Czy Widzew dogada się z ZUS?

Do końca tygodnia Widzew musi przedstawić w PZPN dokumenty potrzebne do uzyskania licencji. - Niestety, mamy problem z ZUS - mówi Witold Skrzydlewski, prezes RTS

Łódzki pierwszoligowiec jest w grupie 11 klubów, które w pierwszym terminie nie wypełniły wszystkich warunków licencyjnych. Brakowało przede wszystkim porozmienia z Urzędem Skarbowym i Zakładem Ubezpieczeń Społecznych o spłacie zadłużenia. Przypomnijmy, że główni udziałowcy widzewskiej spółki - Andrzej Grajewski i Andrzej Pawelec - oddali swoje akcje na pięć lat Robotniczemu Towarzystwu Sportowemu, które teraz zabiega o licencję.

Według Skrzydlewskiego, największym problemem jest zawarcie umowy z ZUS. Wszystko ma rozstrzygnąć się w czwartek. - Mamy zamiar przedstawić nasz plan działania - mówi prezes RTS. - Na pewno nie jesteśmy w stanie od razu spłacić całego długu. Zdaję sobie sprawę z tego, że szefowie ZUS mogą nam nie ufać, bo już kilka razy Widzewa nie wypełnił warunków umowy. Ale z drugiej strony, jeśli nie dojdziemy do porozumienia, to nasz wierzyciel nie dostanie już ani złotówki. Dlaczego? Bo spółka nie ma majątku, a gdy przestanie istnieć, syndyk nie będzie miał nawet czego sprzedać.

Kolejnym problemem jest zadłużenie wobec członków PZPN. To wszystko wziął na siebie Grajewski. - I wszystko jest załatwione. Można to sprawdzić w związku - twierdzi udziałowiec Widzewa. - Jeśli uda się załatwić zaświadczenia z ZUS i Urzędu Skarbowego, to z PZPN nie będzie żadnych problemów.

Grajewski musiał zrezygnować z blisko 3 mln zł, które należały mu się za prawa telewizyjne.

Początek na szóstkę

Tymczasem piłkarze przygotowują się do rozgrywek w Barsinghausen koło Hanoweru. - Piłkarze trenują aż miło popatrzeć, cztery razy dziennie - opowiada Grajewski. - Poza tym widzę, że zaczyna się tworzyć drużyna.

Przed śniadaniem zawodnicy biegają, później przed południem mają normalny trening, a wieczorem mecz sparingowy. - Grę też traktujemy jak normalne zajęcia, każdy zawodnik ćwiczy 90 min, nawet kiedy zejdzie z boiska musi biegać pod kierunkiem Tomka Łapińskiego - opowiada Tadeusz Gapiński, kierownik drużyny.

W Niemczech przebywa 19 zawodników. Zdaniem Grajewskiego, selekcja już się zakończyła, bo klub stać na zatrudnienie jeszcze jednego piłkarza. Prawdopodobnie będzie to Grzegorz Kaliciak, który lada dzień ma dołączyć do widzewiaków. - Codziennie zgłasza się do mnie dziesięciu graczy o znanych w Polsce nazwiskach - mówi Grajewski. - I co ciekawe, z dnia na dzień ich wymagania finansowe spadają. Ostatnio nawet o 50 proc.

W Widzewie czekają też na trzech Brazylijczyków. Poleca ich menedżer, który sprowadził do Polski Giuliano i Hermesa. Grajewski twierdzi, że wszyscy występują w tamtejszej I lidze i są w trakcie rozgrywek.

We wtorek wieczorem widzewiacy zmierzyli się z Arminią Hanower (4 miejsce w swojej grupie IV ligi w poprzednim sezonie) i wygrali 6:3. Gole zdobyli: Czereszewski 2, Podbrożny (z karnego), Bonk, Rybski i Pawlak. W łódzkim zespole wystąpiło 17 zawodników; nie zagrał jedynie lekko kontuzjowany Przemysław Urbaniak.

Według Gapińskiego, Widzew zagrał bardzo dobrze. - Prowadziliśmy już 6:1, ale w końcówce rywale zdobyli dwa gole - opowiada kierownik drużyny. Znakomicie zaprezentowali się dwaj niedawni juniorzy: Piotr Polak (po faulu na nim sędzia podyktował rzut karny) i Andrzej Rybski. Dobre recenzje zebrał też Marek Walburg.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.