chwilami sprawia wrażenie faceta, który wie, co robi i co mówi. W czwartek powiada: mamy w tej chwili sił tylko na 30 minut gry. I w Lech Cup - szast, prast, gole dla Malagi padają właśnie po 30 minutach. Skoro więc Pala tak dobrze zna obecny stan swej drużyny, może też doskonale wie, co z tym fantem robić dalej. Z drugiej jednak strony pamiętamy też Palę z przerwy sparingowego meczu z Maccabi Nethanya - podenerwowanego i złego na drużynę, której kiepska postawa przerasta jego najgorsze założenia. Palę bezradnego.

Kibice mają prawo się niepokoić losami swej drużyny, ale przecież każdy nowy trener otrzymuje na starcie wotum zaufania. Formułowanie dalekosiężnych wniosków na temat formy Lecha, zanim zabrzmiał pierwszy ligowy gwizdek, byłoby - delikatnie mówiąc - niepoważne. A zatem - pocze... poczekajmy.

Nie wiem, czy komercyjny turniej Lech Cup przydał się drużynie Lecha - to się dopiero okaże. Z pewnością jednak turniej przydał się Kompanii Piwowarskiej. Firmie udało się ściągnąć drużyny o znanych nazwach, ciekawe, zrobić turniej podobny do tych, organizowanych latem w całej Europie. Sęk w tym, że gdy odpadł Lech, ludzie gremialnie opuszczali stadion. Mój redakcyjny kolega Marcin Wesołek twierdzi, że aby utrzymać wysoką frekwencję na wszystkich spotkaniach, wystarczyło zaprosić tylko trzy ekipy, zagrać systemem każdy z każdym, a mecze Lecha ustawić na początku i końcu. Pewnie tak, ale nie zmienia to faktu, którego byliśmy świadkami w niedzielę - dla kibiców w Poznaniu nie liczą się takie turnieje, liczy się Lech. Czy to nie daje do myślenia szefom marketingu nie tylko Kompanii, ale i wszystkich firm? Co lepsze - zapraszać Malagę czy Maccabi na turnieje towarzyskie czy też związać się z Lechem i doprowadzić go do stanu, w którym takie ekipy będą tu zjeżdżać na mecze w europejskich pucharach? Jeśli bowiem prawdą jest, że bardziej opłaca się w tej chwili zrobić jeden turniej na 3-9 tys. widzów, niż obłożyć stadion reklamami i korzystać z zainteresowania ludzi drużyną Lecha przez cały sezon, to źle to wróży polskiej piłce ligowej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.