Po meczu KSŻ Krosno - Intar Ostrów Wlkp

ŻUŻEL. Pojedynek z Ostrowem pokazał, że naszą drużynę stać na więcej, niż dotychczas prezentowała - mówi po przegranej KSŻ z Intarem rzecznik krośnieńskiego klubu Krzysztof Raźniewski.

Krośnieńscy żużlowcy spełnili nadzieje kibiców oraz działaczy i przeciw jednemu z kandydatów do pierwszoligowego awansu pojechali odważnie i bez kompleksów. Już przed meczem było wiadomo, że krośnianie nie zamierzają tanio sprzedać skóry, bowiem w ich składzie pojawili się dwaj stranieri: Ukrainiec Igor Marko i Czech Richard Wolff. Ostrowianie podeszli do meczu z szacunkiem, a nawet respektem dla gospodarzy i do Krosna przyjechali również z dwoma obcokrajowcami - Szwedem Peterem Ljungiem i Słoweńcem Matejem Ferjanem. Goście długo mieli problemy z dopasowaniem się do specyficznego toru, a ambitnie jeżdżący krośnianie ze świenie dysponowanym Marko po dziewięciu biegach prowadzili już 31:23. Później "obudzili się" obcokrajowcy z Ostrowa, którzy poprowadzili swój zespół do wygranej. Kluczowym momentem zawodów okazał się wyścig 13., w którym mający do tej pory zerowy dorobek punktowy Adam Jaziewicz razem z Tomaszem Kwiatkowskim pokonali podwójnie Mirosława Szczurka i Krzysztofa Basa doprowadzając do remisu 39:39. W dwóch ostatnich gonitwach krośnianie nie znaleźli już recepty na żużlowców Intaru i goście po raz drugi w tym sezonie pokonali żużlowców KSŻ (w Ostrowie wygrali 66:23). - Dramaturgią niedzielnych zawodów można by spokojnie obdzielić kilka ligowych spotkań. Już dawno w Krośnie nie było tak emocjonującego i stojącego na wysokim poziomie meczu. Gdyby ostrowianie przyjechali z jednym obcokrajowcem to pewnie udałoby się ich pokonać. Uważam, że pojedynek z Ostrowem pokazał, że naszą drużynę stać na więcej, niż dotychczas prezentowała. Szkoda, że tak późno przyszło przebudzenie - powiedział "Gazecie" rzecznik Raźniewski.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.